Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-03-2010, 17:11   #3
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Biblioteka? - Rav miał co najmniej mieszane uczucia. Mycie rąk przed kolacją - to jeszcze potrafił zrozumieć, natomiast czytanie przed jedzeniem? Nie wierzył co prawda w głupoty, jakie niektórzy powiadali. Że czytanie źle działa na żołądek. Że można się rozchorować, gdy się czyta przed jedzeniem... Amarys czytała stale i wciąż i jakoś jej to nie szkodziło. Apetyt ciągle miała, a lazaret jej nie oglądał od nie wiadomo kiedy. Ale teraz miała być kolacja... Nie dość, że stracili dużo czasu przez te nieszczęsne owce... No fakt. Zagadali się troszkę... Ale jeśli się spóźnią, to pewnie pójdą spać o suchym chlebie... I dobrze, jeśli na tym się skończy. Ojciec Edrin nie lubił spóźnialskich...
- Biblioteka? Teraz? - powtórzył.
- A kiedy - potem będzie już zamknięta przecie. No choooodź, to tylko chwila. - zamarudziła dziewczyna wiedząc, że i tak postawi na swoim. Dobrze zresztą pamiętała gdzie leży książka, więc spóźnienie na Nakładanie im nie groziło. Prawdopodobnie.

Znał dobrze te jej "chwile". Najpierw będzie szukać, a potem zacznie czytać jakąś, całkiem inną, na którą trafi przypadkiem i od której nikt nie zdoła jej oderwać. "Bo to takie ciekawe...", "Bo inaczej nie zdołam jej dostać...", "Bo...". Ale Amarys już skręciła w boczny korytarz, ciągnąc go za rękę i paplając o wspaniałej opowieści, która jak ulał przypasuje do nocnej wyprawy.

Rav szedł po cichu za Amarys, przeklinając równie cicho pomysły, jakie od czasu do czasu przychodziły do głowy tej postrzelonej dziewczynie. Za niektóre powinna dostać po prostu w tyłek, ale ojciec Edrin powtarzał im ciągle, że kobiet nie należy bić. Co prawda Rav nie był pewien, czy tą podfruwajkę można zaliczyć do kobiet, ale... Przyjrzał się rysującej się przed nim w cieniu sylwetce Amarys. Ostatnio jakby coś się w niej zmieniło. Trochę tu, trochę tam... Jakby się tak zastanowić, to "tam" nawet więcej niż trochę.

Zagapił się chyba i o mały włos wpadłby na Amarys, która zatrzymała się nagle.
- Cichooo! - szepnęła. Jakby to nie ona paplała bez przerwy od kilku chwil. - Tam ktoś jest...
Jakby sam tego nie słyszał. Zza niedomkniętych drzwi biblioteki dobiegał czyiś głos... Głos, choć niezbyt głośny, to jednak znajomy.
Stam? W bibliotece? Prędzej by się spodziewał tego, że Owca, miast na pastwisko, przybiegnie tutaj. Stama do książek kijem nie można było zagnać, a jego znajomość liter ograniczała się - jak się zdawało - do z trudem nabazgranego "S". Na zapamiętanie pozostałych liter, składających się na swoje imię chyba nie starczało mu energii. Bo miejsca w pustej głowie miał chyba po dostatkiem. Rav chwycił Amarys za ramię i obrócił w swoją stronę.
- Co robimy? - spytał bezdźwięcznie. - Wchodzimy? - Gestami zasygnalizował wślizgnięcie się do biblioteki.
Pomysł był średniej jakości. Przeszukiwanie zawartości księgozbioru w obecności Stama... To raczej nie mogło się udać, za to z pewnością mogło doprowadzić do konfliktu. Poza tym niemal pewne było, że tam, gdzie jest Stam, tam są również jego dwaj przydupasy, Deran i Brideran. A to nieco zmieniało stosunek sił. Nawet z Amarys przy boku szanse na wyjście cało z takiej opresji były... średnie.

- Zgłupiałeś chyba - fuknęła Amarys. - Ani mi się śni spotykać z tymi palantami; starczy że codziennie kręcą się na widoku, zamiast utopić się w jakimś bagnie, gdzie ich miejsce. - Odwróciła się by odejść, jednak kolejny znajomy głos osadził ją na miejscu. Trzmiel! A niech to licho porwie! Że też ten magiczny mól musiał im się akurat napatoczyć. Nie wyjaśniało to co prawda obecności tych małych dręczycieli w bibliotece - mieli lepsze miejsca na dręczenie kaleki, a i dziwnym było, że zdobyli się na opuszczenie kolacji. Ich apetyt dorównywał niemal bezmyślnemu okrucieństwu jakie sobą prezentowali.
W dziewczynie narastał gniew - i na chuliganów, i na Trzmiela, że ośmielili się być o tej porze w bibliotece, psując im plany i narażając na szwank całą nocną wyprawę. Toteż nie miała zamiaru puścić im tego płazem. Wciągnęła powietrze i wrzasnęła na całe gardło:
- Ojcze Helbinie! Ojcze Helbinie! Ktoś światło w bibliotece zostawił, księgi zaraz spłoną!!! Ojcze Helbinie!! - pociągnęła Rava za rękę dając znak, by pobiegli korytarzem. Wcale nie uśmiechało jej się spotkanie z tymi trzema pod drzwiami biblioteki, a na głównym korytarzu figę im zrobią. Poza tym tupot biegnących stóp powinien napędzić im niezłego stracha. A potem... lanie i głodówka. Amarys uśmiechnęła się złośliwie pod nosem.

Rave w pierwszej chwili nie bardzo wiedział, czy zasłonić usta Amarys, czy też zatkać sobie uszy. Przenikliwy głos dziewczyny niemal wywiercił mu dziurę w mózgu.
- Na niebiosa Krynnu... - wyszeptał.
Miał nieco inny plan... Przy odrobinie szczęścia mogliby się wślizgnąć na palcach do biblioteki. Zajęty swą ofiarą Stam z pewnością nie zauważyłby nowych uczestników zajścia... dopóki nie oberwałby zydlem. Z pozostałą dwójką jakoś daliby sobie radę.
Plan rycerski zbyt nie był, ale zawsze dałoby się to podciągnąć pod chwalebne ratowanie słabszego... Jednak do jego realizacji nie doszło, ze znanych już pewnie całemu światu powodów.
Nie wahając się ruszył za Amarys.
Gdyby przypadkiem wpadli w ręce któregoś z kapłanów... Cóż. W tym przypadku mówienie postanowił pozostawić w rękach Amarys. A raczej w ustach. Skoro ich w to wpakowała, to może pogłówkować, by ich z ewentualnych tarapatów wyciągnąć.
 
Kerm jest offline