Karhal popatrzył po waszych twarzach z poważną miną. Najdłużej wzrok zatrzymał na bladym Mundocu, potem się uśmiechną.
- Ja nie wiem za kogo wy mnie macie, ale ja nie zwykłem z byle powodu chwytać za nóż. Poczuć się urażonym z powodu nie odpowiedniego traktowania, to normalna sprawa, ale żeby zaraz do broni. - Krasnolud pokręcił głowa, jakby z rezygnacją. Zamierzał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie drzwi do alkowy się otwarły i wszedł do środka Melchior.
Młody mężczyzna miał ciemne włosy i krótko przystrzyżoną, modną bródkę. Ubrany w obcisłą kamizelkę ze skóry, białą koszule z szerokimi rękawami, ściągniętymi w okolicach nadgarstka. Spodnie obcisłe, jak do jazdy konnej, koloru brązowego i wysokie buty. Na ramiona zarzucony ma ciemno zielony, gruby płaszcz. Melchor obszedł stół i zajął miejsce na którym uprzednio siedział Pan Bartolomeo. Wziął jeden z dzbanów, nalał sobie pełny kielich i odstawił go na poprzednie miejsce. Podniósł na was wzrok.
- Macie jeszcze jakieś pytania, jest coś co chcecie wiedzieć ??? Pytajcie, jeśli będę w stanie na pewno udzielę wam odpowiedzi. Jeśli nie macie pytań, zaprowadzę was na waszą kwaterę.
Czekając na decyzje zaczął popijać z kielicha.
__________________ And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom. |