Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2010, 21:44   #9
vigo
 
vigo's Avatar
 
Reputacja: 1 vigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwuvigo jest godny podziwu

Słońce paliło skórę i sprawiało, że pot ściekał po plecach strumieniami. Na niebie było zaledwie kilka chmur. Wygrzewający się na parapecie kot, leniwie oblizał swoje łapki, przeciągnął się i z zaciekawieniem przyglądał się ludziom zebranym na rynku przy Zachodniej Bramie. Większość ludzi przystawała przy werbownikach słuchając ich ogłoszeń, po czym kierowali się do pobliskich karczm. Tak załatwiało się tutaj sprawy werbunku.

Truwlett doskonale wiedział, co należy zrobić, kiedy znajdą się ochotnicy do podjęcia się jego misji. Kiedy skończył śpiewać treść swojego ogłoszenia zostało przed nim siedmiu ludzi, którzy wyrazili zainteresowanie. Ocenił szybko śmiałków, gdyż to pozwoliło mu na wstępne oszacowanie wydatków. Niektórzy z nich byli doświadczeni w boju, inni natomiast mieli zalety, które z pewnością będą ogromnie przydatne, jak na przykład kobieca kokieteria. Spodziewał się, że posypie się masa pytań. I tak też się stało. Przede wszystkim każdy chciał wiedzieć, jak będzie wyglądała zapłata i jakim środkiem transportu dotrą do Baal. Niektórzy nawet chcieli sprecyzowania słów "zaspokojone żądze". Młody bard ponownie ukłonił się i tym razem rzekł:

- Dziękuję wam o drodzy bohaterowie, że poświęcacie swój nad wyraz cenny czas. Jestem skłonny czym prędzej odpowiedzieć na nurtujące was pytania i rozwiać wszelkie wątpliwości. Udajmy się więc do karczmy "Pod Złotym Kuflem". Tam przy kuflu najlepszego piwa lub wina, jeśli wolicie, porozmawiamy o szczegółach.

Panował ogromny żar, więc potencjalni kandydaci na tą wyprawę, oblizując swoje zaschłe wargi, przytaknęli na propozycję i opuścili rynek kierując się na ulicę Skąpą.

"Pod Złotym Kuflem" nie była luksusową karczmą. Opijali się tam zazwyczaj werbownicy, wędrowcy oraz miejskie moczymordy. Wino było dobrej jakości, a piwo lekko stęchłe, jednak ciągle orzeźwiające. Zasiedli przy największym stole niedaleko kominka, nad którym wisiały stare, pordzewiałe miecze oraz nieduża okrągła tarcza.


Zanim ktokolwiek powtórzył swoje pytania, Truwlett zaczął swoje wyjaśnienia.

- Moi drodzy - pozwolił sobie na taki czuły wstęp - wiem, że najważniejsza jest zapłata. Dlatego też oferuję każdemu z osobna srebrnika za dzień. Po wykonaniu zadania otrzymacie po małej skrzynce klejnotów oraz łup bandytów do podziału, jeśli takowy będzie. Mamy kilka niezamężnych dziewek, które chętnie zaprzyjaźnią się z naszymi przyszłymi wybawcami. Nasi chłopcy, pomimo że silni, to nie znają wojaczki, dlatego nie wystrzegają się usług cielesnych zebranym tu paniom, bądź panom.


Zerknął na twarze śmiałków. Niektórzy piękni, młodzi, silni, pragnący udowodnić, nie wiadomo komu, że są nad wyraz wartościowi. Inni natomiast zmuszeni okrucieństwem losu do tułania się w poszukiwaniu kromki chleba.

- Pytaliście też o transport. Przyznam, że mam dla was tylko jedną całkiem wygodną bryczkę. Jeśli któryś z was moi drodzy - ponownie pozwolił sobie użyć tego zwrotu - ma konia, muła bądź osła i chce na nim udać się na wyprawę, to nie będę miał nic przeciwko.

Wszyscy byli skupieni na słowach Truwletta i w ogóle nie przerywali, dlatego też pozwolił on sobie pociągnąć temat dalej.

- Wyruszymy jutro o wschodzie słońca. Ci którzy zdecydują się podjąć tą misję mają czas na skompletowanie ekwipunku. Czekam na was przy Zachodniej Bramie.
 
__________________
"A kiedy się chimery zlatują mój drogi,
to wtedy człowiek powoli na serce umiera"

Ostatnio edytowane przez vigo : 29-03-2010 o 19:38.
vigo jest offline