No patrzcie, vigo staje się forumowym opowiadaniopisarzem
To tak...
Przeczytałem. I raz, że jest tego tyciunio, dwa, że mam trochę zastrzeżeń.
Pierwsze jest dość kluczowe. OK, przybywając do miasta chciał mieszkańców oszukać, ale... nie zrobił tego. Fartem bo fartem, ale ubił maszkarę bez niczyjej pomocy, nikt go nie wyręczył ani nic. Więc skąd ciągłe podkreślanie, że "ach, jak to ja nie zasłużyłem i oszukuję tych biednych ludzi"?
Drugie co do narracji. Trzeci akapit do wywalenia. Najkrócej mówiąc. Nie pasuje nijak do reszty - wszystko jest klasyczną subiektywną narracją pierwszoosobową, a tu nagle ni stąd ni zowąd wyskakujesz z "gałęźmi strzepującymi z siebie warstwę białego puchu". Nie leży też zupełnie w klimacie - lekkim i niezobowiązującym gdzie indziej, a w tym akapicie impresjonistyczno-liryczno-jakimś takim.
Trzy - w sumie to nie opowiadanie, tylko niewielkie preludium. Zakładam, że w założeniu coś będzie dalej
Cztery - no tak, Baal to w istocie nie jest... neutralna nazwa dla miasta.
Z uwag poza tym - taki sobie tekst, z przeczytania którego nic nie wynika. Nie żeby to była męka przez niego przebrnąć, ale też człowiek (a w każdym razie ja) nie czuje satysfakcji, że go przeczytał.
No, to chyba tyle.