Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2010, 16:11   #4
Araks3
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
Panujący upał, faktycznie sprawiał, że Gregowi na myśl przechodziły straszne biblijne klęski żywiołowe, o których tak dużo się ostatnio mówiło. Widok niekończącej się pustyni zza półotwartej szyby Forda A, mógł przyprawić o niewątpliwą... nudę. Wszędzie był tylko piach, kamienie i nieliczne rośliny, które postanowiły podjąć nierówną walkę z żywiołem. Dotychczas, przez większą część drogi pojawiały się jeszcze jakieś urozmaicenia krajobrazu takie jak domy, stodoły, czy choćby pojedyncze stacje benzynowe. Teraz, przed oczyma jawiły mu się tylko rozległe pasy ziemi niczyjej. - Szlag by to. - Rzucił pod nosem, luzując kołnierz białej koszuli. Swoją marynarkę porzucił już dawno temu na tylnym siedzeniu, jednakże nie pomagało to wcale. Wciąż było cholernie gorąco i nie zanosiło się na to, by w tej kwestii miało się coś zmienić. Na szczęście powoli zbliżał się wyczekiwany przez niego wieczór. Zawsze podróżowało mu się lepiej wieczorem, przynajmniej upał nie dokuczał aż tak bardzo.
- My heart is sad and lonely. For you I sigh, for you dear only. Why haven't you seen it? I'm all for you body and soul... - Nucił sobie pod nosem, fragment piosenki "Body and Soul". Cóż... pod wieczór zawsze mu się zbierało na wspominki i melancholijny nastrój. Z reguły rozpamiętywał wtedy śmierć swojego ojca oraz sprawę morderstwa, która zakończyła się dla niego tak... niekorzystnie.



Z głębokiego zamyślenia wyrwał go głośny trzask w silniku oraz donośne, bolesne "kaszlnięcia" jakie wydawał teraz silnik jego Forda. Okaleczona maszyna przejechała jeszcze kawałek drogi, po czym posłuszna ostatnim rozkazom zjechała na boczny pas drogi, by w końcu zamilknąć bez życia.
- Cholerne ustrojstwo. - Zaklął pod nosem Greg, wysiadając z auta. Krótką chwilę zajęły mu oględziny samochodu. Po pierwsze niezbyt znał się nad tym, a pod drugie było już zbyt ciemno, aby dostrzec pod klapą jakieś poważniejsze usterki. Wiedział jednak tyle, że bez mechanika raczej się nie obejdzie, a jego przymusowy urlop w San Francisco musi poczekać przez jakiś czas. Zdenerwowany tym wszystkim, Greg wsunął się z powrotem do samochodu, sprawdzając na mapie gdzie znajduję się jakaś najbliższa ostoja cywilizacji. New Canaan jawiło się jako oczywisty punkt, w którym powinien poszukać pomocy, toteż zaczął przeszukiwać swoje auto, by zabrać ze sobą najpotrzebniejsze mu rzeczy. Wziął ze sobą zapalniczkę, trzy papierosy, złoty zegarek na łańcuszku, poręczny scyzoryk oraz 20 $. Jak na razie w zupełności wystarczyło to na jego potrzeby. Greg zarzucił na siebie ciemną marynarkę, typowy kapelusz pasujący do komplet, po czym zamknął samochód i ruszył spokojnym krokiem wzdłuż drogi prowadzącej do New Canaan. Swój rewolwer zostawił w samochodzie, wszak nie chciał by wzięto go za jakiegoś wariata z bronią, zwłaszcza że mieszkańcy mniejszych miasteczek byli bardzo wyczuleni na wszelkich "przyjezdnych wariatów".


Jego spokojny marsz, przerwała ognista łuna, która rozświetliła ciemny horyzont nad New Canaan. "Akurat teraz..." pomyślał Greg, puszczając się biegiem wzdłuż drogi. Był już dość blisko miasta i powinien raczej zdążyć na czas do palącego się budynku.


- Widać domy Boga również ogień tyka.. - Mruknął pod nosem, spoglądając na palący się kościół. Z daleka dostrzegł jakieś dwie sylwetki, które pochylały się nad leżącym człowiekiem. Stwierdził, że było to warte zainteresowania toteż ruszył dalszym biegiem, by zobaczyć chociaż co się stało. Gdy w końcu dotarł pod palący się kościół obrzucił zaciekawionym wzrokiem całą trójkę. Młoda kobieta, postawny murzyn z którym lepiej było nie wchodzić w kłótnie oraz poparzony mężczyzna, który leżał na ziemi przed palącym się kościołem.
- I tak mu nie pomożemy. Pójdę po lekarza. - Powiedział zasapanym głosem, po czym ruszył do najbliższego domu, w którym mógł ktoś mieszkać. Jego plan był nadzwyczaj prosty, otóż należało zapytać mieszkańców o jakiegoś lekarza, a następnie powiadomić wszystkich, że kościół się pali. Cóż... brzmiało łatwo, jednak w rzeczywistości mogło być znacznie trudniej, niż się wydawało.
 
Araks3 jest offline