Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 13:40   #3
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Ja dostawałem wszystkie wasze posty na maila za sprawą subskrypcji, więc mam wszystkie wasze i Mg, poza moimi

Wada jest taka, że

A) Są bez formatowania i grafik
B) Są bez waszych późniejszych ewentualnych editów.

Rozwiązania są dwa - albo budujemy wszystko od nowa
albo gramy po prostu dalej - w końcu pamiętamy co tam było. Wcześniejsze posty najwyżej się wrzuci do jakiegoś tam innego tematu (Akt I :>) jak już się uda je złożyć.


----

Noc, po naradzie minęła właściwie spokojnie. Zwyczajowe krzyki sąsiadów, do których Jost był przyzwyczajony, nie były w stanie wyrwać go ze snu. Podobnie rzecz się miała z jękami Manhildy Schtoneecke, starej kurwy mieszkającej w domu obok. To że ta bezzębna, sterana życiem kreatura znalazła znów klienta, graniczyło z cudem. Ciekawe kim był ten „szczęśliwiec”? Pewnie jakimś gołodupnym żakiem lub przyciśniętym potrzebą pijaczyną. Kuśka nie wybiera, pomyślał Jost i odwrócił się na drugi bok. Nieco przeszkadzały mu posapywania i jęki krasnoluda, niespokojnie rzucającego się na ławie pod ścianą, jednak zignorował i te odgłosy. Ze snu wyrwał go huk i łomot. Zerwał się na równe nogi, łapiąc leżący przy łóżku nóż. Dłużnicy przyszli po pieniądze, przemknęło mu przez myśl. Drzwi były zamknięte, a w świetle wpadającym przez okno dostrzegł starego krasnoluda, z toporem schowanym za plecami, stojącego nad resztkami
stołu, rozbitego w drzazgi.
- I tak się rozlatywał - skwitował rechot krasnoluda i jego tłumaczenia. - Kupisz mi nowy, brodaczu...

Rankiem, który o dziwo, nie przywitał ich deszczem, czy chociażby lekką mżawką, a tylko silnym wiatrem i kłębami szarych chmur, ruszyli przez miasto do Doodkanaal, aby dowiedzieć się nieco więcej o domniemanym wcieleniu Sigmara, w przytułku prowadzonym przez siostry. Niestety podróż nie należała do najprzyjemniejszych, a to za sprawą jakiegoś łachudry, który mienił się handlarzem relikwii. Przez cały czas, niechlujny człowieczek, skacząc naokoło drużyny, zachwalał swoje towary. Dla Josta był nikim więcej niż oszustem, żerującym na ludzkiej naiwności i wykorzystującym sytuację. Miał wrażenie, że już go kiedyś widział. Wówczas Josef, bo tak się ów handlarz przedstawił, oferował swoje usługi jako druciarz i reperator garnczków. Teraz miał o wiele ciekawszy towar do zaoferowania. Zęby mleczne, włosy, amulety i inne badziewie, ponoć pobłogosławione przez samego Karla. Doker nie miał ochoty słuchać skrzeczącego głosu Josef
a, kilkakrotnie pogroził mu pięścią, a raz nawet kopnął. Dziadyga był jednak nieugięty.

Nie zaskoczyło go zachowanie najemnika Cohena, który w końcu nie wytrzymał i wyrżnął handlarza swoją tarczą, pokazując jak szybkim jest wojownikiem. Jost nie zauważył nawet momentu, w którym to się stało. W jednej chwili dziadek zachwalał koszulinę, a w drugim już osuwał się na ziemię. Jost pomógł Cohenowi złożyć nieprzytomnego Josefa, na czole którego wykwitł olbrzymi siniec, w bramie mijanej kamienicy. Był wdzięczny najemnikowi za pozbycie się natręta, nie pochwalał jednak tego, że wojownik zabrał jedną z domniemanych relikwii. Mianowicie rozdarta koszula, z wyszytym na niej gołąbkiem, zniknęła w sakwie Cohena. Ten wytłumaczył szybko swój czyn, zapewniając że zwróci, z pewnością skradzione giezło w przytułku.

Do Templewijk dotarli bez dalszych przeszkód. Minęli wielką, granitową świątynię Maanana, której trzy strzeliste wieże, wznosiły się ku niebu na podobieństwo Zeeoogster’a - trójzębu boga, będącego jego symbolem i orężem. Jak zwykle potężne wrota przybytku, znajdujące się poniżej poziomu ulic, były otwarte. Nie zamykano ich niemal nigdy, poza czasem największej niepogody. Przeszli obok ociekającej złotymi i srebrnymi ornamentami świątyni Haendryka, u wrót której gromadzili się głównie petenci, chcący otrzymać od kapłanów boga handlu poradę lub uzyskać kredyt. Świątynię Sigmara można by określić mianem wiejskiej kapliczki w porównaniu do tych dwóch, i to w dodatku zamkniętej. Przed świątynią znajdował się cel ich wizyty, wiedźma. Kobieta uwięziona w stalowej klatce, opluwana i wyzywana przez przechodniów i do tego pilnowana przez dwóch Czarnych Kapeluszy. Chwila obserwacji pozwoliła stwierdzić, że nie odstępują je
j na krok, bacznie przyglądając się wszystkim wokoło i czasem nawet studząc zapał zbyt porywczych mieszczan. Nie pozostawało nic innego jak sobie na razie odpuścić i wrócić tu w nocy. Może wówczas nadarzy się okazja do zamienienia paru słów z nieszczęsną kobietą.

