Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2010, 20:01   #8
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Evans ucieszył się, że dowódca i pozostali poparli jego propozycje zostania na brzegu jeziora. Szybko przejrzał cały ekwipunek i sprawdził, czy jakieś rzeczy ucierpiały. Na szczęście zapobiegliwość i wodoodporna tkanina plecaka i munduru, ocaliła wszystko w znakomitej większości. Rozpalony ogień wykorzystał do wysuszenia przemoczonego munduru i bielizny. Biały kombinezon maskujący zwinął w rulon i wrzucił do plecaka, nigdy nie wiedział, do czego może się jeszcze przydać. Wieczorem wszyscy się posilili suchymi racjami, jakie zabrali ze sobą. Tim siedział jeszcze kilkanaście minut przy ognisku, zanim położył się spać. Jego warta przypadała tuż nad ranem.

Poranek był dość chłodny, choć dało się wytrzymać. Około brzasku od jeziora nadciągnęła delikatna mgła, ale ciepłe promienie słońca szybko ja rozpędziły. Spencer najwyraźniej miał wszystkie rozkazy i łańcuch dowodzenia głęboko w dupie. Evans nie zamierzał tego komentować, choć do tej pory kapitan Siergiej, nie zrobił na nim jakiegoś oszałamiającego wrażenia, jednak póki, co postanowił, że będzie grał rolę, jaką mu wyznaczono.

Jedząc posiłek przyrządzony przez Chrisa, analizował informacje, jakie do tej pory udało im się zdobyć.
AKTUALNA LOKALIZACJA: Na pewno nie Ziemia, lecz planeta podobna do niej. Północna półkula tejże planety.
PORA ROKU I CZAS: Wiosna, przynajmniej na to wskazuje stopień wegetacji roślin i amplituda temperatur.
PRIORYTETY: Zabezpieczyć posiadany ekwipunek. Znaleźć bezpieczne miejsce do zamieszkania. Zrobić wywiad terenu i okolicy. Zlokalizować rdzenną populację. Przeprowadzić działania wywiadowcze – zalecana obserwacja z daleka i ocena liczebności, zwyczajów, zaawansowania technologicznego i społecznego. Nawiązać ewentualny kontakt. Powócić do domu.

Nauczono takiej chłodnej analizy sytuacji. To było jak Dekalog, dzięki temu minimalizowało się margines błędu i podejmowania niewłaściwych decyzji. Teraz jednak Timowi wydawało się, że ich jedynym zadaniem będzie po prostu przeżyć.

*****


Rozkaz Ipatowa wydawał się sensowny. Dlatego zostawił plecak i resztę ekwipunku i zabrał ze sobą tylko karabin szturmowy i lornetkę. Rozejrzał się wokół i zlokalizował najwyższy topograficznie punkt terenu w odległości zastrzeżonej przez Ipatowa. Było nim wzgórze, raczej niewysokie, łagodnie opadające jednym stokiem ku jezioru, z jego szczytu nie dało się zobaczyć nic daleko, ale stojący na nim wielowiekowy zapewne dąb szypułkowy był idealnym miejscem obserwacyjnym.

Tim nie miał zamiaru sprawdzać rewelacji Spencera, skoro zatrudniło go dowódctwo, by prowadził z innymi żołnierzami szkołę przetrwania, to musiał być dobry. Choć wątpiłby przeżył w miejscach, w jakich jemu zdarzało się już być. Nie zamierzał jednak nikomu nic udowadniać, wyrósł z tego ostatnio, zresztą samo życie i ekstremalne sytuacje lepiej weryfikują człowieka niż jego kwalifikacje.

Drzewo było naprawdę potężne, obwód pnia u dołu mógł mieć i ze trzy metry, albo i więcej, zostawił karabin na dole, tylko by mu przeszkadzał w wspinaczce. W tych okolicznościach, bez dostępu do cywilizacji, złamanie nogi mogło oznaczać w najlepszym wypadku trwałe kalectwo, w najgorszym śmierć. Liście dębu dopiero zaczynały się budzić do życia z wiosennych pąków, dlatego widoczność z góry miał całkiem przyzwoitą. Drugiego krańca jeziora nie zdołał zauważyć, musiało być spore. Las przed nimi także ciągnął się po skraj widoczności. Gdzieś w dali majaczyły górskie wzniesienia, pokryte śniegiem turnie odbijały promienie słoneczne. Puszcza, bo tylko tak można była ja nazwać musiała być naprawdę stara i nienaruszona przez człowieka, przynajmniej nie w stopniu, jaki znali z Ziemi. Nad jednolity dywan zieloności lasu, co jakiś czas wzbijały się gałęzie jeszcze potężniejszych drzew, tych, które miały wystarczająco dużo uporu by jak najzachłanniej pobierać życiodajne promienie Słońca. Zauważył kilka ptaków, z jakichś większych gatunków, ale z tej odległości nie rozpoznał gatunku. Nie zauważył natomiast niczego, co by mu się bardziej przydało, żadnych dymów wznoszących się spomiędzy drzew, żadnych śladów budowli wzniesionych ludzką ręką, żadnych oznak cywilizacji w jakimkolwiek stopniu.

Wrócił na dół i skierował się ku obozowisku relacjonując kapitanowi wszystko, co zauważył. Rozkazy rozkazami, musiał się słuchać. Widać zostały im dwa rozwiązania i dwie drogi, jednak wybór nie należał do nich, lecz do dowódcy, niestety póki, co jego decyzje nie przyniosły im szczęścia.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline