Wątek: Undead Party!
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 11:20   #2
Farałon
 
Farałon's Avatar
 
Reputacja: 1 Farałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie coś

Ameryka. Cóż za wspaniały kraj! Pełen wykształconych, miłych, życzliwych dla reszty świata i do tego wszystkiego szczupłych ludzi! Nie? Kłamię? Ja po prostu stawiam bohaterów w przyjaznym świetle. Tak czy inaczej, stolicą tego pięknego kraju jest Waszyngton. Wspaniałe miasto pełne … chciałem napisać tych samych, wspaniałych ludzi, jednak od wczoraj coś się zmieniło. Wcześniej gdy widziałeś kogoś na ulicy, powiedział do ciebie „Dzień dobry!”, ewentualnie jeśli znałeś tego kogoś lepiej, to podał Ci rękę. Aktualnie … możesz liczyć tylko na cos w rodzaju „ Munghhh…. Yyyyyhhh….. argghhhhh!!!!” i sprint prosto by pożywić się twoim mięskiem. Kiedy Cie dopadną i ugryzą, to ty po około godzinie przejmiesz ich zwyczaje i będziesz witaj innych w ten sam sposób.
Wszystko zaczęło się, gdy pewien farmer, imieniem Barney, wrócił do domu, po ciężkim dniu na polu. Usiadł na fotelu i nagle poczuł ostry ból głowy, jego ciało zaczęło się wykręcać i powoli świat w jego oczach tracił kolory. Kiedy jego kochana żona wróciła zakupów, mając w rękach siatki pełne artykułów spożywczych, i zobaczyła, że Barney akurat żywi się ich psem, wypuściła siatki z rąk pod wpływem szoku. Farmer nie potrzebował więcej niż 10 sekund, by urozmaicić menu. Potem do domu wrócił ich syn z kolegami, wszyscy nadziali się na głodnych rodziców, lecz udało im się uciec i dotrzeć do pobliskiego miasteczka. Wszystko by było dobrze, gdyby małego Martina, mamusia nie ugryzła na powitanie. Martin szybko zgłodniał i pogryzł pół miejscowości …. Wiadomo co mogło być dalej.

Bob odłożył słuchawkę, lekko podenerwowany.
-Margo Green nie odebrała, ale reszta powinna tu być w ciągu godziny. Kazałem im pozamykać domu na cztery spusty i przynieść tyle broni, ile tylko zmieszczą do samochodów. Elizabeth! Przygotuj coś do przegryzienia, sama przecież zawsze powtarzasz, że niemożna gości przyjmować z pustymi rękami – Podrapał się lekko po udzie i nie czekając na narzekanie żony, zszedł do piwnicy. Jako, że jego drugo połówka nigdy nie robiła tam „porządków”, Bob znalazł wszystko czego potrzebował w kilka minut. Deski, wiertarka, młotki, gwoździe, łom i stara, zasłużona dubeltówka z której jego ojciec rzekomo strzelał do Wietnamczyków. Pocałował ją czule i wyszedł z piwnicy. Chodził od okna do okna i zabijał je deskami, zostawiając tylko małe „okienka” by móc strzelać do zombie. Na drugim piętrze, w sypialni, stworzył „ostania barykadę”. Umocnił drzwi i przeniósł całą broń i zapasy do garderoby, do której wejść można było tylko z sypialni.
Elizabteh przygotowała poczęstunek, który głównie składał się z upieczonego rano ciasta, na jutrzejszy wieczór.

Bob znalazł szybko butelkę wódki i schował przed żoną, dobrze wiedział, że walcząc na trzeźwo, trudno o odwagę.
 
Farałon jest offline