Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2010, 17:40   #10
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- W co się przebierasz ?
- Nie mam pojęcia stary, nawet nie wiem czy przyjdę.
- Eeee no co ty, każdy będzie, popijemy, pobawimy się, zresztą jak nie chcesz żeby ci przez następne miesiące wypominano twoją nieobecność to lepiej przyjdź. Zresztą chyba nie zamierzasz mnie tam zostawić samego? Po rozstaniu z Rose nie lubię tych samotnych imprez.

Rose była jedyną dziewczyną Henrego w Liceum, jednak rok wcześniej wyjechała z miasta z rodzicami, nowa szkoła, nowe życie a miłość do piachu. Co miał zrobić - nie miał jak udać się za nią a nawet gdyby mógł nie wiedział, czy gotów był na wyjazd i całkowitą zmianę życia. "Najwyraźniej nie była to jeszcze miłość..." Było to prawdą, oboje byli sobą raczej zauroczeni, lecz rozłąka szybko wykazała że nie był to epizod przez który oboje zmarnują swoje życie.

Lekcja szybko dobiegała końca. "Nareszcie" pomyślał słysząc rozlegający się dzwonek. Poczekał chwilę po czym sam ruszył się z ławki, wychodząc rzucił jeszcze grzeczne - Do widzenia - nauczycielowi. Po czym machając na pożegnanie znajomym ruszam w kierunku parkingu. Yamaha 50 wyglądała jak pomniejszony ścigacz, w niczym nie przypominając tradycyjnych skuterów z siedzonkami i miejscem na położenie nóg. Widok takowych jeźdźców zawsze kojarzył mu się z paralitykami na wózkach. "Wreszcie" Zasiadam na Yamahę, przekręcam kluczyk i odpalam elektrycznie maszynę. Brummmmm silnik wydaje piękny dźwięk, zachęcający do jazdy do pełnej kontroli. Wsiadam, rozglądam się za siebie i na boki, po czym ostrożnie odpychając się nogami cofam motor. Wykierowanie i pierwszy bieg rozpoczyna właściwą jazdę. Mknąc z zawrotną jak prędkością czuje przyjemny wiatr owiewający ciało, Yamahę prowadzę z przyjemnością, mając świadomość, że każdy mój ruch ciała wpływa na jazdę. Patrzę na dziewczyny które radośnie świergoczą do siebie w drodze do domu. Przechodnie, rowerzyści, właściciele mijanych posesji. "Uważaj na drogę a nie na pobocze" co chwila muszę oderwać wzrok od pobocza aby upewnić się że dobrze jadę i że w międzyczasie nie pojawiło się coś nowego przed lub za mną. Standardowo nie wracam też od razu do domu, "Wolę pojeździć sobie po mieście niż gnić w czterech ścianach, zresztą może uda mi się jeszcze kupić coś na ten cholerny hallowyn? A może po prostu wezmę ten czarny płaszcz i sztuczne kły jak rok temu? Wampir jest chyba najmniej problematycznym ubraniem..."
Zwalniam przed każdym zakrętem nie chcąc niepotrzebnie ryzykować, "Kilka wywrotek - choć przy małej bądź zerowej prędkości już mi dało do myślenia i nie zamierzam popełniać tych samych błędów"

W końcu dojeżdżam do domu, nie tak zmęczony jak gdybym wrócił wprost ze szkoły, idę do pokoju po drodze witając się z rodzicami, po czym zasiadam przed komputerem pozwalając sobie na chwilę różnorakiej rozrywki. Za lekcję się nie biorę nie ma sensu, w przed dzień hallowyn nauczyciele i tak nic nie zadają wiedząc, że młodzież jest zajęta szykowaniem się do imprezy... Dopiero włączając tv i słysząc lokalne niusy zdałem sobie sprawę, że nie tylko hallowyn będzie zajęta cała młodzież z Fell's Tomb - no może nie cała... "Nawet nie wiedziałbym o istnieniu tego zespołu gdyby nie ta wiadomość... może i będzie ciekawie? Choć raczej niekoniecznie, widok dziesiątek ...a może setek podjaranych nastolatek niekoniecznie należy do najciekawszych...nie gdy nie ty jesteś obiektem ich podjarania. " Ta wiadomość wymagała jednak reakcji, " To może być ostatni spokojny dzień w tym mieście..." Nie myśląc długo ponownie chwytam za kask i skórzaną kurtkę, po czym kieruje się po skuter. Po drodze, z szafeczki wyciągam także skręta z którym zamierzam jechać na klimat. jest tyle pięknych miejsc...ale najlepiej będzie jak wyjadę poza miasto i tam na łonie natury sobie zapalę. "
"Było przyjemnie" - pomyślałem gdy wieczorkiem wróciłem do domu, niemal od razu ruszając w stronę kuchni aby coś sobie odgrzać. Oczy mam w porządku, kropelki ślicznie działają... a rodzice, na szczęście już dawno przestali rozpoznawać zmianę w zachowaniu Henrego, szczególnie odkąd palił niemal dzień w dzień, co prawda niewiele, ale wystarczało aby wprawić się w stan przyjemnego relaksu.
"Jedzenie zawsze smakuje lepiej po trawce" - z apetytem pochłaniam smażone skrzydełka kurczaków, podjadając chlebek i popijając colą. Potem idę do pokoju, spędzam z godzinkę przy kompie, idę się umyć i spać.


