[D&D] Pamięć martwych i żyjących. Ciepły letni wieczór. Ulicami Neubergu uciekał samotny jeździec. Sam na swym magicznym rumaku niczym świętobliwy rycerz. Jednak wiele różniło go od niosących sprawiedliwość paladynów. Primo - zwiewał ile sił w końskich nogach, secundo - zwiewał z nieudanego zamachu którego był sprawcą.
Nie słyszał czy pościg za nim wciąż trwa. Nie wiedział czy białowłosy mężczyzna depcze mu po pietach. Nie odwracał się za siebie. Ratował swe życie.
Nie zauważył nawet gdy minął mury. Nie zauważył nawet gdy oczęta mu się zamykały. Nie zauważył... a to mogło by go kosztować życie.
Jednak miał szczęście. Gdy obudziło go rżenie konia, zarówno jego głowa jak i inne części ciała znajdowały się na miejscu. Sakiewka także. Za to on... Był tam gdzie pewnie nie chciał by być po nieudanej misji. Przed nim rozciągały się niewielkie mury miasta Vales w którym to przebywał jego pracodawca. No nic, trzeba zdać raport.
Będąc w bramie strażnik o zaspanych oczach syknął lekko do niego.
- Szefu cie oczekuje. Bądź w "Bardzie" za pół godziny. - szepnął po czym przeciągle ziewną i ruchem ręki nakazał nie tarasowanie bramy.
Wężowy mag, stanął na przeciw uliczkom tego spokojnego miasta. Stał na ciemnym i twardym bruku, który już niedługo mógł spłynąć jego krwią.
__________________ Why so serious, Son? |