Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2010, 23:02   #1
Kirholm
 
Kirholm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skałKirholm jest jak klejnot wśród skał
[wiedźmin] Polowanie na potwory

[Wiedźmin] Polowanie na mutanty.



Chleba i igrzysk. Tego ponoć potrzebował plebs do pełnego szczęścia, a przynajmniej tak głosili myśliciele z jakiegoś dalekiego narodu na Zachodzie. Tu, w Temerii dodano również potrzebę pochędożenia, która przyjemne z pożytecznym łączyła.

Chleb, bynajmniej jadła nie brakowało. Temerska gleba w tym roku wyborne plony wydała, tak więc z głodu nikt na pewno nie przymierał, mało tego, bezdomni miejskie kanały zamieszkujący, sute biesiady od czasu do czasu sprawić sobie mogli, gdyż z karczem regularnie niespożyte jadło wyrzucano i mimo iż do najświeższego nie należało, to żołądek zapełnić mogło i choć o sraczkę zapewne przyprawiało, to o umór trudno było.

Jeśli zaś o chędożenie się rozchodzi to również rzec z najświętszym spokojem można, iż problem był to nijaki. Dla zamtuza „Chętne uda”, najlepszą renomę wśród temerskiej klienteli posiadającego, konkurencja niezaprzeczalna się pojawiła. Oprócz co i raz zjawiających się i kuszących słabych mężczyzn na ulicach i gościńcach kurtyzan na własny rachunek działających (równie szybko znikających, to od syfa noszonego w sobie, to od sztyletu zbira przez miejski burdel najętego) nowe zamtuzy poczęto otwierać. Chyżo bowiem mieszkańcy temerskiej stolicy Wyzimy dostrzegli, iż płatne dupczenie, interesem jest znakomitym. Złociszy wiele, a i rozkoszy zaznać czasem można.

Igrzyska zaś, popisy teatralnych trup tudzież rycerskie wygibasy, dawno przez publiczne tortury oraz egzekucje wyparte zostały. Rada miasta Wyzimy i kapłani Wiecznego Ognia z Północy najprzedniejszych katów i ludzi biegłych w sztuce zadawania bólu ściągnęli. Już pierwsze popisy nowych bohaterów tłumy do pręgierza i szubienicy przygnały. Ludzie przedkłali zdecydowanie rozlew krwi i skwierczenie palonego na stosie mięsa nad nawet hucznymi libacjami i sutymi, ociekającymi tłuszczem biesiadami. I chociaż nowe atrakcje odsunęły potencjalne złocisze od sakiewek karczmarzy to ci również radowali się na kolejne egzekucje. Skutki pozytywne również jako takie były, gdyż nie dość iż organizatorzy zabawy dostarczali motłochowi, to jeszcze handel drobny wspomagali, gdyż hańbą było na takiej imprezie bez zgniłych warzyw i owoców się pojawić. Ten zwyczaj przywieźli z Północy handlarze. O dziwo ci, którzy założyli w Wyzimie kupiecką gildię.

- Wiedźminie – odezwał się Wielki Inkwizytor w czerwonym habicie, olbrzymi, złocony medalion na szyi noszący. W jednej ręce dzierżył flakonik święconej wody, w drugiej pożółkłą księgę oprawioną w skórę z Wiecznym Płomieniem na okładce. Starzec spod krzaczastych brwi patrzył na wiedźmina i rzekł suchym głosem bez wyrazu – Poddaj się, odmieńcze, odrzuć te ostrze. Et omnja vaniteorum sanktrum!

Otaczający postać dzierżącą półtoraręczny miecz o żołdacy, przysunęli się o kroków kilka. Postać owa na w boju zaprawioną wyglądała, albowiem twarz posiekaną miała głębokimi bliznami. Na ich gębach malowało się przerażenie z bezsilnością wymieszane. Ku niebu wznosili wszelkiego rodzaju broń, od kijów gwoździami nabitych ku prymitywnym ostrzom. Wielu również, pochodnie dzierżyło, gdyż noc wyjątkowo mroczna była. A w mroku wąpierze czyhały.

- Wiedźminie, nie masz gdzie uciec. Jesteś sam, nas cała banda. – marnym jednak argumentem to było, krwi ilu mężów ostrze wiedźmina już posmakowało, tego nikt zliczyć nie mógł. Wojownik uśmiechnął się jedynie i uniósł wysoko miecz, w klindze którego płomienie żagwi się odbijały. W każdej chwili gotowy był do skoku. Nie odczuwał lęku. Ni litości.

