Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2010, 20:25   #7
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Było zbyt cicho.
Głos Amarys dotrzeć musiał nie tylko do komnaty ojca Helbina. Sądząc z siły i rodzaju przenikliwych dźwięków pewnym było, że słyszał go nawet pan Grimtale. A Rav był skłonny uwierzyć, że jeszcze troszkę i w całym budynku posypałyby się szyby.
A tu - zamiast gwaru zaskoczonych głosów i tupotu wielu stóp, których właściciele biegliby w stronę biblioteki - nic. Cisza.
Cisza zakłócana jedynie przez (znacznie teraz cichsze) słowa Amarys.

Spadająca na ramię dłoń ojca Edrina stanowiła dla Rava pewne zaskoczenie. W końcu kapłan zawsze stąpał zdecydowanie i zwykle jego kroki słychać było już z daleka. Tym razem jednak, cicho niczym myszka, przemknął się korytarzem by, bez jakichkolwiek ostrzegawczych znaków, dopaść winnego.
A powinien siedzieć w jadalni i pilnować porządku - pomyślał z pewnym rozgoryczeniem. - I gdzie się podział ojciec Helbin?

Pełne uczucia powitanie skierowane pod ich adresem przez ojca Edrina nie zapowiadało nic miłego. Podobnie jak słowa 'panna' i 'pan', używane tylko wobec najgorszych winowajców.
Tydzień o chlebie i wodzie - przemknęło przez głowę Rava. - Co najmniej tydzień...
Rzucił okiem w stronę Amarys. Na jej twarzy również malowało się zaskoczenie. Bardzo szybko zastąpione wyrazem całkowitej niewinności. Coś w stylu 'wszak ja nic nie zrobiłam złego'. I pytaniem tylko było, na ile ta taktyka okaże się skuteczna.

ChcÄ…c nie chcÄ…c (zdecydowanie bardziej 'nie chcÄ…c') skierowali siÄ™ w stronÄ™, skÄ…d przybyli, czyli w stronÄ™ biblioteki.
Tym razem ojciec Edrin nie silił się na zachowanie ciszy. Miał w rękach sprawców (choć trafniejsze byłoby określenie 'sprawczynię') zamieszania i nic więcej do szczęścia nie było mu widocznie potrzebne. A może uważał, że jeśli jednak coś nie tak się dzieje w bibliotece, to teraz i tak nikt nie zdoła się stamtąd wymknąć niepostrzeżenie.
Rav miał co do tego pewne obawy. Jeśli tamta trójka miała chociaż troszkę oleju w głowie, to już ich w bibliotece nie było. Co prawda łączna ilość oleju w głowach Stama, Derana i Briderana nie starczyłaby na usmażenie najmarniejszej płotki, to jednak nawet u nich działał czasami instynkt, tak samo jak w przypadku dzikich zwierząt.
Co prawda pozostawał jeszcze Trzmiel, ale zwalać na niego całą winę za podniesiony przez Amarys alarm...

To, co zastali w bibliotece, przekroczyło najśmielsze oczekiwania Rava.
Sala wyglądała jakby przeszedł przez nią mały huragan, a zwisający z regału Aglahad stanowił niejako ukoronowanie całej sceny. Swoista kropka nad i.
- Skąd tu się wziął Aglahad? - szepnął do Amarys tak cicho, że ojciec Edrin nie mógł tego usłyszeć. Stali w progu, a kapłan zajmował się poszkodowanym. - I kto zwalił z nóg Stama?
Musiał to być niezły cios, bowiem Stam zachowywał się tak, jakby spadła mu na głowę zawartość bibliotecznych szaf i regałów.
Może Aglahad zleciał mu na łeb - pomyślał Rav z odrobiną złośliwej satysfakcji. Sam chciał przyłożyć Stamowi stołkiem i oto proszę - ktoś zrobił to samo. Albo przynajmniej coś w tym stylu.
Przyjemności jednak szybko się skończyły. Co prawda Stam i jego kompani zostali zmuszeni do uporządkowania biblioteki (co dla tych osobników stroniących od książek i ledwo znających literki musiało być karą straszliwą), to jednak pozostała czwórka, bez możliwości udzielenia jakichkolwiek wyjaśnień, została wysłana do karnej pracy w kuchni. Co było krzyczącą niesprawiedliwością.
W dodatku bez kolacji...

Pozostawało pytanie, w jakim nastroju była kucharka. I w jakich stosunkach z Amarys... Dawniej dziewczyna potrafiła się z nią dogadać.
Tu Rav przypomniał sobie maślane ciasteczka, załatwione kiedyś przez Amarys. Nagrodę za ściągniętego z drzewa kociaka. Wspomnienie o tyle niewygodne, że myśl o ciasteczkach przypomniała natychmiast o pustym żołądku. Aż dziw, że nie zaburczało mu w brzuchu.
Spojrzał na dziewczynę ciekaw, czy ta powie cokolwiek w swojej obronie. Czy też raczej 'ich' obronie...
 
Kerm jest offline