Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2010, 15:49   #9
majk
 
majk's Avatar
 
Reputacja: 1 majk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodzemajk jest na bardzo dobrej drodze
Vanja opierał się dwoma rękoma o rurkę balustrady napinając mięśnie trójgłowe i barków wypełniające grafitowe rękawy do granic możliwości, patrzył z pogardą i poczuciem wyższości na tłumy klubowiczów na parkiecie. Rzeszy gówniarzy gibających się z gracją pijanych sprężynek na podświetlanej w szachownicę podłogi w rytm „Quasi Nova Dance Machina”, skandujące ksywę deejay’a „Liquid... Liquid...”. Las rąk kołyszący się rytmicznie w stronę sceny i didżejki za którą młody chłopak zginał się wpół nad panelem, ekstaza unosiła się gęsto wzdłuż i wszerz wypełnionej po brzegi sali mieszając się z dymem, potem i alkoholem tworząc aurę klubu. Smród, do którego wciąż nie mógł przywyknąć. Biiip!
-Tak szefie?- dłonią musnął clicker za uchem.
-Już czas.
-... tak szefie- ale szef tego już nie słyszał.
Biuro właściciela klubu „Niebo” mieściło się nad parkietem głównej sali, stąd właściwie nazwa przybytku ale wbrew temu co mówią niektórzy nie chodzi o holograficzne projekcje euforycznych chmurek czy rozgwieżdżonego nieba wyświetlane na interaktywnym szklanym suficie podczas niektórych koncertów i występów... Szef Vanji jest wpływowym mafiozem, właściwie synem niedawno zmarłego wpływowego mafioza który zdążył przed śmiercią odchować i ustawić spadkobierców na mieście, by być precyzyjnym to dla jego ojca Vanja pracował przez ostatnie pół dekady. Teraz jest inaczej. Od dwóch lat wodząc wydział anty-narkotykowy za nos ze swojego klubu Andronij Borodin zyskał już poważny kapitał m.in. w postaci trzech klubów i posiadłości po ojcu. I ciągłość działalności w biznesie co jest chyba najtrudniejsze w tej branży, regularnie zasypuje wygłodniałych ćpunków WR-03 których nie stać na LN’y z aptek i klinik najróżniejszymi wariacjami X, LDSD, cox’u i nu-hery niczym narko-manną ze swojego „Nieba” na pustynię w niszy rynku narko-biznesu. Niewątpliwie musiał opłacać sporo psów żeby interes nie rypnął przy pierwszym nakazie przeszukania, niewątpliwie opłacał ich wystarczająco dobrze bo interes kręcił się jak nigdy.
Zapukał 3-krotnie po czym weszli z Vasilijem do gabinetu szefa.
-Vanja, ...Wasyl? –zapytał retorycznie, wskazując ich kolejno palcem.
-Tak szefie, -Vanja poklepał się lekko po biodrze a załamania na prążkowanej marynarce zdradziły kształt klamki pod nią,- auto stoi pod drzwiami, Łuka czeka na nas na miejscu.
-Świetnie. W takim razie wychodzimy, wiecie co robić.
-Da Furia, mamy wszystko pod ... -Vanja wyciągnął rękę po masywną aktówkę kiwając wielkim łbem w przód i w tył w geście zrozumienia jednak nie skończył zdania.
- Już to przerabialiśmy Vanja..., nie jestem nikim kurwa takim. A teraz, skończmy z tymi bzdetami, a wy skupcie się na robocie. Wychodzimy...
(...)

Granatowe BMW Vespro 3.0 CBI błysnęło multi-ksenonowymi reflektorami i zaczęło lekko szumiąc spod maski grzać silnik, goryle wsiedli do fury błyskawicznie i równie żwawo auto wyjechało spod błekitnego holografu NIEBO wycelowanego nad ścianą pierwszej bramki.
-To oni.. Zaczynamy.


