Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2010, 14:56   #5
Minty
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Ryszard powoli otwierał oczy. Jeszcze zanim uniósł powieki czuł, że coś przestało być tak, jak powinno. Nagle ucichł szum przejeżdżających samochodów za oknem, zrobiło się chłodniej, a i ta dziwna, swojska atmosfera własnych czterech ścian też jakoś odchodziła w niepamięć.

Zostałem porwany? W dzisiejszych czasach? W biały dzień? Nie, to nie jest możliwe. Ten wariat musiał mieć jakieś inne plany. A może mam z kimś na pieńku? Z kimś naprawdę wrednym.
Pytania przewijały się przez głowę mężczyzny.

Po kilkunastu sekundach rozmyślania nie było już innego wyjścia, jak zdecydowanie otworzyć oczy i rozeznać się w sytuacji. Ryszard pełen niepewności, a nawet strachu, do którego jednak za nic w świecie nie chciał się przed sobą przyznawać, uniósł powieki. To co ujrzał przeszło jego najśmielsze oczekiwania.
Polak nagle, bez żadnego ostrzeżenia przeniósł się ze swojego salonu w centrum Wrocławia do... właśnie, gdzie? Ryszard wiedział jedynie, że znajduje się teraz w jakiejś ciemnej jaskini, pośród dziwacznie odzianych ludzi. To miejsce nie wydawało się być bezpiecznym. Mężczyzna, który prawdopodobnie stał za tym wszystkim, a na pewno był winien pojawienia się tutaj Ryszarda, wcisnął Polakowi jakiś łańcuszek na szyję. Rysiek otumaniony jeszcze swoim poprzednim odkryciem nawet nic nie odpowiedział, tylko nerwowo skrzyżował ręce na piersi, aby ukryć drżenie dłoni.

Spokojnie, to nie może być nic nienormalnego. Pewnie jakiś chory żart, albo jakiś telewizyjny show, zwykłe dyrdymały, ot co! Ale dlaczego tak się denerwuję? Jasny gwint, muszę coś ze sobą zrobić. Jak ja wyjdę w telewizji, kiedy będę się trząsł jak osika? Ogarnij się, człowieku!

Niewątpliwie kubeł zimnej wody, albo co najmniej energiczny policzek byłby w tej chwili zbawienny dla Ryszarda. Niestety, mężczyźnie musiał wystarczyć właasny zdrowy rozsądek i opanowanie.

- To byście mogli zrozumieć wszystkich i by oni potrafili zrozumieć wasz język – powiedział jeden z dziwacznie ubranych, będących chyba organizatorami całej tej szopki.
- A co to ma niby być, hiper szybki tłumacz, którego jeszcze nie ma na rynku? Tylko dlaczego wygląda jak zwykły wisiorek? - zakpił pod nosem Ryszard, kiedy już nieco otrzeźwiał.
Wszystko tutaj wyglądało jak na jakimś chorym larpie, gdzie gracze za bardzo wcielają się w swoje role, a ponadto porywają zwyczajnych ludzi, aby mieć większą frajdę.
Cesarzowa? Ziemianie? Magik? Te określenia wskazywały na to, że ludzie stojący przed nim wcale nie są normalni. Na razie lepiej było przytakiwać.

A co, jeżeli to nie jest żadne porwanie, tylko jakaś telewizyjna zabawa? No tak, wszystko jasne. Jakiś dureń z klubu zapisał mnie do tego przez internet i ciach. Zabierają mnie z domu do jakiejś jaskini, pewnie gdzieś, gdzie nie ma nawet zasięgu w komórkach. Założę się, że siedzę teraz w opuszczonej sztolni, albo jaskini, jakich pełno po całych Sudetach. Trzeba zachować dobrą twarz.

Ryszard ukradkiem zaczął rozglądać się za kamerami, jednak w obliczu dzisiejszej technologii... Co mogły zdziałać ludzkie oczy w poszukiwaniu sprzętu, jakim dysponują takie programy? I jeszcze ten półmrok... Raczej nie było sensu dłużej wytężać wzroku.
Chwile mijały i mijały, a Ryszard nadal nie bardzo orientował się z kim w ogóle przyszło mu siedzieć w tym niecodziennym pomieszczeniu.
Grupka siedmiu osób odzianych w te dziwaczne stroje to zapewne opłaceni aktorzy. Patrząc na nich Ryszardowi samo narzucało się pytanie: Skąd oni ich wytrzasnęli?
Mężczyzna od razu spojrzał na stojącego obok niego starca. Wyglądał jak jakiś wariat, poszkodowany umysłowo przez wojnę kombatant. Jego twarz była obrazem wielu trosk i znojów, ale wyrażała również nieokreśloną dumę i pewność siebie. Aparycja bramkarza z klubu nocnego, oraz te potargane wiatrem włosy... To wszystko nadawało mu bajeczny wygląd rycerza, który w wiecznym poświęceniu broni swego władcy i granic swojej ojczyzny.
Kiedy Ryszard przyjrzał się już mężczyźnie stojącemu obok niego, przerzucił swój wzrok na najdziwniejszego i największego z domniemanych aktorów.

