Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2010, 11:13   #9
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Już w starożytności odkryto, że zdrowy mężczyzna może nosić na sobie ładunek nie większy niż 40 kg, bez uszczerbku na szybkości czy wytrzymałości. Tyle to nosili na sobie żołnierze podczas długich i niebezpiecznych misji. A ponieważ to miała być zwykła akcja ratunkowa sprzętu, a tym samym i ciężaru, było mniej.

Droga, którą szli nie była zbyt szeroka, ale dla ludzi wystarczająca.



Słońce bez trudu przedzierało się przez gałęzie, na których dopiero co zaczęły pojawiać się liście. Jasnym jednak było, że za dwa, trzy miesiące, gdy korony drzew będą bujne, nie będzie tu tak jasno.
Ptaki poćwierkiwały to tu, to tam. Co jakiś czas drobna lub większa zwierzyna przecięła im drogę. W zasadzie mogliby uznać, że są w jednym z europejskich krajów. Gdzieś w oddali dał się słyszeć ryk jeleni. Na jednym z drzew przysiadł dzięcioł i zaczął rytmicznie stukać w jego pień.
Złapane prze Spencera ryby, chociaż nie przyprawione, były pożywnym śniadaniem. Ale nawet przy niepełnym obciążeniu szybko zostały spożytkowane przez organizmy. Koło południa, przynajmniej według słońca, bo zegarki mówił coś innego, zatrzymali się odpoczynek i popas. Wprawdzie z nocnych połowów coś jeszcze zostało, ale i tak za mało tego było na porządny posiłek. A z pewnością czekał ich długi i forsowny marsz.
Miejsce, które wybrali na postój wydawało się dość spokojnym miejscem na odpoczynek.. Polana, mały strumyk. Gdzieś w oddali rój pszczół pracowicie zbierał nektar z kwiatów.
Kapitan wydał odpowiednie dyspozycje.
Spencer, jako że znał się na tym najlepiej miał udać się na polowania. Strumień był za mały, żeby mogły w nim żyć ryby.
- Tylko nie oddalać się aż nadto od obozu!! – Ipatow, w tradycyjny wojskowy sposób czyli krzykiem, zwrócił się do Kanadyjczyka, który to chyba niezbyt przejął się tonem kapitana.
Reszta oddziału zajęła się zbieraniem drewna i małym rozpoznaniem terenu.
Pomimo iż od wczorajszego wieczoru, kiedy to obudzili się niewiadomo gdzie, nie napotkali żadnych ludzi, trzeba było zachować czujność. Krótki zwiad przekonał ich jednak, że nie ma żywej duszy tu, po za nimi samymi.
Spencer tym czasem wrócił z łowów. Wojskowi byli pod wrażeniem, trzy zające jakie upolował, bez jednego wystrzału, dawały perspektywę dobrego obiadu i kolacji za razem. Dziczyzna być może i gościła na stołach w Europie i Ameryce, ale wojskowi nie zaliczali się do grupy, która było stać na takie mięs. Z pewnością generalicja, ale im daleko było jeszcze do generalskich szlifów. Tym niemniej przyjemnie było skosztować zajęcy. Kanadyjczyk przyniósł jeszcze jedną nowinę. Idąc w dół strumienia napotkał na ślady ludzkiej bytności. Spory oddział konnych zatrzymał się jakiś kilometr od nich. Mogło to być jakiś dzień, góra dwa temu. Konie nie były podkute.
Jeźdźcy podążyli w górę strumienia, czyli mniej więcej prostopadle do drogi, którą teraz podążała grupa.
Po posiłku, kapitan zarządził wymarsz. Lepiej było nie podążać śladami, które zostawili inni ludzie, a na leśnej drodze takowych nie znaleźli. Stąd prosta kalkulacja.
Do wieczora szli jeszcze leśnym traktem, ale w końcu trzeba było znaleźć miejsce na postój.
Od pewnego czasu uwagę mężczyzn zwracało stado sporej wielkości ptaków, które krążyło nad czymś co znajdowało za wzniesieniem.


Ipatow zarządził postój właśnie za owym wzgórzem. Na szczęście było ona łagodne,a podejście po leśnej drodze nie sprawiło im zbytnich kłopotów.
Ich nosy wcześniej niż oczy uświadomiły ich co może być przyczyną takiego zainteresowania ze strony ścierwojadów. Podchodzą bliżej mogli rozpoznać kruki i wrony wśród ptaków kłębiących się na niebie. Swąd spalenizny i odór rozkładających się ciał mówił aż nadto. Niemniej jednak gdy tylko osiągnęli szczyt wzniesienia ujrzeli coś co mogło zaszokować najtwardszych nawet.
W małej dolinie, którą mieli przed sobą znajdowała się wioska, a właściwie jej zgliszcza. Jakieś dwa psowate walczyły właśnie o zdobycz. Ptaki natomiast ucztowały przy zwłokach. Dzikie zwierzęta nie zwróciły nawet uwagi na czwórkę, która się pojawiła. Takie zachowanie zwierząt mogło wskazywać iż dawno ludzi nie widziały. Jednak ostrożności nigdy za wiele.

Wioska liczyła dziesięć chat. Wszystkie były drewniane i doszczętnie spalone. A zimne pogorzelisko wskazywało, że masakry, według standardów cywilizowanego świata, dokonano kilka dni temu. Oględziny trupów również na to wskazywały. Poobgryzane ciała leżały przed chatami. Ponieważ dzikie zwierzęta dokonały swego, trudno było powiedzieć co mogło się tu wydarzyć. Pewne wskazówki dawały groty strzał tkwiące w ciałach. Wśród trupów można było znaleźć kilka świeżych ciał, był po prostu nienaruszone przez ścierwojady. Ci z pewnością zginęli w walce. Rozrąbane łby , czy odrąbane członki dobitnie o tym świadczyły. Te ciała z pewnością należały do wojowników. Wszyscy mieli długie włosy splecione w warkocze i długie brody, zupełnie jak wikingowie. Chociaż nigdzie nie było widać rogatych hełmów. Żart XIX-wiecznych studentów niemieckich tak głęboko zakorzenił się w zbiorowej świadomości.
Reszta ciał należała z pewnością do mieszkańców wioski, kobiet, dzieci, mężczyzn.

Nocleg w takim otoczeniu był wykluczony.
Podążanie samą droga też. Ale ponieważ była ona jedynym ich punktem orientacyjnym postanowili iść wzdłuż niej, tyle że lasem. W końcu, parę kilometrów dalej znaleźli odpowiednie miejsce. Trzeba było jeszcze dokonać zwiadu. Nikt nie chciał być zaskoczonym w nocy przez tego kto wymordował mieszkańców wioski.
Ipatow postanowił, że się rozdzielą, by przeszukać większy teren. On sam i Evenas, ze względu na doświadczenie poszli sami. Natomiast Rosiński i Spencer mieli stanowić trzecią grupę. Wszyscy wyruszyli w wyznaczonych kierunkach. Mieli spotkać się za pół godziny.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 24-03-2010 o 18:30.
Efcia jest offline