Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2010, 21:11   #6
Gildean
 
Gildean's Avatar
 
Reputacja: 1 Gildean wkrótce będzie znanyGildean wkrótce będzie znanyGildean wkrótce będzie znanyGildean wkrótce będzie znany
Do Luciusa

W jaskini zapanowało długie milczenie. Zmęczone ciała wampirów chciały wreszcie zaznać błogiego snu, ucieczki przed zgubnym dniem, przed życiem śmiertelnych, które porzucili już dawno temu.
Ciekawość wzięła jednak górę nad zmęczeniem. Wampirzyca przysunęła się bliżej Luciusa i rozpoczęła rozmowę. Jej głos był kojący i ciepły, lecz daleko inny od głosu Lucindy.
– Nazywam się Sylvia, a to mój towarzysz Gerhard, który dba o me bezpieczeństwo. Dziękujemy Ci za schronienie, gdyby nie Twoja pomoc, słońce niechybnie spaliłoby mnie w tej głuszy.
Mam nadzieję, że nie jesteśmy dla Ciebie nadmiernym kłopotem ?

Lucius uspokoił się. Gdyby był człowiekiem to zapewne odetchnąłby z ulgą. Miał rację. To nie Lucinda.
- W żadnym razie. Raz na jakiś czas przyda mi się jakieś towarzystwo. Ciesze się, że mogę pomóc. - odpowiedział pogodnym jak na niego głosem i uśmiechnął się. - Mogę wiedzieć co was sprowadza w te strony? Myślałem, że większość dzieci nocy raczej unika lasów.

Wampirzyca skinęła ręką na Gerharda, by ten udał się do wlotu jaskini, aby pilnować bezpieczeństwa. Jednocześnie przysunęła się jeszcze bliżej Luciusa, na tyle blisko, że bez problemu mógł zajrzeć w głąb jej oczu. Oczu, które bezsprzecznie należały do Lucindy.
- I ja też chętnie uniknęłabym tej tułaczki po tutejszych głuszach, jednak zmusiły mnie do tego smutne obowiązki. Zmierzałam do miasta Berna, lecz pobłądziłam na leśnych traktach.
Wampirzyca przyjrzała się dokładnie Luciusowi.
- Wyglądasz na takiego, który zna tutejsze okolice. Czy mógłbyś zaprowadzić nas jutrzejszej nocy do Berna ?

Lucius przez chwilę milczał. Uderzające podobieństwo wampirzycy do tej która uczyniła z niego dziecię Kaina niepokoiło go. Sam nie wiedział dlaczego. Wampir uważnie przyglądał się swojemu gościowi. Postanowił zgodzić się na propozycję. W końcu od dłuższego czasu chciał udać się do miasta. Brakowało mu tylko bodźca, który mógłby go do tego pchnąć. Wyglądało na to, że “bodziec” właśnie siedział koło niego.
- Tak, znam tą okolicę i mogę was zaprowadzić skoro jest taka potrzeba.
- Dziękuję Ci zatem. Odwdzięczę się jak tylko dotrzemy do miasta. Zaraz będzie świtać, a jutrzejsza podróż będzie męcząca, nie traćmy zatem już więcej sił.
Wampirzyca podniosła się zabierając ze sobą koc, który rozłożyła w rogu jaskini. Wkrótce zapadła w sen, Lucius również.

Następnej nocy pierwszy obudził się Lucius. Długo obserwował piękną kainitkę, która tak bardzo przypominała mu dawną towarzyszkę. W końcu obudziła się również i wampirzyca.
– Do miasta chyba daleka droga, a mi zależy na czasie. Nie traćmy go zatem Luciusie, wyprowadź nas z tej głuszy czym prędzej. Ja i mój towarzysz zdajemy się w pełni na Ciebie.


Do Amara
Amar próbował wyłapać z tłumu zebranych kainitów kogoś z kim można by zamienić kilka słów. Naturalnie Filip, jedyna osoba którą jak do tej pory poznał dosyć dobrze, zajęty był przyjmowaniem kolejnych wyrazów współczucia, od kolejnych gości. Potem Filip przepadł gdzieś wraz z kilkoma innymi kainitami, wśród których był zarówno Książę jak i Ojciec Giovanni. Gdy tylko Książę zniknął z Sali, jak z podziemi wyrósł Zlatan, do tej pory nieobecny na uroczystości. Odziany w długie, luźne szaty, brodaty Kapadocjan o twarzy mędrca, przywodził na myśl antycznego uczonego, rzekłbyś nawet samego Sokratesa lub Platona. Witał się kolejno z zebranymi na Sali kainitami, wypił szybko dwa kielichy Vitae, po czym rozejrzał się po Sali wyraźnie kogoś szukając. Jego wzrok trafił wreszcie na Amara. Mędrzec uradowany odnalezieniem szukanej osoby, powędrował raźno w stronę Egipcjanina. Ukłonił się nisko i podekscytowanym głosem podjął rozmowę
- Nazywam się Zlatan Siwy z Chrudimia. A wy zapewne jesteście tym tajemniczym gościem pana Filipa z Arabii ? Zaiste bogowie mi was tu zesłali!





Do Pani Matthews
Wampirzyce rozmawiały ze sobą już dłuższą chwilę i wszystko zapowiadało, że rozmowa stanie się jeszcze bardziej swobodna, bowiem Carlotta była tego wieczora bardzo wylewna.
Przyjemną pogawędkę, przerwał ostentacyjnie stając przed obiema paniami Dietrich Vogel. Ukłonił się lekko, acz dwornie, a ukłon ten zdecydowanie był bardziej skierowany do pani Matthews niż do Carlotty.
- Przepraszam, że przeszkadzam pięknym paniom w rozmowie, acz chciałbym bardzo zamienić słówko na osobności z panią Matthews, oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko temu, Carlotto ?
Wampirzyca rzuciła Dietrichowi spojrzenie, które zawierało w sobie jednoznaczną odpowiedz na jego pytanie. Wampir nie odwzajemnił spojrzenia, lekceważąc Carlottę, co wywołało na jej twarzy wyraz wściekłości.
– Będę czekał w krypcie Konrada, nie każ mi długo tam czekać.
Dietrich ukłonił się ponownie i odszedł w stronę mrocznej, wypełnionej ciemnością krypty.


Do Diego
Diego Stał w kącie Sali obserwując kainitów i ich zachowanie. Niespodziewanie podszedł do niego Erwin, odziany w strój rycerza zakonu krzyżackiego, który zakładał jedynie na ważniejsze uroczystości.
Rycerz bezceremonialnie od razu przeszedł do sedna sprawy
– Podobnież umiecie robić mieczem ? Jeśli tak miałbym dla was zadanie.

 

Ostatnio edytowane przez Gildean : 06-05-2010 o 21:21.
Gildean jest offline