Odprowadził staruszka wzrokiem, po czym spojrzał w dół drogi na obskurną kantynę - Nie doniosę... - Bezceremonialnie rozpiął rozporek i z ulgą oddał mocz, nie oddalając się zbytnio od samochodu.
Z pustym pęcherzem ochoczo powędrował w stronę budynku przyglądając się przy okazji reszcie członków ekspedycji. Mijając uzbrojonych po zęby ochroniarzy o zakazanych mordach wzdrygnął się nieznacznie i poprawił zaraz automat wiszący na ramieniu. |