Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2010, 16:21   #8
sickboi
 
sickboi's Avatar
 
Reputacja: 1 sickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwusickboi jest godny podziwu
Czekał na syczący dźwięk poruszających się podnośników, które miały go uwolnić ze stalowej skorupy. Tym razem wyjątkowo mu się to dłużyło. Jak zwykle przebudził się sekundę, lub dwie przed otwrciem komory. Zawsze tak było, odkąd tylko pamiętał. Nie wiedział czemu tak się działo i już dawno przestał się nad tym zastanawiać. Zamiast tego zaczął rozmyślać o swoim nowym oddziale. Znali się ledwo kilka dni, nie licząc czasu spędzonego w hibernacji. Pluton był zlepkiem marines z różnych innych oddziałów, w oczach porucznika niezbyt dobrze to wróżyło w razie jakiejś jatki. Pomiędzy żołnierzami brakowało po prostu zaufania. Z drugiej strony chyba nic gorszego od akcji na Vrolik spotkać go już nie może. Przecież przeżył anihilację całego swojego oddziału. Swoją drogą jego obecna jednostka była naprawdę niecodzienną zbieraniną. Moreau, cztery kobiety, jakiś sierżant i ten cały „Blacha”. Jeff zachowywał się w stosunku do nich z jeszcze większym dystansem niż zwykle. Stąd też czekał, aż większość oddziału wstanie, aby samemu wyleźć na zewnątrz. Spod półprzymkniętych powiek obserwował, co się dziej wokół niego. Poszczególni członkowie załogi powoli i z trudem wstawali z komór, krzątali się po pomieszczeniu, kąpali się. Porucznik w tym czasie niespiesznie zaczął zrywać z siebie przewody kontrolujące funkcje życiowe i wprowadzające ciało w stan hibernacji. Przetarł kąciki oczu i usiadł. Sierżant, o wyglądzie i zachowaniu wiejskiego cwaniaka, zaczepiał wartownika, gdzieś przemknęła jedna z kobiet z oddziału, ta z hiszpańskim nazwiskiem.
-Kolejna chwalebny dzień w Korpusie- mruknął Jeff, następnie wstał i ruszył ku łazience.
Jako jeden z ostatnich wszedł pod prysznic, woda, niezbyt ciepła, spłynęła po jego ciele orzeźwiając porucznika. Następnie skierował się do swojej szafki, wyciągnął równo złożony mundur i schowane za nim niewielkie, stalowe pudełeczko ze staroświeckim rysunkiem. Wyjął z niego fajkę z korzenia wrzośca, sprowadzoną prosto z Ziemi.
-Witaj moja droga, jak się masz?- przywitał się z nią, powoli i starannie układając w kominie tytoń. Palenie było jedynym nałogiem Moreau, któremu oddawał się z lubością i jak najczęściej mógł. Z delikatnie tlącą się fajką skierował się ku szeregowemu, który stał przy drzwiach prowadzących do dalszej części statku.
-Poruczniku…- wartownik skinął głową, nie mogąc poprawnie zasalutować z powodu trzymanych puszek. Tępy uśmiech szybko zniknął z jego twarzy.
-Powiedzcie mi szeregowy, gdzie jesteśmy?- zapytał Jeff wypuszczając z ust okrągłe kółka.
-Sir, Eden-23, sir- porucznik zmarszczył czoło, coś wyraźnie było nie tak. Zauważył to już, kiedy wychodził z komory. Data się nie zgadzała, nie powinni zostać obudzeni dzisiaj. Nie 23 lutego w, o ironio, dzień urodzin Moreau. Sam zainteresowany wolał raczej przespać ten dzień, niestety los zdecydował inaczej
-Generał Prime?-
-Sir, Generał kazał zebrać się w hangarze, sir!- pilot kiwnął głową z aprobatą, zabrał jedną z puszek i otworzył ją. Wojskowe żarcie zawsze okropnie cuchnęła, a smakowało jeszcze gorzej. Mimo to mężczyzna zabrał się do jedzenia gryząc szybko i niedokładnie. Nie mógł doczekać się spotkania z Prime’em. Z każdą chwilą zaistniała sytuacja intrygowała go coraz bardziej.
 

Ostatnio edytowane przez sickboi : 06-03-2010 o 18:39.
sickboi jest offline