- Wiedźminie, nie schwycimy Cię widać żywego siłą. Ki belzebub w tobie siedzi, tego nawet mój bystry umysł nie odgadnie. Cóż, może to Cię przekona. – inkwizytor sięgnął za pazuchę i z szyderczym uśmiechem na ustach cisnął wojakowi pod nogi damską biżuterię. Biżuterię czarodziejki. Wiedźmin chyżo rozpoznał właściciela owych klejnotów.
- Poddaj się, a wymienisz swe życie na jej żywot. Chętnie by dziewka ta porozszerzała kulosy jeszcze przed majętnymi gaszkami, co? – a wiedźmin naiwnym się okazał i miecz jego o ziemię uderzył. Zabrzmiały kajdany. Więzienna muzyka. Inkwizytor zamknął księgę.
- Mamy cie, chędożony skurwielu. Ha! – zakrzyknął najmężniejszy z żołdaków oddalony o kilkanaście kroków od spętanego wiedźmaka nahajką swą wymachując i prężąc się dumnie. Pochód ku murom Wyzimy ruszył.

***

Tłum ryczał. Tłum wołał. Tłum się domagał. Krwi. Krwi nieludzia. Odmieńca. Czarciego syna. Wiedźmina. Niegdyś bożego wysłannika, pogromcę bestii, obrońcę uciśnionych. Po przyniesieniu zarżnięciu hydry, skurwysyna i psa chędożonego. Dziwaka. Mutanta. Heretyka.
- Na stos!
- Widzielim, nad pentagramem siedział!
- Czorcie modły odprawiał!
- Wora mu wykręćcie, mości kacie!

W stronę przytwierdzonego do pręgierza wiedźmina wystrzeliła pierwsza zgnilizna. Cuchnące resztki biesiadne przelatywały obok bądź dosięgały celu rozpryskując się na wszystkie strony.

Czemuż wiedźmin dychał jeszcze, czemuż przedłużano całą ceremonię upuszczania z niego krwi? Otóż, któryś z kapłanów Wiecznego Ognia stwierdził, iż za niewielką opłatą któryś z braci klasztornych mocą najsilniej obdarzony uratuje miasto przed grożącym mu niebezpieczeństwem. Bowiem ponoć ukatrupienie dziwaka takiego jak ów sukinkot wiedźmin, moce złe na Wyzimę sprowadzić mogło. Ze spalonego ciała duch przeklęty miał czmychnąć i na wieki po ulicach się błąkać i ludzi poczciwych straszyć. Problem jedynie tkwił w tym, iż kapłan najwyższy spóźnić się miał. Na egzorcyzm czekano i czekano, lecz na horyzoncie póki co sędziwy mąż się nie pojawiał. Obecny podczas ceremonii tłusty burmistrz bajał jakoby egzorcysta miał być w modlitwach i kontemplacjach pogrążony, acz powszechnie było wiadomo, iż ten był pogrążony, lecz w ciele swej ulubionej kurtyzany z przyklasztornego zamtuza. Choć kuśka nie stawała już tak chyżo jak za czasów pracy w kancelarii arcykapłana to jurnym na sędziwe lata pozostał i puszczalskie dziewki spokojnie zaspokajał.

- Cóżeś myślał wiedźminie? Że wiedźmę swoją uratujesz? Ha! Głupiś. Ukatrupiliśmy dziewkę kilka dni temu, w lochach gniła to nam się jej szkoda nieco zrobiło – wiedźmin szeroko otworzył swe zamglone oczy. Bezradnie ścisnął jeno pięści i wtopił wzrok w trzewikach Inkwizytora. Żołdacy parskali śmiechem. Dzikim. – Aleśmy się wcześniej z nią zabawili nieco! Ot co! Hahahahaha!

***

Egzorcysta przybył, otworzył skórzaną księgę i wyczytał słowa skomplikowanej modlitwy. Ucałował medalion i polał wiedźmina święconą wodą. Znudzony, byle szybciej, wściekły iż wyciągnięto go z burdelowego łoża zakończył rytuał i zebrał manatki. Gestami dłoni wezwał swoich pachołków i szybko opuścił drewniany podest w centrum rynku się znajdujący.

