Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2010, 15:40   #1
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
[D&D FR] Jestem Legendą - sesja solowa




Jestem legendą


Prolog: Senne mary



Uderzające o skały fale tworzyły głośny i donośny szum. Mimo usilnych starań nawet liczne grupki - fruwających nieopodal klifu – mew nie potrafiły swym charakterystycznym skrzeczeniem przekrzyczeć głosu oceanu. Widok błękitnych wód oceanu zapierał dech w piersi. Udowadniał jak niewielki jest człowiek wobec ogromu i potęgi natury. Nawet bystry wzrok elfa nie potrafił sięgnąć drugiego brzegu, gdyż ten był za bardzo oddalony. Chłodny i porywisty wiatr wzburzał włosy niewinnie wyglądającej kobiety w białej koszuli nocnej. Ona powoli zbliżała się ku niebezpiecznemu krańcowi wysokiego urwiska. Ostre kamienie, po których stąpała powodowały niemały ból, ona jednak nie przejmowała się tym i konsekwentnie parła na przód. Soczyście zielona trawa powoli ustępowała nieprzyjaznemu podłożu i w pewnym momencie kobieta stąpała po nagiej skale. Szum oceanu uspokajał ją. Mówił "idź, nie obawiaj się mnie". Szła z zamkniętymi oczami, poddając się tej muzyce przyrody, zupełnie tak jakby znała drogę na pamięć. Zapach słonej wody niesiony wiatrem z zachodu był taki prawdziwy, taki trudny do opisania słowami.

Kobieta zatrzymała się krok, przed krańcem skały. Teraz widok był jeszcze bardziej przygniatający. Spoglądając przed siebie widziała bezkresy wielkiego oceanu, który w dali zlewał się z błękitnym niebem. Gdy spojrzała w dół, widziała kilkudziesięciometrową przepaść, na której dnie z płytkich wód przybrzeżnych wystawały ostre skały, o które co większe fale się roztrzaskiwały. Znów zamknęła oczy i rozłożyła ręce na boki lekko nimi ruszając. Wiatr, który unosił jej włosy sprawiał łudzące wrażenie, że leci. Tak bardzo chciała latać. Miała nieodparte wrażenie, że ma skrzydła tylko nie potrafi ich użyć. Nagle niekontrolowany i zupełnie niezrozumiały dla niej impuls nakazał jej zrobić jeszcze jeden krok w przód. Grunt pod delikatną stopą zniknął i ciało bezwładnie poszybowało w dół, ku spotkaniu z skałami. Dopiero teraz czuła, że leci. Czuła, że ukryte skrzydła unoszą ją w powietrzu. Nawet zbliżający się widok skał i płytkiej wody nie potrafił wyrwać jej z tego stanu niby hipnozy. I wtedy, gdy od nieuchronnej śmierci dzieliły ją tylko metry, ona sprzeciwiła się prawom natury i wzbiła się w powietrze. Na jej urodziwej buzi zakwitnął uśmiech triumfu i zwycięstwa, oraz niezwykłej przyjemności.

Wzbijała się coraz wyżej i wyżej, a spienione fale zdawały się kląć w mowie natury, że tego dnia nie ukryją ciała nieroztropnego człowieka na spokojnym dnie. Wiatr, na przekór któremu frunęła jeszcze mocniej burzył jej włosy, lecz ona się tym nie przejmowała. Wciąż miała rozłożone na boki ręce i cieszyła się z swego lotu. Frunęła w stronę horyzontu na spotkanie z niewiadomym. Coś w głębi duszy podpowiadało jej, że właśnie tam, daleko za oceanem czai się odpowiedź na pytania, których jeszcze nie zadano. Tam kierują ją los i tam powinna się udać. Nagle szeroką gamę pozytywnych uczuć przerwał błysk oślepiającego światła. Kobieta skrzywiła się i zasłoniła dłońmi oczy i wtedy zapach morskiej bryzy, porywisty wiatr i szum oceanu zniknęły...



***
21 dzień Czasu kwiatów 1372 roku rachuby dolin


Gdy Nyarla otwarła oczy zrozumiała, że to był tylko sen. Sen, który od jakiegoś czasu nawiedzał ją regularnie. Sen, który sprawiał, że nieświadomie ściskała dłońmi białe prześcieradło, a na jej czole występowały drobne krople potu, żuchwa zaś bolała nieco, od ciągłego jej zaciskania. Sen, który zdawał się jej tak realistyczny, tak prawdziwy, że jeszcze długo po przebudzeniu czuła zapach oceanu i słyszała szum fal. Tym razem sen trochę się różnił od poprzednich. Każdy poprzedni kończył się sromotnym zderzeniem z skałami na dole klifu. Tym razem udało jej się wzbić w powietrze i frunąć niczym ptak. Dopiero słoneczne promienie, dostające się przez okno do jej izby, wyrwały ją z tego snu. Snu, który do niedawna uważała za koszmar. Ruchliwe uliczki Silvermoon były jak zwykle przepełnione liczną rzeszą uśmiechniętych kupców, zadowolonych z wyglądu swych ogrodów zwykłych mieszczan, oraz jak zawsze życzliwych Rycerzy w Srebrze dbających o nieustanny spokój i porządek. Przyjemny zapach kwiatów, zmieszany z zapachem świeżego, jeszcze ciepłego pieczywa zachęcał do życia, do wyjścia z domu i choćby krótkiego spaceru czystymi ulicami Klejnotu Północy. Śpiewające radośnie szczygły jeszcze bardziej poprawiały humor młodej kobiecie, lecz niezwykle realistyczny sen nie pozwalał jej się na niczym konkretnym skupić. Widok klifu i oceanu wciąż chodził jej po głowie.

 

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 18-04-2010 o 19:44.
Nefarius jest offline