Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2010, 12:28   #8
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Calimenthar rozglądał się ciekawie po gospodzie, chociaż pewnie hobbici budzili w nim identyczne zaciekawienie, jak ich niewielka grupka, w nich. Och, Gondoryjczyk nie miał złudzeń, że to on stanowił clou atrakcji gospody "U bosego Bosso". Raczej była nią jego towarzyszka. Wprawdzie szczupła, atrakcyjna dziewczyna zapewne w ich oczach nie mogła się równać z przaśnymi, okrąglutkimi mieszkankami Shire. W jego oczach wyglądało to zdecydowanie inaczej, ale hobbitom się trochę nie dziwił. Jaki chłop chciałby ożenić się z dziewczyną przewyższającą go wzrostem o półtorej głowy i na tyle delikatną, że w łożu trzebaby chyba stosować specjalne środki bezpieczeństwa, czy rozwagi, żeby jej przypadkiem nie skrzywdzić swym solidnym niziołkowym ciężarem? Dlatego może nie sama uroda elfiny, ale jej wyjątkowość oraz nieuchwytny posmak obcości nie pasującej już do krain Śródziemia, pobudzały ciekawość miejscowych. Z tego, co zdołał się dowiedzieć od Finbarada, byli to ludkowie prości oraz konkretni, ale nawet wśród nich tak rzadki gość, jak elf, stanowił miłe oderwanie się od codzienności.

Ale nawet taki solidny naród miał swoje problemy. Hobbit, którego Finbarad nazwał Jeżynką niezwykle sugestywnie przedstawił kłopoty, które nękały ich osadę. Calimenthar musiał przyznać, że hobbit miał niemałe zdolności w zakresie przemówień. Siedzieli sobie po kilku kufelkach spodziewając się jakiejś opowieści niezwykłej lub pieśni miejscowego waganta, tymczasem on wspomniał prawdziwa historię, która realnie działa się tu i teraz właśnie. Zrobił to przy tym tak doskonale, że mimo początkowej rezerwy Dunadan mimowolnie został wciągnięty w cała sprawę i odruchowo zaczął myśleć nad możliwością rozwiązania. To było pewne, że hobbici, nienawykli do takich wypadków, jakie miały miejsce na farmach Fundera, Wegeola i Pilu. Ba, większość spośród nich nie widziała nawet powodu, żeby zamykać drzwi na noc, czy po prostu wychodząc gdzieś. Wprawdzie on tez nie zajmował się takimi sprawami, ale jego miecz mógł się w tym zakresie przydać.

- Chciałem poznać hobbitów? - zastanawiał się. - Cóż więc lepszego, niżeli wziąć udział w całej sprawie? Pomoże się tym zacnym ludkom, a i będzie okazja do zaspokojenia własnej ciekawości. Tyle że – ocenił – mój miecz to trochę mało. Napady nocą się dzieją, bystrookie więc spojrzenie elfiej dziewczyny byłoby niezwykle przydatne. Do wytropienia zaś śladów, jak nic pasowałby Finbarad, który pewnie ma, jak nikt, nocą do takich spraw. Do tego dodajmy jeszcze jednego, czy dwóch miejscowych, znających okolicę i w takim zespole podjąć by się można wytropienia owych rozbójników.

Ale to było coś jeszcze. Ta spokojna osada, miejsce, w którym nigdy nic się nie działo, nagle zamieniło się w coś niepewnego, gdzie, jak zauważył Jeżynka, rodzice bali się wypuszczać dzieci po zmroku na podwórko. Dziwne. Akie wydarzenia na pograniczu gondorsko – haradzkim mogły stań na porządku dziennym, ale wśród spokoju tej sennej oazy, wydawały się czymś szczególnym

- Mathon vorn ... - (Wyczuwam ciemność) – szepnął do siebie po sindarińsku tak cicho, że zapewne tylko czuły słuch elfiej dziewczyny mógł usłyszeć te niepokojące stwierdzenie.
- Chętnie pomógłbym naszym gospodarzom – powiedział po chwili do elfiny i tropiciela. - Jeżeli przyłączyłby się do nas jeszcze ktoś dobrze znający miejscowe ścieżki, może dalibyśmy radę uchronić tych biedaków przed następnymi napadami.
 
Kelly jest offline