Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2010, 23:06   #4
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Można było polubić Høybuktmoen... W każdym razie można je było polubić w okresie polarnego lata. Bo w zimie to było koszmarne miejsce. Ciemne i nudne. Ale przynajmniej spokojne.
Życie w bazie toczyło się swoim powolnym rytmem, może nawet trochę zbyt usypiającym.
Choć ostatnie wydarzenia, nieco rozbudziły Janka z tego „zimowego” snu. I nie chodzi bynajmniej o katastrofę F-16.
Lecz teraz... najważniejsza była akcja ratunkowa. Na odprawie wyłożono szczegóły, oraz ustalono podział grup na „międzynarodowe”... zapewne w celu zacieśnienia więzów.
To Janka akurat nie martwiło... Większym problemem była sama akcja. Nie mówił tego głośno, ale rozbicie się z dala od cywilizacji przy obecnej pogodzie oznaczało raczej śmierć.

Kolejne niespodzianki czekały na Janka później. Przydzielono do jego grupy cywila...Niejakiego Spencera. Po kie licho? Janek nie był z tych co zadają takie pytania.
Trafił do grupy pod dowództwem kapitana Ipatowa, którego trochę znał. Przy czym trochę oznaczało parę rozmów przy różnych okazjach. O ile Ipatow i zapewne Evans to byli urodzeni żołnierze, o tyle podhalańczyk się takim nie czuł. Cóż, są żołnierze i ludzie odbywający służbę wojskową. Rosiński zawsze się do tych długich zaliczał, mimo że był zawodowym żołnierzem.
Ale nie czas na takie rozmyślania. Janek zaczął zbierać sprzęt potrzebny na taką wyprawę.
Podstawą był karabinek wz. 96 "Mini Beryl" i dwa zapasowe magazynki do niego.


Wyprawa ratunkowa, wyprawą ratunkową, ale żołnierz bez karabinu to d...eee.. wiadomo co, a nie żołnierz. Do tego dochodził też drugi produkt polskiej myśli technicznej pistolet WIST-94 i dwa magazynki do niego.


Do tego dochodziły dwa granaty RGO-88...


I na tym kończył się sprzęt, który trzeba było ze sobą zabrać z racji zawodu. Bardziej przydatne były dwa granaty hukowo-błyskowe spokojnie mogące odpędzić każdego drapieżnika.


Rakietnica... nadal przydatna w XXI wieku, zwłaszcza w takich warunkach jakie panowały na zewnątrz.


Sześć pocisków do niej było, aż nadto.
Poza tym: czekan, lina wspinaczkowa, karabińczyk, latarka, radiostacja, krótkofalówka, GPS, saperka, nóż wojskowy. Wszystko co potrzebne przy takich warunkach i kilka osobistych drobiazgów.
Do tego kevlarowa kamizelka kuloodporna, hełm, google, ubranie zimowe.
I Janek był gotów.

Krótki przelot i wylądowali tuż w pobliżu lasu...Był, zimno, ciemno, wiał wiatr i sypał śnieg. Nie ma to, jak wyprawa ratunkowa w takich warunkach. Ale nikt nie powiedział, że ma być łatwo. Ruszyli do przodu, przed nimi wędrówka w ciężkich warunkach. Forsowny marsz, jeśli mają zrobić coś więcej niż tylko przynieść czarną skrzynkę z rozbitego F-16.
Tymczasem pogoda się pogarszała, a i łączność zawodziła. Ostatni komunikat Jan nadał przy dużej ilości pisków i zgrzytów, oraz niewyraźnej odpowiedzi z bazy...szlag.
Jeszcze dojdzie do tego, że ratowników trzeba będzie ratować.

Śnieżyca przybierała na sile i kapitan zarządził postój, a potem...

Potem wszystko się działo zbyt szybko, by Jan mógł zrozumieć co się stało. Upadek w toń wodną, zatonięcie...i... no właśnie.

Jan po ocknięciu rozejrzał się. I stwierdził, że ich sytuacja nie trzymała kupy. Powinni byli utonąć i zamarznąć, powinni byli umrzeć. Może umarli? Jeśli tak, to tu za spokojnie na piekło, a po niebie spodziewał się... aniołów. Gdzie niebiański klucznik?
Czyściec?...Bzdura. Nie mógł być martwy. Gdzie światełko w tunelu, gdzie zmarli krewni?

Nie skomentował wypowiedzi Evansa. Bo, po co komentować jedyną sensowną opcję?
Jan usiadł nad brzegiem jeziora, by poukładać fakty. Stracił przytomność w nocy tonąc. Powiedzmy że jakimś cudem wydostał się z kipieli wodnej i wylądował tu...Tu, to znaczy, gdzie? To nie mogła być Norwegia, mimo lasów przypominających te norweskie. Było zdecydowanie za ciepło i brakowało śniegu, który wczoraj (?) padał obficie. Spojrzał na zegarek...wskazywał na 16:00. Wyruszyli z bazy o 13:00. Data była taka sama. Minęło więc ledwie kilka godzin.

Jan Rosiński uruchomił „jakimś cudem” radiostację i zaczął mówić.- Tu grupa kapitana Ipatowa, Høybuktmoen odpowiedzcie. Tu grupa kapitana Ipatowa, odbiór.-
Zero odpowiedzi, ciągle jednostajny szum. Podporucznik zmieniał częstotliwości, ale nic to nie dało. Łączność z Høybuktmoen była całkowicie zerwana.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 17-03-2010 o 23:19.
abishai jest offline