Pałeczkę Inkwizytor przejął. Kiwnął palcem, dając znak skrybom by zaczęli notować. Tłum dziko zaryczał, chcieli krwi, a nie kapłańskich kazań i ceregieli. Starzec nie zamierzał przedłużać tortury dla łaknącego flaków motłochu, wyciągnął więc rulon pergaminu i przeczytał zarzuty. A srogimi się one okazały, oskarżono wiedźmina o rozboje z bronią, kradzież koni, używanie mrocznej magii, konszachty z Kosmatym, posiadanie dziwnego pochodzenia mikstur i ingrediencji, oszustwa podatkowe, próbę córy burmistrza wychędożenia a wreszcie przygotowywanie zamachu stanu. Chociaż zapewne większość z owych zarzutów na kilka minut przed spisaniem oskarżenia wymyślono, to tłuczony pałkami i katowany biczami wiedźmin milczał jedynie pogrążony w kontemplacjach.

- Milczenie uznajemy za przyznanie się do winy, ot co! – rzekł zimnym jak lód głosem Inkwizytor.
- Na stos! Na stos! – ryczał tłum ciskając w wiedźmina tym co było pod ręką.
- Wora mu ukręćcie!
- Rzyć mu przypalcie!
- Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień!
– krzyczał łysiejący misjonarz w ascetycznym stroju, rozlatujących się sandałach i z krzyżem na piersi. Wtem stojący wkoło plebs natychmiast złapał za leżące na bruku kamienie i począł ciskać w stronę wiedźmina. Ów kapłana niedługo później w kanałach znaleziono, a ponoć potknął się na pomoście i zginął od upadku. Nie dziwota więc, że głowę niemal rozgniecioną miał. Dziur w plecach starca, wytłumaczyć jednak nie chciano. Nie warto było, przeto dziwakiem był i ascetą, może sam się kaleczył.

Wiedźmin niemal cały pokryty był szkarłatną posoką. Mniej podatny na ból wojownik syczał jedynie pod nosem śląc swym oprawcom przeróżne klątwy i inwektywy. Już szedł ku niemu Koliberek, czyli potężnej budowy kat, łysy jak kolano o aparycji kamiennego golema. Skąd wziął przezwisko? Podobno szybciutko ścinał głowy.

Koliberek pokierował pachołkami, którzy chyżo wykonali rozkazy i po chwili stos był już gotowy. Tłum niczym stado dzikich zwierząt pchał się do przodu chcąc najlepsze miejsca zdobyć i ostatnie tchnienie wiedźmina ujrzeć. Ten, ciężko dysząc, odwiązany od pręgierza i smagany biczami, padł jeno na kolana plując gęstą krwią. Inkwizytor odsunął się na bezpieczną odległość i poprawił skórzaną czapkę na głowie. Motłoch, ha, jak prosto nim manipulować! A na motłoch ten przeróżny lud się składał, byli chłopi co to ze swych drobnych gospodarstw przybyli, kupcy, świecarze, bednarze, kowale, płatnerze, garbarze, grabarze, krawcy, zielarze, żołnierze, włóczykije, najemnicy, bandyci wszelkiego rodzaju, kieszonkowcy cichcem sakiewki podkradający, kurtyzany, urzędnicy oraz wszyscy inni, którym wiedźmin zawinił jakoś, mamonę za wykonaną robotę wziął bądź w rzyć przyłożył. Byli też tacy, co pod podestem stali, aby wojakowi nawrzucać, matkę jego kurwą nazwać i chwalić się potem, że wiedźminowi w oczy się mówiło, co się o nim myślało. Wiedźminowi, co to już powoli oczy zamykał.

Zachmurzyło się. Spadły pierwsze krople deszczu. Na burzę się zanosiło.

I wtem zadął róg.

I przeszła błyskawica.

Kobieta o rudych włosach mknąca na rączym rumaku swym mieczem rozcięła plecy najbliższemu strażnikowi. Rozległ się tętent kopyt i dwaj wojownicy w pełnym galopie wjechali w tłum tratując pierzchających w popłochu i nawzajem przewracających się obywateli. Błysnęły ostrza i po bruku poturlały się pierwsze głowy. Nim strażnicy dobyli broni napastnicy znaleźli się na podeście zarzynając kolejnych oponentów. Inkwizytor rzucił się ku swemu wierzchowcowi. Nie zdążył. Piękna nieznajoma chlasnęła go po szyi ostrzem miecza.

Alarm. Biją dzwony.

Wiedźmini cięli bez opamiętania. Ich twarze pokryła krew. Ludzka krew.

Dzwony. Bim bom!

Wojownicy wzięli pod ręce swego kamrata, ten na wpół przytomny powłócząc nogami dał się wsadzić na wierzchowca. Kobieta dobiła Koliberka i również wskoczyła na konia.

