Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2010, 16:18   #7
malkawiasz
 
malkawiasz's Avatar
 
Reputacja: 1 malkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie coś
Diego Stał w kącie Sali obserwując kainitów i ich zachowanie. Niespodziewanie podszedł do niego Erwin, odziany w strój rycerza zakonu krzyżackiego, który zakładał jedynie na ważniejsze uroczystości. Rycerz bezceremonialnie od razu przeszedł do sedna sprawy

– Podobnież umiecie robić mieczem ? Jeśli tak miałbym dla was zadanie.

Diego obserwował zbliżającego się Ventru spod półprzymkniętych powiek. Taksujące spojrzenie oceniało płynne, oszczędne ruchy, rękę mimowolnie spoczywającą na głowicy miecza i sposób noszenia zbroi. Spojrzał rycerzowi w oczy i zauważył, że tan ocenia go tak samo. Uśmiechnął się niewymuszenie.

"Swój pozna swego" - ledwie zdążył pomyśleć gdy Erwin bezceremonialnie przeszedł do sedna.

"Wojownik, nie polityk. To dobrze. Lubię sobie pogadać, ale czasu marnować już nie".

Skłonił się grzecznie by okazać swa życzliwość i dobre maniery.

- Umiem zarówno robić miecze jak i ich używać. Choć przyznam, że to pierwsze więcej mi satysfakcji przynosi. Ale chętnie się dowiem w czym mógłbym pomóc.
– Chodzi o to. – Krzyżak zrobił długą przerwę, zastanawiając się w jakie słowa ubrać dosyć jednoznaczną prośbę. – Chodzi o pewnego człowieka, który swym działaniem wyrządził ogromną krzywdę zakonowi Najświętszej Maryi Panny. Krzywdę o którą upomina się Bóg i syn jego, nawołując, aby winowajcę uczciwa kara spotkała. Sami osądzić go bowiem nie mogą. Winowajca nie jest bowiem śmiertelnym, i nie stawi się na sąd ostateczny, by słuszną ponieść karę. Chyba, że … - Tu rycerz ponownie zrobił długą przerwę. – Chyba, że ktoś pomoże sprawiedliwości doprowadzić Bożego wywołańca ponownie przed jego oblicze…

"A jednak polityk. Cóż począć. W końcu tylko Ventru. Eh"


- Cóż to za krzywda, jeśli mogę wiedzieć - Diego zaczął równie ostrożnie - I któż jest tym zbrodniarzem?

– Osobnik ten zdradził ideały zakonu. Chciał doprowadzić do haniebnego pojednania z poganami, obrażał Boga swą postawą. Imienia zdrajcy znać nie musisz. Nie ma żadnego powodu, by sławić zbrodniarza. Należy mu się śmierć i zapomnienie. Jutrzejszej nocy będzie gościł w Bernie. W gospodzie Ikar. Poznasz go po stroju mnicha. Bóg wynagrodzi Twą pomoc, a zakon będzie dłużny.

Diego podrapał się po brodzie w zamyśleniu. Jego ogorzał twarz nie zdradzała, żadnych emocji gdy wpatrywał się w swego rozmówcy. Siłą woli powstrzymywał jedynie gniew, który wywołały słowa krzyżaka.

"Za kogo on mnie ma. Psi syn. Za jakiegoś prostego rębajłe, któremu wystarczy rzucić jakiś ochłap i wskazać palcem cel, a on ochoczo będzie rąbał na lewo i prawo? Do jakiego kraju ja trafiłem."


- Nie wiem czy dobrze cię Panie zrozumiałem - odpowiedział spokojnie, ale w jego głosie czuć było jakąś chłodniejszą nutę - Mam zarąbać jakiegoś mnicha?

Zawiesił na chwilę głos, jak by wahał się czy coś jeszcze powiedzieć. Na szczęście instynkt samozachowawczy wziął górę i chwila milczenia starczyła by mógł powściągnąć swe emocje.
Gdy znów się odezwał jego głos był znów uprzejmy. Ktoś patrzący z boku odniósł by wrażenie, że ot dwu szlachciców ucięło sobie krótką pogawędkę. Jednak ktoś wyćwiczony w subtelniejszym czytaniu ludzkich charakterów bez trudu odgadły by, że w słowach Diego nie czuć już tego szacunku co na początku rozmowy.

- Pochlebia mi Panie, że twój zakon wybrał do tego zadania mnie zamiast kilku bandytów - Diego skłonił się Erwinowi - Ale chyba nie będę potrafił Ci pomóc. Bardzo sobie cenie życie, jako dar Boży, co pewnie sam rozumiesz. I walczę tylko gdy mnie kto zaatakuje lub wyzwie.

Rycerz spoważniał, a jego oblicze przybrało surowy wyraz.

-Książę udzielił wam gościny i schronienia. Za gościnę należy płacić. Krew, którą się żywicie nie woda, ze źródła sama nie wypływa Trzeba na nią zapracować.

"No i wyszło szydło z worka. Po cóż więc była ta pusta gadka o bogu?"

- Ah. Rozumiem więc, że nie o gościnności tu mówimy lecz o chwilowym wynajmie - z przekąsem odrzekł Diego - I, że to sam książę chce wynająć mój miecz, a nie twój zakon Panie.

Przy ostatnim słowie głos mu ledwie zadrgał. Przerwa trwała ledwie na mrugniecie okiem i kontynuował dalej.

- Chętnie zapłacę - zaakcentował - myto. Ale nie jestem najemnym mordercą. Jeżeli chcesz Panie mogę dla ciebie przepędzić tego mnicha z waszego miasta. Jeżeli mnie zaatakuje to wtedy co innego.

"Co za brudne miasto. W Toledo od wieków żyją razem Chrześcijanie, Muzułmanie i Żydzi, a tutaj chcą usiec jakiegoś poganina. No chyba, że rycerzyk nie powiedział mi wszystkiego."

- Interesy Księcia, który jest pokornym chrześcijaninem, tożsame są z interesami zakonu, będącego zbrojnym ramieniem naszej wiary.

Rycerz zdawał się lekceważyć całkowicie pogardę i szyderstwo jakie objawił Diego i wyglądało na to, że w niczym go to nie krępuje.

- Nie zależy nam na tym aby zbrodniarz został wygnany, lecz ukarany. Bowiem pobłażanie zbrodni, rodzi nową zbrodnię, gorszą od poprzedniej. Oczywiście Książę nie pozostanie dłużny w zamian za okazanie pomocy. Zapłatą będzie krew tego osobnika. Zrobicie jak uważacie, Zalecam wam jednak zastanowić się nad dokonanym wyborem. Wierzę, że Bóg pomoże wam podjąć słuszną decyzję.

Rycerz zakończył rozmowę i odszedł, pozostawiając Diega sam na sam z myślami.

"Co za pieprzony hipokryta. Raz każe mordować, raz zasłania się Bogiem. Czy on w ogóle myśli co mówi? To chyba prawda co mówią o rycerzach, żeby nim zostać wystarczy, że masz zakuty łeb. Najchętniej złapał bym go za uszy i tłukł o ścianę, aż by się opamiętał. Choć szczerze wątpię by to coś dało. A żeby go krew zalała. I on niby nosi krzyż na piersiach, a nasyła na innych morderców. Co za ironia. No nic, pewnie trzeba będzie kolejne miasto opuszczać cichaczem. Może na wschodzie będzie lepiej? Eh, pójdę jutro zobaczę chociaż tego mnicha. Jeżeli jest wrogiem tych psubratów to może się okazać, że zacny z niego chłopina. To może go ostrzegę w takim wypadku."
 
malkawiasz jest offline