Fairey:

O 21 do baru Hurricane przyszło dwóch facetów z twarzy podobnych zupełnie do nikogo, wszyscy razem tj. Isaac, Marek i goście przeszli na zaplecze lokalu. Bez słów stanęli po przeciwnych stronach stołu na którym zazwyczaj suszyły się naczynia. W torbie przynieśli fanty do upłynnienia, kolejno wyjmowali na blat zawartość: kunsztowna zapalniczka, jakieś świeże modele komunikatorów, dwa zegarki męskie Rolex’a i Swiss Timer’a i laptop DELL AI-ONE. Goście sprawiali wrażenie podenerwowanych wyciągając kolejne fanty z torby, wręcz przestraszonych jak na tak błahe łupy z napadu, nawiasem mówiąc chyba na przypadkowego przechodnia w garniaku. Na koniec jak się okazało gość zachował coś naprawdę extra, zapewne prawdziwy powód nadmiernej perspiracji i rozbieganego spojrzenia rabusiów, wyciągnął z torby czarną skórzaną aktówkę – spojrzał porozumiewawczo na swojego kolegę - którą otworzył i przekręcił na stole. Walizka była wypełniona prawie po brzegi pół-kilogramowymi torebkami z czarnym proszkiem. „Strzelba”, „uralski pył”, „urna” czy po prostu „Cox” w środku ważył lekko szacując 6-7 kilogramów. Z jednej strony pojemnika jakby brakowało dwóch pakietów, może sprzedali, może wzięli dla siebie, może też towar był ważony i tyle po prostu wyszło objętościowo. Marek niemo przyglądał się temu interesującemu spotkaniu, w końcu do tego zobowiązał go gospodarz w razie pokojowego przebiegu transakcji, a póki co nic nie mąciło ich spokoju. Danny oniemiał jak wszyscy jednak najszybciej z nich odzyskał rezon nadając ton dalszym wydarzeniom.
- No proszę, proszę, jednak nasz przyjaciel miał rację- spokojnym głosem Danny przerwał ciszę jednocześnie wyciągając z tylnej kieszeni scyzoryk,- skąd macie tyle pyłu? –wziął troszkę na ostrze i wytarł o wnętrze wargi. Skrzywił się na smak narkotyku.
-To długa i nudna historia, zależy nam na czasie- chciał przejść do sedna tego spotkania jednak zacięty wyraz twarzy gospodarza wymuszał odpowiedź,- powiedzmy że te rzeczy wypadły z auta podczas paskudnego wypadku samochodowego prosto pod nasze nogi. Czaisz..?
- Wyglądam Ci na idiotę? Co? Ale to nie konkurs na zabawną historyjkę, więc może masz jeszcze szansę tego wieczoru.
- Nie świruj dziadku, dogadamy się czy jak?
- Niech będzie... synku, wchodzę w to,- niby zmartwiony zatrzasnął wieko aktówki- zapalniczkę i rolex’a dorzucasz gratis. Dziesięć koła.
-Żartujesz człowieku?! Ten szit jest wart ze 100 tysiaków i dobrze o tym wiesz!- wybuchnął nagle drugi gość stojący nieco z tyłu.
-Znasz kogoś kto da więcej? Popytaj, może ktoś szuka tego szitu.- stary lis Donowicz uśmiechnął się paskudnie i chytrze, Fairey widział to poczucie przewagi wymalowane na twarzy Isaaca już wcześniej. „Kiedy to było?” – Dla was to i tak sam miód chciwe gnoje, bo nie wierzę żebyście wsadzili jednego eurocenta w ten biznes.
-Może..- zawahał się typek krzyżując ręce na klacie,- a może ktoś kto da więcej za taki rarytas bez mrugnięcia okiem. Tą walizką naćpasz pół miasta i jeszcze ci zostanie na wieczór w klubie!- dodał już trochę pewniejszym głosem chociaż nie na tyle by przekonać o tym kogokolwiek.
- Może gdybyście uprzedzili wcześniej o swoim rarytasie..., może gdybym miał milion w setkach pod ladą... i tarczę strzelecką z tyłu głowy z podpisem „10 kilo coxu za strzał”! Może wtedy, ale też wątpię. Więc skupmy się na „teraz” i bierz co daję albo spierdalajcie z mojego baru z tym wabikiem na przypał.
-Pierdolę to... on ma rację stary, zanim znajdziemy na to kupca... Nie... tak będzie lepiej, bierz kasę i palimy wrotki.- pierwszy zwrócił się do wspólnika wyraźnie zaniepokojony perspektywą długich poszukiwań albo szybkiej śmierci.
-Kurwa nie wiem, sam nie wiem... daj mi pomyśleć,- trudna decyzja zabarwiła jego twarz czerwono.- Dobra... Danny ty przebiegła gnido, cukierki na stół.
Danny jak przystało na starego żyda czującego interes miał przygotowaną pod ręką czarną torbę szeleszczącą plikami banknotów różnych nominałów uciułanych pewnie przez kilka lat legalnej i nielegalnej działalności. Torba ewidentnie nie czuła przywiązania- wylądowała głucho na stole i lekko przesunęła się w stronę kolesi pakujących łupy do drugiej torby po chwili sunącej tym samym torem w przeciwną stronę. Na obu końcach blatu trwały gorączkowe analizy, ci po prawej badali właśnie zakupiony towar spoglądając na siebie porozumiewawczo, ci po lewej ekspresowo przeliczali kolejne pliki.
-Łap.- Isaac rzucił czymś sześciennym w jego stronę, obiekt błysnął kilka razy obracając się w powietrzu by wylądować w ręce Faireya i okazać się nietuzinkową zapalniczką benzynową z motywem skorpiona i jakimś kamieniem z boku, prawie antyk, szczególnie z tą benzyną.
-8..., 8500.., 9..,9500..., 10. Zgadza się kasa, my też się chyba rozumiemy co do niebyłości tego zajścia, Danny, znajdziemy drzwi.- chłopaki chwycili torbę z gotówką i wręcz wybiegli z Huraganu zostawiając za sobą nieprzyjemną woń strachu w pomieszczeniu.


