Poranek zapowiadał się nadzwyczaj ciekawie, mimo, że na propozycje śpiewu Lotta zareagowała niechętnie kręcąc nosem. Muzykowanie kojarzyło jej się tylko z nudnymi religijnymi pieśniami i tylko obietnica „nie będzie tak jak zwykle” mogła ją przekonać. Szybko zrozumiała, że repertuar kuzynki zdecydowanie różni się od tego kościelnego, i wkrótce głośno i wyraźnie wyśpiewywała utwory najniższego sortu. Dziewczęta przerwały dopiero, gdy zaanonsowano księdza i chichocząc wesoło przyjęły postawy niewiniątek łapczywie trzymając go między sobą i nie dając żadnych szans na ucieczkę.
- Ojcze poprosiłam Cię tu w kwestiach wiary. – Solange spojrzała na Lemansa wzrokiem tak pełnym niewinności, że aż zaskoczyła Lottę. - Znalazłyśmy w biblii historię, której nie rozumiemy, czy mógłbyś nam ją objaśnić ojcze ? - Jakaż to historia panienko Solange? – spytał wiercąc się w bezskutecznej próbie odsunięcia się od dziewczyn. - Chodzi o przypowieść o Zuzannie i starcach, ale nie tylko Charlotta znalazła jeszcze inną. Prawda Lotti ? – Solange spytała z niewinną minką. - Tak – potwierdziła blondynka gorliwie, ale jej umysł pracował na najwyższych obrotach. Z całego klasztornego życia przypominała sobie jedną niezwykle intrygującą przypowieść – O Locie i Sodomie, zastanawia mnie werset mówiący o prawie gościnności, o tym, że pobożny Lot woli oddać mieszkańcom swoje córki niż aniołów… Cóż oni chcieli z nimi uczynić?
Zaczerwienionemu księdzu na szczęście umknęła informacja, że dziewczęta same czytały Pismo Święte i same porywały się na jego interpretacje. Sam fakt posiadania Biblii w języku francuskim znamionował przecież herezję! ale z drugiej strony przy tym co się działo w tym domu, to chyba naprawdę było niewiele…
Za to młodzian skupił się na szukaniu odpowiedzi, odpowiedzi, która pozwoliłaby mu bez szwanku na moralności wyjść z tej sytuacji. Jąkając się i plącząc opowiadał o cnotliwych niewiastach starannie unikając widoku dekoltów dziewcząt, które nachyliły się i w pełnym skupieniu wysłuchiwały tłumaczeń. Z piekielnej męki pokus ocalił go kurantowy dzwon oznajmiający, że jest prawie południe. Tłumacząc się niezgrabnie obowiązkami uciekł szybko z zasięgu wzorku i słuchu dwóch diablic.
Cała ta sytuacja sprawiła kuzynką sporo radości, której w końcu mogły dać głośny upust. Podczas głośnych śmiechów Lotta zauważyła leżący pod sofą modlitewnik, z którego wypadła dziwna karteczka.
Zaciekawiona dziewczyna zastanawiała się co też może ona oznaczać. „Sauve” to słowo wzbudziło w niej dziwny niepokój. Za nim kryło się coś niedobrego. Przypomniała sobie jak w klasztorze jedna z zakonnic. Często budziła się w nocy z krzykiem. Bardzo lubiła Charlottę i kiedyś, gdy pomagając jej przy rozwieszaniu pościeli dziewczyna zapytała ją o koszmary zakonnica zrazu długo milczała potem zaś odpowiedziała nie patrząc jej w oczy. „To kara za moje grzechy. Za grzechy Sauve”. Tak. Lotta przypomniała sobie, to stąd odczuwała niepokój na dźwięk tego słowa.
Trzymając w ręku kartkę zastanawiała się czy ją oddać właścicielowi, a może … może zapytać mistrza Pascala co też ona oznacza ?
Nie znała jednak tego drugiego mężczyzny praktycznie wcale, a ksiądz pewnie skrył się w swojej najciemniejszej szafie. „Panie ocal na, giniemy” i arka Noego. Grzech zabójstwa? zwątpienia? A może rozpusty? Na samą tą myśl Charlotta roześmiała się głośno obiecując sobie rozmowę z mistrzem Pascalem przy okazji, bo na Margo w tej kwestii niestety nie było co liczyć. |