I znów Jost prowadził kompanię przez kręte ulice Marienburga, często pytając przechodniów o drogę. Mimo iż w mieście mieszkał od paru lat, nie znał go w całości, a wielu części Marienburga po prostu wolał unikać. Do innych nie miał po co chodzić, a z jeszcze innych, gdyby się tam zapuścił, zostałby niechybnie wyrzucony. Tym razem zawędrowali do Doodkanaal, najgorszej, podłej dzielnicy Marienburga. Gnijącej i umierającej. Znaleźli przytułek, ulokowany nad cuchnącym kanałem, jednak na tle reszty dzielnicy sprawiający pozytywne wrażenie. W przeciwieństwie do znajdujących się wewnątrz sióstr, które były oschłe, małomówne i niemalże, w odczuciu Josta, wrogie. Nie takie powinny być służki Shallyi, bogini miłosierdzia. Winny nieść pocieszenie i dobre słowo. Koić zbolałe dusze uśmiechem. Zamiast tego kazano im oddać broń, bawiące się na dziedzińcu dzieci zabrano a za przewodniczkę dostali milczącą nowicjuszkę.

- Coś ty taka niemotna, siostrzyczko? - spytał jej Jost, szczerząc się. Zamiast odpowiedzi zaczerwieniła się, zagryzła wargi i odwróciła głowę. Cały czas milcząc, siostra zaprowadziła ich przed oblicze przełożonej i natychmiast zniknęła.
- A cóż to się dzieje, że ta urocza siostrzyczka taka milcząca? - Jost nie wytrzymał i spytał o powód, dla którego siostra nie odzywała się. - Czyżby śluby milczenia obowiązywały kapłanki Shallyi? Bom nigdy o tym nie słyszał. Zawsze uśmiechnięte i rozszczebiotane, gołąbeczki...
- Siostra Kuhn została zdyscyplinowana. Modlitwa, cisza oraz praca odpowiednio przygotują ją na jej stanowisko - odparła grobowym tonem, przełożona. Jostowi odechciało się dalszych pytań.

Opowieść siostry przełożonej, Gerdy Lutzen, pełna była pasji. Opowiadała o Karlu, tak jakby rzeczywiście był kimś obdarzonym niesamowitą charyzmą i wielkim wpływem na ludzi. Brzmiało to niemalże tak, jakby, zamiast Bogini Miłosierdzia, kapłanka oddawała potajemnie cześć dziecku o imieniu Karl. Okazało się też, że kobieta w klatce przed świątynią Sigmara była poprzedniczką Gerdy Lutzen, oskarżoną o herezję i bluźnierstwa. W klatce, z przypiętą etykietą wiedźmy znalazła się tylko dlatego, że zanegowała boskość chłopca. Dziwaczne! Jost swoimi spostrzeżeniami podzielił się z resztą drużyny, gdy wyszli z przytułku, znów odprowadzani przez milczącą siostrę Kuhn. Jost posłał jej ciepły uśmiech. Przeżywała ciężkie chwile, ciekawe za co? Czyżby i ona miała wątpliwości co do prawdziwej natury chłopca?

- Czyście zwrócili uwagę jak ona mówiła o dzieciaku? - spytał towarzyszy. - Niemalże jakby jemu cześć boską oddawała, a nie swej Bogini. I co spotkało jej poprzedniczkę za negowanie boskości dzieciaka? Toż to niesamowite? I one mienią się Siostrami Miłosierdzia!

Splunął przez ramię. Szli z powrotem do Templewijk, przed świątynię Sigmara. Wyglądało na to, że kobieta w klatce, była przełożona przytułku Sióstr Miłosierdzia była kluczem do rozwiązania zagadki Krucjaty. Ona i kapłan Helmut. Kim był ten mężczyzna i czy znajdował się w Marienburgu? Jost podejrzewał, że kapłan wyruszył z dzieckiem i tłumami na Altdorf, jako duchowy doradca i przewodnik Karla. Ale spytać o niego nie zawadzi.

------

Jak ktoś chce jakieś inne swojego posty, to niech do mnie uderza - dostanie na PW. Ja byłbym bardzo wdzięczny za moje - szczególnie jeśli będą już z editami i grafikami

EDIT: Ostatniego swojego mam
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 23-08-2010 o 13:54.
Tadeus jest offline