27 października


Rankiem oczy wciąż jeszcze są ociężałe, nie tylko przez sen, ale i przez palenie poprzedniego dnia. "Zawszę gdy palę wieczorem, rankiem jestem ociężały... może capuchino..." - jak pomyślałem tak zrobiłem, ruszyłem do kuchni zaparzyć lekką śniadaniową kawę, po czym skierowałem się do łazienki. Gdy skończyłem poranną toaletę kawa była już gotowa, rodzice także szykowali się do wyjścia, mama szykowała śniadanie - włącznie z znienawidzonymi przezemnie kanapkami, a ojciec właściwie już żegnał się z rodziną wychodząc przez próg. Musiał codziennie poświęcać godzinę na dojazd do pracy, ale o zmianie miejsca zamieszkania nie było mowy, gdyż mamie starczało zaledwie 5 minut. Mogła więc spokojnie na pocztę dojść piechotą.

Biorę paczkę fajek i wyciągając jedną z rogu - osłoniętą pazłotkiem, chowam tam blanta. Po czym ruszam do szkoły, czując że dziś , tuż przed balem będę miał niejedną okazję do zapalenia w czasie przerwy, jak do tej pory nauczyciele też się nie skapli, kropelki do oczu robią swoje, a jak mnie wezwą do odpowiedzi to powiem że nie jestem przygotowany. Najwyżej pałę dostanę którą na trzeźwo poprawię i tyle. Wielkie mi co" Zadowolony z planu na dzień, zbieram się do ponownej jazdy skuterem.
Jadąc po drodze spotykam Kate. Widzę że czeka a niebo się chmurzy... " Co prawda zmoczona Kate wyglądała by o wiele ponętniej, ale jej przecież tego nie zrobię..."
Zatrzymuję się koło niej, spokojnie i bez popisówek, zdejmuję kask i pytam się jej
- Podwieźć Cię?
- Ok w sumie wygląda jakby miało padać - odpowiedziała
- No to wsiadaj, podaję jej kask i odchylam nóżki dla pasażera, przypominam sobie jednak nagle o jej chłopaku Robercie, rozumiejąc już chwile konsternacji jaką Kate objawiła tuż po moim pytaniu. " Ech chyba lepiej będzie jak coś wspomnę..." - Robert nie będzie zastanawiał się gdzie jesteś? A zresztą zadzwonisz jak dojedziemy, trzymaj się.
"Skoro już jej zaproponowałem podwiezienie to nie będę się już wycofywał, zresztą przecież mu jej nie odbijam..."

Jazda jest dwakroć przyjemniejsza, jak zawsze kiedy jeżdżę z kobietą jako pasażerem, choć zamiana ról byłaby pewnie jeszcze ciekawsza. Kate oplata mnie miło nogami, co by nie było z tyłu nie mam zbyt wiele miejsca dla pasażera...to tylko skuter. Uśmiecham się z przodu szelmowsko, i jadę dalej. "Dobrze że prawie pada, w słoneczny dzień Robert by mi pewnie nie podarował" - jazda jest przyjemna choć krótka. Po jakichś dziesięciu minutach docieramy do parkingu szkolnego. Zatrzymuję Yamahę i pozwalam zsiąść Kate, zabieram jeszcze od niej kask, nim wyłączam i całkiem unieruchamiam maszynę.
- To do zobaczenia na lekcji - mówię ruszając powoli w stronę szkolnej szafki
- Do zobaczenia, dzięki za podwiezienie
- Nie ma sprawy " Cała przyjemność po mojej stronie... i jeszcze mi dziękują...ech"
Widzę jednak prawdziwą burzę na choryzoncie - Roberta, kierującego się do mnie agresywnym krokiem, próbującego zabić mnie spojrzeniem, odsłaniam jedynie szybkę nie zdejmując kasku i odsuwam się od motoru.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 10-03-2010 o 19:46.
Eliasz jest offline