Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2010, 13:17   #5
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Dancan Murhe

- Jasna kurwa. – skomentował słodko to co ujrzał w lochu. Obok byli sami swoi, nie musiał udawać kogoś, kim nie był. Nie bardziej niż zwykle. Jego umysł galopował w wymyślaniu coraz to kolejnych kombinacji z uwzględnieniem produktu finalnego, czyli gówna w które wepchnięto ich po samą szyję. Rolę buciora, który wepchnie ich pod powierzchnię owej breji pełnić mieli żołdacy, którzy właśnie schodzili w dół do piwnicy. No chyba że to pomoc kuchenna chadzała w kilku w pancerzach na ziemniaki.

- Albo walczymy, albo się poddajemy. Trzeciej opcji nie ma. Jednak nie ma czasu na sejmikowanie. Moim zdaniem wrobiono nas a świadków więcej niż ci w karczmie nie trzeba. „Stawiali opór przy zatrzymaniu”, tak to brzmi. Tu nie ma przypadku. Albo walczymy, albo się poddajemy. Chyba, że jest tu wyjście o którym karczmarz nie wie.

Nie musiał dodawać, że szans na odnalezienie wyjścia o którym by właściciel oberży we własnej piwnicy nie wiedział były równe zeru. O nawet lepiej, równe szansie, że wszystko to było przypadkiem. Najpierw zebrano do kupy tych, co mieli z tym skurwielem Uwe na pieńku, później szef który nigdy nikomu nic nie zlecał spotkał się z nimi sekretnie i pod pozorem szukania „kreta” zlecił wizytę tu. Później jeszcze oberżysta wskazał im piwnicę jako miejsce docelowe a mnogość biesiadników widziała, jak tu schodzili. Tu nie było miejsca na przypadek. Mimo to Dancan liczył na łut szczęścia. Dorgar, jego rodzony brat bliźniak, mniej bo właśnie obszukiwał ściany w poszukiwaniu sekretnych przejść. Czasu było coraz mniej.

Dancan dobył miecza, ocenił piwnicę czy da radę nim w ścisku walczyć, po czym jeszcze dobył noża. Tak zwykle walczył. W ścisku łatwiej przecie było godzić kogoś nożem niż mieczem. Kilka takich noży czekało na podorędziu skrytych w różnych częściach przyodziewku. Na wszelki wypadek. Jednak czuł rosnące napięcie. „Trzeba było jeszcze przeszukać ciała” pomyślał zrezygnowany świadom tego, że później możliwe, że nie będzie już okazji. Mimo tego już nic nie rzekł, za mało było czasu na gadki, nadchodzili goście. Pozostało jeszcze powalczyć o ślad przewagi jaką mogła im dawać ciemność.

- Stłumcie światło! – szepnął do najbliższego druha trzymającego łuczywo. Gdy goście wejdą w ciemność ze światłem będą widoczni jak na dłoni a samemu nie będą zbyt dobrze widzieli reszty. To była kolejna cegiełka w mozolnie budowanym murze obronnym. Teraz pozostało tylko skryć się za wyłomem schodów. Obszedł je najciszej jak potrafił. Tutaj miał szansę zaatakować gości od tyłu. Zawsze to dwa, trzy ciosy przewagi. Może dwaj trzej napastnicy niezdolni do walki. To już coś. Duże coś.
 
Bielon jest offline