Jezus, Maria! Gdzie dzisiaj rodzą się tacy ludzie? I ten facet nie jest bokserem, tylko jakimś tam kiepskim aktorem grającym w tandetnych projektach... Drugi Valuev jak nic!

Pośród aktorów znajdowało się jeszcze kilka osób, jednak Czereśniowiecki zwrócił uwagę na niewielką kobietę znajdującą się kawałek od niego. Jasnowłosa postać o ciekawych rysach twarzy wzbudzała w nim niemałe zainteresowanie, jednak myśl o byłej narzeczonej, Julii, szybko ostudziła w nim te miłosne zapały.

Po błyskawicznym zlustrowaniu wyglądu co ciekawszych postaci z grona, jak nazywał ich w duchu Ryszard, aktorów, przyszedł czas na zorientowanie się w tym, z kim Czereśniowiecki w ogóle znalazł się w tym całym teatrzyku.
Pierwsza osoba, na jaką spojrzał Polak zdawała się być wojskowym, a przynajmniej słowa, które wykrzykiwała wskazywały na słuszność tej teorii. Mężczyzna był wysoki i miał ciemne włosy. Półmrok nie pozwolił Ryszardowi przyjrzeć mu się dokładnie, jednak jego twarz wydała mu się jakaś dziwna. Jakby to, co mówił o swoich przeżyciach w Afganistanie było całkowitą prawdą, a sam mężczyzna był osobą, która rzeczywiście przeszła w swoim życiu wiele złego. Żołnierz przedstawił się jako kapitan Chris Twinkle i twierdził, że jest Anglikiem.
Kolejną osobą była młoda kobieta, Finka Jelena Metsänkylä . Byłą to osoba o niewątpliwie przyjemnej dla oka fizjonomii, a jak się dodatkowo okazało również o nietuzinkowej mentalności. W ciągu zaledwie kilku minut od zjawienia się tutaj ta kobieta zdążyła zaatakować już fizycznie bogu duch winnego, młodego chłopca stojącego obok niej. A to już robiło niemałe wrażenie.
Ryszard nie musiał się długo długo rozglądać, aby ujrzeć kolejną osobę. Timothy Evans, tak się przedstawił. Z jego słów wynikało, że i on jest żołnierzem, jak twierdził, pochodzącym ze stanów.

No proszę, mamy tutaj samych wojaków... Zaraz się okaże, że to jakiś quiz militarny, a ja, ekspert w tej dziedzinie pośród moich znajomych, nie będę miał z nimi żadnych szans... Porażka.

Dalej w grocie znajdowały się jeszcze trzy osoby. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta, która zdecydowanie źle znosiła takie sytuacje, jednak ciemność nie pozwoliła Ryszardowi na dokładne przyjrzenie się ich twarzom. Wiedział jedynie, że kobieta ma długie, gęste, ciemne włosy, a mężczyźni kolejno: jasne, przystrzyżone i opadające na twarz, ciemne pofalowane kosmyki. Każdy z nich był szczupły i żadne nie zdążyło jeszcze podać swojego imienia.
Ryszard po chwili zdał sobie sprawę z tego, że podróż tutaj mogła trwać nawet kilka dni. W końcu wcale nie musieli znajdować się gdzieś w Sudetach. Po bliższym przyjrzeniu się otoczeniu, Polak doszedł nawet do wniosku, że znajome mu jaskinie wcale nie wyglądały podobnie...

Ten stary na pewno odurzył mnie jakimś eterem i przewiózł mnie tutaj. Ciekawe, ile to trwało i gdzie w ogóle jestem... Wypadałoby zawiadomić rodzinę i znajomych. Pewnie będą się martwić. A dzieciaki w klubie? Właśnie zbliżał się mecz ćwierćfinałowy. Wszystko szlag trafił. Niech no tylko złapię tego, który zrobił mi taki piękny kawał...

W tym momencie kolejka przedstawiania się trafiła i zatrzymała się na Ryszardzie. Mężczyzna chwilę walczył ze sobą, aby nie oznajmić zebranym, że pochodzi z Nibylandii, a na imię mu Earl, jednak uznał, że skoro reszta postanowiła się przedstawić, to i jemu wypada podać im swoje nazwisko.
- Ryszard, a w zasadzie to Rysiek Czereśniowiecki. Pochodzę z Polski – zakończył z wymuszonym uśmiechem.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 06-04-2010 o 15:09.
Minty jest offline