Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2010, 23:14   #4
Imuviel
 
Imuviel's Avatar
 
Reputacja: 1 Imuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwu
Niedziela - 4.09.2011 - 9.46.

W mieszkaniu panował półmrok, zamotany kołdrą Marlon chrapał na łóżku.
Telewizor brzmiał odgłosami strzelaniny; leciał właśnie stary, czarno-biały western.
W weekend Marlon Vilain pozwalał sobie na spanie do późna i obfite śniadanie w Abe's & Arthurs.
Pierwszą z tych przyjemności zrujnował mu czarny kocur, który wskoczywszy z gracją baleriny na półkę nad łóżkiem, zrzucił z niej puste flaszki i dwa segregatory wprost na śpiącego.
Marlon z niejakim trudem rozplątał się z zabójczej pułapki jaką była prześmierdła pierzyna i rozejrzał się po pokoju. Jego apartament był dość skromny. Jeden pokój zajmowała sypialnia, drugi zaś był salą tronową komputera.
- Hm... ogarnąć mogę tu kiedy indziej. - stwierdził cicho pod nosem. Marlon obudził więc do pracy maszynę, w międzyczasie korzystając z uroków orzeźwiającego prysznica i świeżego ubrania. Chciał jak najszybciej przeczytać historię dzieciobójcy-kanibala grasującego w Nowym Jorku w latach dwudziestych. Przeczytał do połowy opis krojenia jednego z "dań", lecz zmógł. Gdy Marlon spał, słowa zmieniły się w obrazy, a obrazy w koszmar.
"Przykro mi, ale pański synek został zamordowany i usmażony. Na pocieszenie powiem, że podobno był bardzo smaczny i soczysty!"
Palce ślizgały się po klawiaturze.



Z komórki rzuconej gdzieś w kąt dobiegło najpierw ciche buczenie, które przeistoczyło się w dzwonek. Marlon zerknął na wyświetlacz telefonu i jęknął cicho.
Po krótkiej wymianie zdań, wskoczył do samochodu. Jechał dość spokojnie, omijając nieczęste dzisiaj korki. Bo i kto by w tak słoneczny dzień chciał stać nieruchomej kolejce samochodów, zamiast pójść na spacer?

Na odprawę Marlon przyszedł trzeci. Wysłuchał uważnie Mac Nammary, choć im więcej się dowiadywał, tym mniej chciał wiedzieć. Gdy kapitan skończył mówić Marlon miał przed oczami kartę tarota oraz esy floresy na ścianie. Kochankowie. Chłopak panny Watermann? I 'motylek'. Faktycznie, to może być symbol jakiegoś kultu... Czy te dwie rzeczy mają ze sobą coś wspólnego?
- Sądzę, że powinniśmy się podzielić na dwa zespoły. Pierwszy pojedzie na miejsce zbrodni. Zbada ślady i przesłucha świadków. - powiedział Walter - Drugi zajmie się przesłuchaniem rodziny i znajomych. Myślę, że ja mogę zająć się przesłuchaniami, jeśli kapitan nie ma nic przeciwko.
Marlon zamyślił się na chwilę.
- Ja mogę pojechać na miejsce zbrodni. - zadeklarował nieśmiało. - Potem chcę sprawdzić kartę tarota.
 
__________________
moja postać =/= ja // Tak, jestem kobietą.
Imuviel jest offline