Coś niebywałego. Amdris siedział właśnie w domku ćmiąc fajkę i przeglądając oprawioną w wytartą skórzaną okładkę, gdy z podwórza dobiegły piszczące głosy hobbickich latorośli. Te młode urwisy biegały po głównych uliczkach wioski nawołując mieszkańców do wyjścia z domów.
„Co się dzieje?” – pomyślał Amdris, wyjął z ust fajkę i ociężale wstał od stołu. Nim progi swego domostwa opuścił, wsadził jeszcze do ust kawałek sera i nałożył płaszczyk. Oślepiły go promienie słońca, dlatego zmrużył oczy i czym prędzej do tawerny się skierował, gdyż ku jego uciesze tam większość niziołków się kierowała.
- Karawana! Karawana jedzie! – krzyczały rozwydrzone dzieciaki energicznie gestykulując rękoma. Amdris zdziwiony uniósł brwi i przyspieszył kroku. Faktycznie, z oddali dało się zobaczyć zaprzężone w piękne rumaki koniki i siedzące na nich postaci, lecz jakoż Amdris sokolego wzroku nie posiadał, w żaden sposób nie potrafił owych przybyszy określić. Choć najprawdopodobniej byli to młodzicy z wioski pilnujący rumaków.
Chyżo mknął na wieczerzę do oberży. „Może poczciwy Bosso przygotuje coś specjalnego na dzisiejszą okazję? Wyborny z niego kuchcik”
Pchnął drzwi i w głównej izbie się znalazł. Już pachniało tu pieczonym, obsypanym aromatycznymi ziołami mięsiwem. Hobbit więc radośnie się uśmiechnął i ku szynkwasowi ruszył.
- Hej, drogi Bosso! Czubate piwo dla mnie!
I wtem uradował się niezmiernie, bowiem w kącie oberży, przy okrągłym oknie siedział jego wyborny przyjaciel, wspaniały myśliwy Finbrad.
- Jeżynka! - krzyknął. Nazywany tak hobbit od razu spojrzał w jego stronę. - Jak się trzymasz bracie? Co u ciebie? - zapytał, ściskając dłoń przyjaciela.
Jak miód lany na serce, tak wielce Amdris się radował. Przeżyli razem wiele wspaniałych chwil i spożyli równie wiele znakomitych posiłków. Przyjaźnie się utulili, a hobbit dosiadł się do stolika. Rezolutny syn karczmarza przyniósł niebawem napoje i Amdris pociągnął z kufla. Piwo smakowało wspaniale, zresztą jak zawsze w tej cnej tawernie.
- Ach, drogi Finbradzie, dawno się nie widzieliśmy. Przyjdzie czas na moje gawędy o życiu w wiosce tudzież twe opowieści ze szlaku, ale przyznam iż wolałbym ich wysłuchać w zaciszu domowego ogniska ćmiąc fajkę i pijąc herbatkę. Nie muszę chyba mówić, iż tak zacny gość jak ty, łowco, zawsze ciepłe posłanie i miękkie łoże u mnie zastanie. Moja norka dla Ciebie zawsze otworem stoi – znów pociągnął z kufla i wytarł nadgarstkiem piankę która ostała się na jego wąsikach - Powiadaj, cóż to za karawana do wioski przybywa? Dzieciaki między chałupami latają i o wieściach najnowszych rozgadują. Opowiadaj, byle chyżo.
Nim Finbrad wskazał palcem wesołą gromadkę stołującą się niedaleko szynkwasu, Amdris szeroko wybałuszył oczy. Dojrzał właśnie kompanię krasnoludów i elfów. Niebywałe. Gości tak znamienitych dawno Techwindle nie widziało. Chyba grubsza afera się szykuje.
Hobbit widział już w życiu przedstawicieli ras innych niż ludzie i niziołki, acz obecność takowych zawsze napawała go ciekawością i swoistym entuzjazmem.
- Wiesz po co przybyli? – odezwał się Amdris przechylając kufel i dopijając piwo.
Ostatnio edytowane przez Kirholm : 08-03-2010 o 14:05.
|