Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2010, 19:07   #2
Rhaina
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
Gil odfrunął. Nie wiem, czy bardziej się cieszę, że tu był, czy smucę, że już go nie ma. Teraz widzę, że jeszcze przed chwilą byłam wypalona i jałowa, jak ostygły popiół. Teraz znowu coś czuję - dzięki tej ptaszynie, wcielonej płochości z czerwonym brzuszkiem.

Gdy myślę o nim, czuję na języku smak emocji. Wiem, jak się nazywa. Słodko-gorzki. Znowu jestem żywa. I doprawdy jest tak, jakbym dopiero co się narodziła.

Nie poznaję tego miejsca, nie wiem, jak się tu znalazłam. Próbuję sobie przypomnieć i napotykam mur.
Gdzie jestem? Nie wiem. Jak mam na imię? Nie wiem. Ile mam lat? Nie wiem, nie wiem, nie wiem.

...Drobina kurzu płynie pod światło...

A jednak - coś pamiętam - teatr, tam w smugach blasku z okien tak samo tańczył kurz. Pamiętam, co mówiłam, pamiętam, jak złamali ciszę, gdy po mnie przyszli.
Pamiętam? Błądzące luźno myśli znalazły ścieżki do innych wspomnień. Niewiele tego jest. Pamiętam, że prowadziłam pamiętnik. Obracam w myślach te dwa wpisy; dziwne to. Powinnam nie pamiętać ich treści, lecz to, co za nią stało, a jest odwrotnie. Pamiętam jedną, drugą, trzecią scenę - niedużo tego, jak na całe życie.

I jeszcze...
Wiatr rozwiewał włosy, targał płaszczem i chłostał twarz zimnym powiewem. Niebo nie płynęło już swym zwyczajnym, subtelnym dryfem. Galopowało, deptało, gnało. Granatowe, niezroszone blaskiem gwiazd, wielkie i potężne, a na nim, jak piana na morzu – chmury. Ciemne, majestatyczne, w końcu drapieżne, zachwycające swym idealnym, pysznym pięknem.
Niebo wyzywało, było bezczelne, porywało każde spojrzenie, każde westchnienie i bicie serca. Zniewalało.
Stała pośród polany, wielka, potężna, a jednak tak bezbronna wobec tego, co nieskończone. Mimo to, jej oczy płonęły, twarz była spokojna, dumna, głowa wysoko uniesiona. W rękach trzymała kępy trawy, na których jeszcze przed chwilą bezsilnie zaciskała pięści. Jednak teraz odzyskała swoją moc, widać to było po jej oczach.
- Pani znów zasiada na tronie! - wyśpiewała donośnie i otoczył ją blask.
Czy to ja?! Czy to byłam ja??!!

Zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Blask jej oczu...
Rzeczywistość, która nagle przyjęła Formę Piękna i Majestatu, wydestylowanych tak, że aż zapierają dech. Natrętna materia ze swymi szczegółami zeszła na dalszy, najdalszy plan. To, co się dzieje w powstałej próżni - jest porywające. Od zachwytu boli serce.

To chyba był sen. Ale jaki cudowny...
Zimno mi w policzek, na wąskich kreskach od oka prosto w dół, i wzdłuż skrzydełek nosa. Kreska wydłuża się, dosięga kącika ust - słone.
To zimno, to woda z solą.
Łzy.

Do rzęs tuli się warstwa płaczu, tak cienka, że wolno jej urągać grawitacji i nie spływać. Oczy to dna mórz. Spod wody wszystko się rozmywa - ściany, okno i obrazki w niewyraźne plamy barw, światło - w tęczę.
Na suficie, teraz jednolicie gładkim, jak jasnokremowy jedwab, z załamania promienia rozkwitają tęczowe płatki. Zielony, niebieski, żółty, czerwony - kryształ? samo światło? Kwiat-mozaika lśni jak samo słońce, przez chwilę.
Ostry zapach zawiercił mi w nosie. Kicham - w ułamku sekundy wszystko zadrżało i znikło.

Przysięgłabym, że słyszę najcichsze echo brzęku kryształu. Ale widzę kraty w oknie i czuję więzy na kostkach i nadgarstkach, i zaczynam wątpić.

Przeczuwam, czemu mnie tu zamknęli.

Ale i tak chciałabym wiedzieć, kim jestem - kim byłam - w ich oczach. Może to mi pomoże dowiedzieć się, kim byłam dla siebie. I jakiż to dar pragnęłam przekazać całemu światu.

Potrzebni mi ludzie. Płacz i ten nieznośny, ostry zapach wysuszył mi oczy i gardło. Niegłośno, chrapliwie wołam, bez większej nadziei, że ktoś tu przybiegnie, pełen troski:
- Wody -
 
__________________
jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama.

Ostatnio edytowane przez Rhaina : 23-03-2010 o 07:18.
Rhaina jest offline