Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2010, 00:36   #2
pteroslaw
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Młody akolita Sigmara spędzał kolejną bezsenną noc na modlitwie i rozmyślaniach. Targały nim sprzeczne emocje z jednej strony był szczęśliwy że wypełnił przysięgę złożoną bogowi a z drugiej strony zastanawiał się czy dobrze zrobił ratując wszystkich którzy przebywali w "rzeźni" w końcu nie zrobili mu nic złego ale nie byli to przykładni obywatele to byli gangsterzy. Modlił się do Sigmara własną wymyślona modlitwą "Sigmar jest młotem który uderza w mych wrogów, jest światłem które mnie oświeca i jest skarbnicą która udziela mi wiedzy i rady". Młody akolita był wściekły, kapłan którego zapytał o udzielenie mu ślubów kapłańskich go zignorował i w dodatku popatrzył na niego jakby Animositas był robakiem którego należy zdeptać. Sigmarita był pewien że na możliwość przyjęcia ślubów zasłuzył już kilku krotnie, ratując Berencjusza który wysłał go do tej zapyziałej dziury, oraz biednego Mathieu który nie przeżył spotkania w "Rzeźni". A ten człowiek który nie udzielił by im gościny gdyby nie znak Sigmara śmiał mówić mu że nie jest godzien przyjąć ślubów, w dodatku po tym jak Animositas prawie zginął wypełniając przysięgę daną Sigmarowi. Od tamtych zdarzeń minęły już trzy miesiące jednak Animositas ciągle do nich wracał zastanawiając się czy postąpił słusznie. Młody akolita z pokorą znosił to jak traktowali go inni sigmarici swój czas spędzając na różnych rozmowach z współlokatorami. Zwłaszcza z inteligentnym jak na tych ludzi Tupikiem. Młody akolita znów wrócił do swego zwykłego rozkładu dnia. Modlitwa, mnóstwo modlitwy. Inni też się modlili ale Animositas wiedział że modlą się z przymusy, nie przeszkadzało mu to. Sam akolita nie modlił się tylko do Sigmara modli się także do Vereny aby ta obdarzyła go zdolnością sprawiedliwych osądów oraz do Ulryka aby ten dopuścił że gdy Animositas biedzę wracał do Altdorfu nie było zimy. Inni sigmarici traktowali go jak powietrze lub trędowatego, to bolało. Animositas nigdy nie był uścieleniem cnót Simgara ale też nigdy nie złamał danej mu przysięgi ani żadnej zasady zakonu.

Aż wreszcie nastąpił ten dzień gdy przywódca klasztoru wezwał ich do siebie. Mówił że muszą opuścić świątynię. Gniew który kumulował się w Animositasie od trzech miesięcy osiągnął wtedy masę krytyczną i po prostu znalazł ujście przez usta młodego akolity. W dodatku mistrz zakonu nie chciał oddać mu wisiorka Miżocha do którego Animositas miał największe prawa.

-Co!? Ty śmiesz mnie wyrzucać ze świątyni?- Wykrzyczał Animositas. Czul że to niesprawiedliwe. Ty masz obowiązek udzielić mi gościny w świątyni tak długo jak będę tego potrzebował. Ja mogę w tej świątyni zostać tak długo jak będę nosił ten znak na szyi.- Powiedział Animositas wyciągając spod ubrania znak Sigmara Młotodzierżcy. -Ja rozumiem że nie chcesz mnie tu gościć ale nie możesz odmawiać mi gościny za coś co uważasz za błąd. Nigdy nie rób takich rzeczy ale ty należysz do tych kapłanów którzy mnie zapamiętają i nie wpuszczą do zakonu choćbym dzierżył w ręku Ghal maraz. Ty siedzisz w zakonie podczas gdy w mieście rozwija się kult chaosu. Ja go szukałem a ty co robiłeś? Może ci przypomnę co przysięgaliśmy "Przysięgam za wszelką cenę zwalczać chaos i zielonoskórych." Stawałem oko w oko ze stworami które ty widziałeś tylko na obrazach ksiąg. Wypełniałem swe powołanie jednocześnie rozmyślając nad tym że szukamy chaosu wśród tych u których nie trzeba. Zwalczamy tylko tych z widocznymi mutacjami albo tych których złapiemy na rytuale. A co z tymi którzy wyznają chaos codziennie a nie mają mutacji? Chaos jest wśród nas trzeba go tylko poszukać. My sigmarici winniśmy zwalczać chaos a nie siedzieć w klasztorze i czytać jakieś księgi. Jestem zatem szczęśliwy że opuszczam to miejsce. Zapamiętaj jednak że po śmieci Verena nie będzie ci tak łaskawa. Mam nadzieje że w czasie walki opuści cię także Ulryk. Za to co zrobiłeś. Za to że wyrzuciłeś sigmaritę ze świątyni należy ci się wszystko co najgorsze.

Młody akolita odebrał swoje rzeczy i opuścił klasztor. Prowadzili go drogą. Ktoś chciał zobaczyć tupika, Animositasa to nie obchodziło. Był zbyt zdenerwowany tym że został potraktowany jak robak i wyrzucony ze świątyni Sigmara. Więc to co działo się z Tupikiem obchodziło go naprawdę niewiele.
 

Ostatnio edytowane przez pteroslaw : 14-03-2010 o 00:43.
pteroslaw jest offline