Pomknęli. Jak burza.

***

Wiedźmini opuścili Wyzimę. Używając niecnych magicznych sztuczek Znakami się zwącymi i niezwykłych umiejętności fechtunku, odbili swego pobratymca zabijając przy tym kilkunastu strażników na rynku, tratując drugie tyle cywilów i żołnierzy przy bramie i na wcale małym sektorze okalających miasto murów. Świadkowie zeznali, iż oprócz dwóch wiedźminów i wiedźminki, którzy to rzezi na rynku dokonali i groźnego przestępcę odbili, kolejnych dwóch przy bramie krew rozlewało z mieczy użytek robiło.

Od kilku dni w całej Temerii do tumultów i nagonek na nieludzi dochodzi. Śmierć Wielkiego Inkwizytora z ręki diabelskiego mutanta chaos w królestwie wprowadziła. Monarcha Warcisław Wspaniały nakazał wszystkich nieludzi łapać i na pal nabijać, by raz na zawsze Temerię od tegoż czarciego nasienia uwolnić. Za każdą głowę elfa bądź krasnoluda garść złociszy się obiecuje. Wiedźmini zaś. Dla wiedźminów specjalny repertuar tortur przygotowano. Dla każdego zaś śmiałka, który martwego mutanta do Wyzimy przyniesie, czekać będą wspaniałe nagrody i urzędy. Król ponoć obiecał również atrakcyjne ziemskie nadania.

Wiedźmini od lat na bestie polowania urządzali. Tyleż bestii ile ubili, nikt nie zliczyłby w całym swym żywocie. Teraz, role odwróciły się nieco. Wieśniacy za broń chwycili. Setki najemników i rzezimieszków na trakty wyruszyło wiedźmińskie medaliony zrywać. Rozpoczęło się polowanie. Krwawa kaź. Pytanie jednak nasuwa się prędko, któż w tej walce potworem jest? Ludzie czy wiedźmini?



Witajcie! Mam nadzieję, iż spodobała się wam rekrutacja i rozpoczniecie starania by do sesji się dostać. Jeśliś zainteresowany, drogi kandydacie, przeczytaj uważnie wymagania i sprawdź czy im sprostasz, jeśli tak, chwytaj czym prędzej za pióro i skrobnij dobre KP! Do roboty!

I. O sesji.

Jak zapewne się domyślacie akcja sesji będzie się rozgrywać w świecie wykreowanym przez mistrza współczesnej literatury, a mianowicie Andrzeja Sapkowskiego, znanego chyba wszystkim twórcę między innymi wspaniałej sagi o wiedźminie i trylogii husyckiej. Nie będę jednak przykładał specjalnej wagi do zgodności nazewnictwa czy geograficznego położenia krain bądź miast. Ponieważ, choć jestem wielkim fanem sagi, nie znam się dokładnie na „mapowej” jej stronie to pozostawię Wam dowolność (oczywiście w granicach rozsądku) w kreowaniu świata.

II. System

Jeśli chodzi o system to będzie to storytelling, acz z domieszką drobnej i prostej mechaniki, która pojawi się w jakiś ważniejszych konfrontacjach. Co to będzie? MG porzuca sobie kosteczkami przed monitorkiem będąc w kontakcie z graczami przez komunikator internetowy typu gadu gadu bądź coś w ten deseń.

III. Postacie


Gracze mają pełną dowolność w wybieraniu profesji swojej postaci jak i stronie po której się opowiedzą w konflikcie. Przyjmę zarówno wiedźmina, elfa, krasnoluda jak i łowcę nagród, rzezimieszka bądź zwykłego, prostego chłopka szukającego szczęścia w nagonce na nieludzi.

Jednakże, „klasyczne” profesje bohaterów to przecież nie jedyne jakie możecie zechcieć wykreować. Jeśli ktoś wykaże się naprawdę dobrym KP to spokojnie przyjmę kogoś w rodzaju doradcy lub członka rodziny króla tudzież zabójcę należącego do jakiegoś tajemnego bractwa.

