Belzenefer
Niziołek przykucną przy zmasakrowanym Zeevie. Widok dławiącego się własnym penisem Trzeciego wzbudzał w nim mieszane uczucia. Cała ta sytuacja poruszyła jego umysł do myślenia, myślenia, które przerwała deklaracja Dorgara.
Istotnie, wkrótce każdy odczuł brak czegokolwiek, tam na górze. Pustkę w powietrzy wkrótce wypełnił szczęk pancerzy i obuwia uderzającego ciężko o schody. W głowie niziołka zaczął kształtować się obraz wyjaśniający poniekąd zaistniałą sytuację.
- Rzeczywiście... Dupa - przerwał Mały. - Jednak można się tego było spodziewać, nasz... - przerwał chwilowo jakby dławiąc się kolejnym słowem - przyjaciel został tu niemile zaskoczony, teraz gonią i po nas. Może to straż, otrzymawszy cynk o morderstwie wysoko posadzonych osobistości, biegnie by schwytać morderców, może i tajemniczy zabójcy liczą na kolejną ofiarę... Z nas.
- Nieważne - zakończył swoje rozważania. - Warto poszukać stąd wyjścia, jak i gotować broń do walki - dodał sięgając po kuszę, wzrok jego skierował się na podłogę i sufit, tajemniczych wejść, czy skrytek nie robi się już tylko w ścianach.
W obliczu coraz głośniejszych kroków utrzymał pewnie kuszę i skierował się flegmatycznie ku jednej z bocznych ścian. Cień zapewniony przez narożniki pozwoli mu wypuścić bełt bez większego zwracania na siebie uwagi. Przyklęknął, broń oparł na ręce i wycelował w miejsce, gdzie oczekiwał pojawienia się jasnych punktów reprezentujących pochodnie. Nie zamierzał strzelać od razu... Taki głupi nie był, więc palec jego spoczywał luźno i spokojnie na spuście. Pamiętał też o nożu przy boku... Jednak jego postura i siła rzadko wymuszały na nim użycie ostrza.
Ostatnio edytowane przez Elthian : 26-04-2010 o 16:53.
|