Malczenko:

Nie obchodziło go co sierżant powie emerytowi o wysadzonych drzwiach, myślał tylko o zleceniu, mogłoby w końcu przełamać okres stagnacji zawodowej Wiktora, który od wystąpienia z RANS’u niemiłosiernie się przeciągał.
***
Neonowe litery nad wejściem biły bezwstydnie różowym światłem na ulicę informując nielicznych przechodniów o tym co można znaleźć wewnątrz. „Cyber Fetysz” był podrzędnym klubem nawet jak na standardy WR toteż Wiktor obawiał się nieco czy aby Gujec nie wpakował go w jakąś paskudną pułapkę, bo który poważny zleceniodawca umawia się w takim szambie. Z drugiej strony równie dobrze mógłby go wystawić gdziekolwiek, Fetysz nie miał bramkarzy przy wejściu ani ochrony w środku co dawało wystarczająco dużą swobodę i poczucie bezpieczeństwa każdemu uzbrojonemu klientowi. Zaraz za drzwiami które z pewną niechęcią przekroczył rozciągała się główna sala klubu na której środku połyskiwała metalicznie kopuła baru, w kilku tubalnych kabinach wiły się nagie ciała tancerek, a w głębi pomieszczenia iskrzyły latarenki podłużnego korytarza. „Kabiny”. Na pewno nie był to najlepszy dzień na striptiz, puchy w środku świadczyły o tym dobitnie, maks pięciu kolesi tu i ówdzie plątało się po holu. Wiktor mijał obojętnie opancerzone podesty na których dziewczyny wyginały się w rytm muzyki i prawie puste stoliki ustawione wokół tych atrakcji, minął też bar-bunkier z którego przez małą szparkę perfidnie zerkała na niego para oczu. „1..2..3..4...”- mijał kolejno zamknięte drzwi w półmroku korytarza, a tętno rosło wraz z cyferkami na drewno-plastiku.
W kabinie siódmej już czekał na niego kontakt- mężczyzna w ciemnym garniturze siedział na kanapie po lewej stronie, Wiktor w specyficznym oświetleniu widział jedynie jego splecione dłonie i mankiety nad stołem, usiadł po drugiej stronie podium tancerki.
-Czy możemy operować rosyjskim, panie Malczenko? –zapytał tajemniczy mężczyzna.
-Oczywiście.
Sądząc po głosie poniżej trzydziestki, akcent Malczenko zakwalifikowałby jako południowo europejski, operował jednak rosyjskim bardzo biegle co budziło podejrzenia ex-żołnierza. Jedynym co było widać w czerwonym świetle lampki była tańcząca na podium pośrodku dziewczyna, piękna dziewczyna. I nie miało to związku ze szkaradami w poprzedniej sali, ta była naprawdę.. „Zdrowa”- poczuł lekkie podniecenie- a mężczyzna po drugiej stronie stołu jakby wyczuwając ten moment wydał dziewczynie krótkie polecenie by ta przysiadła się do Wiktora. Wielkie było jego zdziwienie gdy tancerka okazała się czymś więcej niż tylko ozdobą tego spotkania i przytknęła mu do szyi identyfikator hormonalny, była też precyzyjnym narzędziem do wykrywania kłamstw. „Seksowne i niepokojące połączenie...” Swoją drogą przysiągłby, że te poręczne zabawki kosztują koło sześciu stów za sztukę i są niesamowicie ciężko dostępne ze względu na zapotrzebowanie.
-Spokojnie olbrzymie, to tylko pare prostych pytań.
Dziewczyna zmysłowo szepnęła mu do ucha pod którym poczuł ukłucie igły, wolną rękę przesunęła w dół wzdłuż jego rozporka- ciecz w strzykawie do tej pory bezbarwna jak woda rozświetliła się lekko cytrynowym blaskiem. Dziewczyna rzuciła spojrzeniem na drugą stronę stołu skąd rozległ się głos zleceniodawcy.