IV. Częstotliwość.

Tak, częstotliwość pisania postów należy do tematów dzielących społeczność lastinn. Do tej pory byłem zwolennikiem postowania raz na tydzień, gdyż zapewniało to odpowiedni czas na napisanie odpowiedzi jak również jako taką ciągłość rozgrywki. Jednakże teraz, chciałbym spróbować może nieco szybszej sesji? Post na cztery dni? Może zapewniłoby to ściślejsze relacje między graczami? Nie wiem. Acz w tej kwestii jestem dosyć elastyczny. Nie cierpię jednak spóźnialskich, którzy bez „zbędnego” wyjaśnienia nie wrzucają w porę posta. Tacy skończą chyżo w rynsztoku

V. Czego oczekuję?

Klimatu. Klimatu. Klimatu. Chętnie napisałbym to jeszcze razy kilka, acz nie chcę przedłużać posta. Wiadomo jest powszechnie, iż saga o wiedźminie wręcz ocieka klimatem i wspaniale wplecioną satyrą. Jeśli ktoś na siłach się czuje, to taka satyra i czarny humor mile by były widziane. Ponadto oczekuję od graczy punktualności i zaangażowania. Dwulinijkowych postów po prostu nie przyjmę. Ten powinien być naprawdę dopracowany, dlatego wychodzę z założenia, iż czasem lepiej uprzedzić MG o „krótkim” spóźnieniu (kilkanaście godzin) i dopieścić posta niż umieszczać byle co napisane naprędce.

Wiedza na temat wiedźmińskiej sagi również jest wymagana. Myślę, iż jest to potrzebne aby utrzymać klimat. Nie oczekuję znajomości w każdym calu, acz podstawy to absolutne minimum. Uważam także, iż ktoś kto grał jedynie w grę jaka pojawiła się na PC-ta nie zdoła wykreować dobrej postaci. A może? Kto wie.

VI. Ekwipunek.

Ekwipunek zależy w zupełności od karty postaci i wszelkich pomysłów jakie Wam do głowy wpadną. W normie jest zarówno worek szmat jak i pokaźna posesja i willa na miarę potężnego magnata. Jednakże każdy „rarytas” musi być elegancko uzasadniony. Im przedniejszy ekwipunek tym więcej będę wymagać od historii postaci.

VII. Karta postaci.

1. Imię i nazwisko, ewentualnie pseudonim
2. Wiek
3. Avatar + krótki opis wyglądu, typu umięśnienie, wzrost, postura itp.
4. Charakter – bardzo ważny element karty, uprzedzam, iż będę zwracał nań szczególną uwagę.
5. Umiejętności – zarówno fechtunek (b. ważne, zgłębcie może tajniki walki mieczem w necie, tu szczególnie w przypadku gry wiedźminem. Btw, miecz to w tej sesji coś niepospolitego, warto opisać Wasze przywiązanie do ostrza.), jak i pływanie, wspinaczka, handel. Ponadto ten punkt zawiera wiedzę jaką Wasze postaci posiadają. im mocniejsza postać tym więcej winno być opisane w historii. Dokładnie proszę.
6. Znaki – oprócz pospolitych typu Igni, Aard, jako iż Sapkowski nieco poskąpił nam szczegółowych informacji na temat tych magicznych sztuczek, możecie sami wymyślać nowe Znaki. Dorzućcie również klimatyczne nazwy 
7. Ekwipunek – patrz punkt VI.
8. Historia postaci – najważniejsza część karty, w dużej mierze ona będzie decydować o przyjęciu do sesji. Jeżeli planujecie grę wiedźminem bądź sławnym zabójcą opiszcie dokładnie swój życiorys, może jakieś morderstwa, polowania na stwory. W przypadku tworzenia karty chłopa lub pospolitego rzezimieszka to skupcie się na jakiś interesujących historyjkach z życia, abym mógł poznać i ocenić Wasz styl pisania 

VIII. Termin i kontakt.
Karty możecie wysyłać do 18.04.2010, a będzie to niedziela. Jednakowoż wolałbym abyście nie odkładali wysyłki do ostatniego dnia, im szybciej stworzycie postać tym więcej będziecie mieli czasu aby ją dopieścić, skonsultować pewne sprawy z MG. Im barwniejsza karta tym większe szanse na przyjęcie. Jeszcze nie wiem ilu graczy przyjmę, to wszystko zależeć będzie od tego jak dobre otrzymam prace.

Wszelkie pytania i zażalenia proszę kierować na adres mailowy: Kirholm@gmail.com, gadu gadu: 2273437 lub na PW.
Wszystkich zainteresowanych proszę o wpisanie się w temacie, jest to obowiązkowa część kandydatury 

Miłego tworzenia karty! Mam nadzieję, iż razem wyruszymy w świat wiedźmina, w czasy miecza, topora i pogardy.
Pozdrawiam, Kirholm.

EDIT: a tu kilka klimatycznych artów.













 
Kirholm jest offline