Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2010, 22:06   #8
RyldArgith
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Rozejrzała się swoimi czerwonymi jak najprawdziwsze rubiny oczyma po placu. Podróż trwała długo, bardzo długo nawet. Ale nie przejmowała się tym. W końcu, po tylu dniach, dekadniach, miesiącach, latach, jakie spędziła w Enklawie, była już znużona ciągle tymi samymi widokami. Chociaż przyznawała w duchu, traktowała to miejsce w sposób szczególny dla siebie. Teraz jednak, opuściła znajomych, znajome miejsca, korytarze, pola. Ruszyła wspólnie z Vincentem, chłopcem już, stojącym u progu dorosłości. Chociaż, co przyznawała, dość ciężkim we wzajemnych relacjach. Z uwagi na nigdy nie zamykające się usta, oraz na jego stosunek do wielu spraw. Dziecko w ciele prawie że dorosłej osoby, pomyślała, kiedy tak patrzyła na wyczyny jej podopiecznego.

Nasunęła kaptur mocniej na głowę, chroniąc swoje oczy przed działaniem słońca, ale także by mocniej ukryć swą tożsamość. I tak pewnie już część wie kim jestem. Albo większość nawet. Przyjrzała się pozostałym, kuzynowi jej podopiecznego Vethowi. Ciekawa osoba, przy pierwszym poznaniu- poprawiła się szybko w myślach. – Niestety nawet te kilka dni razem nie pozwoliło mi go lepiej poznać.. A szkoda. Krasnolud? Aż się dziwie że nie rzucił się jeszcze na mnie. Szanse przeżycia oceniałabym gdzieś siedemdziesiąt do trzydziestu. Dla mnie. Na jej twarzy wykwitł delikatny uśmieszek. Ciekawe skąd u niego tyle tatuaży? I co one oznaczają? Bo to że coś oznaczały była prawie pewna.

Poprawiając ułożenie rękawic, a także poluzowując niektóre z płyt jej płytowej zbroi, którą nosiła ze zdumiewającą wprawą i lekkością, spojrzała po rozmówcy krasnoluda, jednak tylko przez chwilę, zanotowawszy jednak w pamięci jak się przedstawił osobnik i kim miał, według własnych słów, być. Niewiele ci dadzą tytuły, jeśli nie umiesz walczyć, stanąwszy przed takim stworem jak wilkołak.. Zresztą, bestia by pewnie cie tylko zabiła. Podobno szlachta smakuje zbyt żylaście. Kolejny uśmieszek i spojrzenie na trójkę na koniach. Tylko przeczesała ich wzrokiem, nie zatrzymując się na żadnym dłużej niż trzeba.

Zresztą nie miała czasu, gdyż Vincent już pokazywał swój charakterek, zalewając potokiem słów, które chyba tylko on rozumiał, handlarza futer. Zapłacił za kilka z nich i przybiegł do nich. Jego kuzyn widać było że jest zajęty użyczaniem swych wdzięków płci przeciwnej, przez co chyba nawet niezbyt zauważył że Vincent zrobił zakupy. Po prostu przyjął to, tak jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem, niewarta wzmianki.

-Część, cześć! Ja jestem Vincent Drakano, miło mi Cię poznać. Tez przybyłeś tu zabić wilkołaka? Bo my też! Ciekawe czy ich tu dużo co nie? Już się nie mogę doczekać aż je znajdziemy, czytałem o nich że są przebiegłe, twoim zdaniem to prawda? A w ogóle skąd jesteś, jak ci minęła podróż? Bo nam naprawdę świetnie, naprawdę piękne widoki mieliśmy, podróż w ogóle się nie dłużyła, nie no było świetnie!

Chłopak, trzeba przyznać, mimo ze nieznośny ma jedną przewagę. Towarzysze nawet jak da im mocno w kość swoimi zachowaniami, nie zabiją go. Będzie im brakowało tego gadającego dzieciaka. No, przynajmniej większość z nich.

Kiedy zagadał do krasnoluda oniemiała.

-O pan krasnolud! Witam ponownie! Wiesz że w tym śniegu wyglądasz na mniejszego niż wczoraj! Nie denerwuje cię to? Nie myślałeś o jakiś wysokich butach czy coś? Ja bym chyba takich potrzebował jakbym był krasnoludem.

Potrzasnęła głową na te słowa, posłała przepraszające spojrzenie krasnoludowi, by następnie stanąć obok Vincenta, tak na wszelki wypadek. Poczekała aż wyciągnięty przez niego Pseudosmok ułoży się na jego czuprynie i odetchnęła.
Chłopak ma więcej szczęścia niż rozumu. Chciałabym tak podchodzić do życia. Szczęśliwe dzieciństwo.. no i odpowiednie pochodzenie.

Stojąc za chłopakiem czekała na rozwój wypadków. No i przybycie kogoś, kto zaprowadzi ich do zleceniodawcy.






 
RyldArgith jest offline