-Zanim zaczniemy muszę sprawdzić czy spełnia pan kryteria do tego zadania –zamilkł na chwilę po czym jakby nic kontynuował- sam pan rozumie. Ze względu na pańską przeszłość nie możemy być zbyt ostrożni.
-Jesteście od tego dalecy. –woń perfum paraliżowała go jednak w objęciach nieznajomej. Zastanawiał się co nieznajomy miał na myśli mówiąc o przeszłości?
-Proszę odpowiadać na pytania możliwie krótko i rzeczowo, najlepiej potwierdzając lub negując, nie muszę chyba dodawać że to urządzenie zweryfikuje pańskie odpowiedzi i tym samym zaważy na dalszych losach naszej współpracy.
-Jeśli to konieczne... –Wiktor nie był nigdy badany analizerem hormonalnym jednak znał zasady działania urządzenia. Ciecz w zbiorniczku, tzw. Reagent Holmes’a, wystawiona na działanie pobieranych na bieżąco przez igłę próbek krwi reagowała na zawartość poszczególnych hormonów zmieniając barwę płynu w zależności od zmian składu krwii. System był nie do oszukania, hormony uwalniane przez mózg do krwi przy kłamstwie nie mogły być kontrolowane przez badanego w żaden sposób.
-Imiona i nazwisko?
- Wiktor Diemjan Malczenko
-Imiona rodziców?
- Anna, Diemjan
-Stopień wojskowy?
- Porucznijk, co to..
-Ile lat służył pan w Radzieckiej Armii Neo-Sowieckiej?
- Osiem lat.
-Czy był pan członkiem 1. Pułku Specjalnego Komandosów, „Kosa”? Jednostki dyscyplinarnie rozwiązanej w związku z tzw. „Masakrą w Sawojyszewie”?
Światło jakie dawała fiolka przy jego szyi nie zmieniło koloru ale widocznie zwiększyło natężenie.
-Tak.
-Czy w jakikolwiek sposób aktywnie bądź pasywnie współpracuje pan z rządową lub pozarządową organizacją, armią czy korporacją?
-Nie.
-Wspaniale, mam nadzieję że nie zanudziłem pana tym wstępem, przeszedł pan pozytywnie ten test, więc do rzeczy.- mimo tych wspaniałych nowin głos mężczyzny był zimny i ostry. – Pańskie zadanie poruczniku polega na odnalezieniu i „przejęciu” pewnej ważnej dla mnie osoby. Niezbędne dane dotyczące celu jak i procedury naszej współpracy znajdują się na tym micro-disc’u – dziewczyna wyciągnęła zza jego ramienia płytkę i rzuciła na jego nogi – który oczywiście nie może się wydostać z pańskich rąk.
-Jasne, zawsze wszystko jest na dysku...
-Czy ma pan jakieś pytania, poruczniku?
Oczywiście cała trójka wiedziała, że było to pytanie retoryczne bo o żadnych pytaniach nie mogło być mowy. Taki wybieg sugerował raczej rychły koniec tego kameralnego spotkania.
***

Z nieba lał się rzęsisty deszcz w kilka chwil pokrywając chodniki warstwą wody, żółte krawędzie kałuż kwasu z nieba kotłowały się pod naporem kolejnych kropli. Zatrzasnął drzwi stojącego wzdłuż chodnika Forda Sigmara z hukiem sugerującym pare zerwanych spawów. Gujec wyrzucił peta przez okno, w aucie było siwo od dymu tytoniowego, odpalił silnik i wyjechał na jezdnię.
-Udusić się idzie w tej komorze. Włącz klimę. Jedziemy do ciebie.
 

Ostatnio edytowane przez majk : 06-03-2010 o 16:34.
majk jest offline