Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2010, 20:31   #4
Artonius
 
Artonius's Avatar
 
Reputacja: 1 Artonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwu
Przed magiem pojawił się kielich wypełniony po brzegi winem. Jednak mag nie wykazywał żadnych chęci do opróżnienia kielicha.
- Pozwól, że odmówię wina, muszę zachować jasność umysłu. Z tego co mówisz będzie mi to niezbędne. – Powiedział po wysłuchaniu swojego przełożonego. – Jako doświadczony skrytobójca masz dla mnie jakieś propozycje na pozbycie się Morika?
- Sztylet pod żebro, kula ognia w latrynie, udusić poduszką, zabić gumową kaczuszką... co tylko wpadnie ci do głowy – oparł Betno.
- Dobrze, w takim razie wybaczcie mi panowie, obowiązki wzywają.
- Bywaj w zdrowiu i miej się na baczności.

Firkrag wstał od stołu, skinął głową na pożegnanie i wyszedł z karczmy, udając się prosto do „Ogra”. Po krótkim spacerze po mieście, mag znalazł się przed drzwiami do karczmy. Pewnie wszedł do środka. Tam zobaczył samotnego Morika, trzymającego kufel piwa. Było także słychać dzwonienie zębami spod szynkwasu, zapewne karczmarza. Firkrag, sfrustrowany nieco po swojej ostatniej nieudanej misji, postanowił załatwić tę sprawę szybko. Wykorzystując nieprzygotowanie przeciwnika, który niczego się nie spodziewa, postanowił od razu wyprowadzić atak.
- To nic osobistego – wypowiedział jeszcze przed atakiem lecz zanim zdążył cokolwiek zrobić, piwo, które Morik trzymał w ręce, nagle zamieniło się w sztylet, który został błyskawicznie rzucony w maga. Zadał mu dwadzieścia sześć punktów obrażeń. Mag, zaskoczony tak szybką reakcją przeciwnika, postanowił przywołać sprzymierzeńca do walki. W tym czasie Morik odwrócił się i zniknął za drzwiami. Po chwili pojawiła się przywołana Nokia i mag razem ze swoim wężowym sprzymierzeńcem rzucili się w pościg. Niestety Nokia zablokowała się w drzwiach, uniemożliwiając Firkragowi przejście. W przygotowaniu do kolejnego starcia, mag wypił jedną ze swoich mikstur leczenia i rzucił na siebie czar ochronny. Odwołał Nokie i wszedł do odblokowanego pomieszczenia.

Tam znajdowały się jedynie schody prowadzące w dół. Pomieszczenie poniżej spowijała ciemność. Firkrag wypowiedział magiczne formuły po czym jego skóra skamieniała a potem obszar wokół niego rozświetlił się. Szybko zszedł na dół. Morik już na niego czekał, przytrzymując znajomej elfce nóż na gardle. Firkrag uśmiechnął się tylko szelmowsko i wypuścił z ręki kulę ognia. Morik odskoczył przed kulą a postać elfki wyparowała. Szybko łapiąc równowagę, wyciągnął rękę, w której znikąd pojawił się pistolet. Wystrzelił zadając szesnaście obrażeń Firkragowi. Mag odpowiedział na to swoją inkantacją jednak po wypowiedzeniu jej nic się nie stało. Wtem Morik szybko doskoczył, wyjmując rapier. Chybił, atakując nonszalancko. Mag wypuścił w jego stronę dwie ogniste strzały. Morik wykazał się nadzwyczajnym refleksem i uchylił się przed obydwoma. Nagle, kilka kroków za jego plecami, pojawił się przywołany wcześniej wąż. Przebiegły złodziej, nie chcąc walczyć z dwoma przeciwnikami, wyjął zza pasa jakąś sakiewkę i sypnął z niej dziwnym proszkiem w maga. W taki sposób Morik rozdwoił się, z czego jeden z Morików biegł w kierunku prawej ściany, a drugi w przeciwną stronę. Zdezorientowany wąż po chwili rzucił się w kierunku Morika, uciekającego na prawo, ale jego reakcja była zbyt wolna i wąż chybił. Obaj Morikowie zniknęli, prawdopodobnie przechodząc przez ściany. Firkrag, przypuszczając, że owe ściany to kolejna z iluzji złodzieja, nakazał wężowi uderzyć w prawą ścianę, sam rozbiegł się w kierunku lewej. Mag, jak i wąż, uderzyli w jak się okazało prawdziwą, twardą, zimną ścianę, z tą różnicą, że silny wąż nieco ją uszkodził a mag tylko nabił sobie guza. Trzymając się za bolącą głowę, Firkrag zaczął przeszukiwać pomieszczenie, szukając drugiego wyjścia. Zamiast tego znalazł sporo platyny, złota, klejnotów i wartościowych dzieł sztuki. Wszystko się przyda więc szybko spakował cały łup do plecaka. Nie znajdując nic więcej w pomieszczeniu, rozgniewany z powodu ucieczki tego tchórza, Morika, wybiegł do głównego pomieszczenia karczmy.

Tam zastał tylko karczmarza, który wciąż był nieco przestraszony.
- Co to za mag z Morika? Są tu jakieś tajne przejścia? – Zapytał złowrogo Firkrag.
- Panie, ja nie wiem. Proszę litości. Nie zabijajcie. –Skomlał karczmarz.
- No mówże szybko bo czasu nie mam!
- Ale panie ja naprawdę nic nie wiem! To jego przybytek, Ja tu tylko piwo podaję. Na dół ni wolno mi schodzić.
- A znasz jakieś kryjówki Morika?
- Panie nie dręczcie mnie, ja naprawdę nic nie wiem
Firkrag zdał sobie sprawę, że teraz już nie znajdzie w żaden sposób Morika. I zapewne teraz to on będzie polował na maga. Rozładował nieco swoją złość na bezwartościowym karczmarzu, policzkując go.
- Ty marny tchórzu!

Dalej rozzłoszczony mag opuścił karczmę, rozglądając się wkoło siebie. Czuł się zagrożony tym, że Morik cały czas oddycha. Wtem w zaułku zobaczył Morika i jego dwóch ludzi, którzy zazwyczaj przebywali w „Ogrze”. Sytuacja była nietypowa aczkolwiek ucieszyła Firkraga. Mianowicie dwóch ludzi Morika przed chwilą go zasztyletowali. Ciało ciągnęli do karczmy. Firkrag poszedł za nimi, niezwykle zadowolony z widoku Morika z poderżniętym gardłem. Kiedy zbliżył się do dwóch opryszków jeden z nich wyciągnął rapier i groźnie spojrzał na maga.
- Przejmujemy orka i szczury. Tera to nysz teren
- Moi drodzy panowie, nie ma potrzeby unosić się. Gdybym wiedział, co planujecie, chętnie pomógłbym wam zająć się Morikiem.
- Dobra, dobra. Spieprzaj ale już!
- Cokolwiek.
Po tej nieprzyjemnej wymianie zdań, mag odszedł. Był zadowolony, nie zaatakowali go więc zapewne tylko Morik wiedział o tym, że tak naprawdę pracuje dla skrytobójców. Ale teraz nie jest już w stanie podzielić się z kimkolwiek tą informacją.

Firkrag od razu udał się do „Barda” aby zdać meldunek ze swojej misji.
 
Artonius jest offline