Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 18:28   #1
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
[L5K] Sieć pająka

Nitka po nici...


Sieć pająka powstaje powoli.




Pajęczyna to misterna konstrukcja, wymagająca cierpliwości... i czasu... i uporu.

Dwadzieścia lat temu.

Deszcz padał wtedy i to rzęsiście Krople wody obmywały mury i dachy Zamku Ostatniego Snu. Dla kogoś ten deszcz miał być ostatnim.
Dwie osoby na dziedzińcu, dwie obnażone katany, dwa kimona nasiąkające kroplami wody.
Bushi w sile wieku i młodzieniec. Pojedynek. W cieniu zgromadzeni mieszkańcy zamku obserwowali dwóch przeciwników.
Ostrza powoli przemieszczały się, gdy dwaj adwersarze zmieniali pozycję. Nie spieszyli się do konfrontacji. W pojedynku na śmierć i życie, nie ma miejsca na pochopne ciosy.
Starość kontra młodość, doświadczenie kontra szybkość. Ostrze przeciw ostrzu.
Odwieczny konflikt?
Za każdym konfliktem kryły się przyczyny, za każdym pojedynkiem ukryte motywy i działania. Pojedynek jest tylko zwieńczeniem splotu wydarzeń.
Kto zwycięży? Młodość czy doświadczenie? Samuraje ruszyli na siebie wykazując się znajomością Iaijutsu, dwa ostrza zatoczyły łuk, jedno z nich krwawy. Młodszy adwersarz z kamiennym wyrazem osunął się na ziemię, obficie brocząc krwią. Doświadczenie wygrało... czy aby na pewno?
Doświadczony szermierz zauważyłby, że młodzieniec wykonywał oszczędniejsze ruchy i lepiej panował nad kataną.
Powinien był wygrać, ale nie wygrał.
Spostrzegawcze oko dostrzegłoby wymianę spojrzeń pomiędzy młodzieńcem, a jednym z obserwatorów pojedynku. Dyskretne ruchy głową. Czasami szczegóły decydują o życiu i śmierci. Czasami bycie lepszym, nie wystarcza by wygrać.


Sieć powstaje powoli, nitka po nici. To precyzyjna robota.


I zabójcza dla ofiar sieci. Pająk to cierpliwy łowca... i zabójczy.

Piętnaście lat temu.

Stał przed nim z okrwawionym mieczem i głową jego syna w drugiej dłoni. Widział przerażenie w jego oczach. Byli sami. A on był bezbronny. Maski opadły odsłaniając prawdziwe oblicza każdego z nich. - Ty? Przecież ty nie żyjesz! Widziałem twoją śmierć Ha...- świst katany przeciął powietrze, słowa i jego ciało. Po ostrzu miecza płynęła krew. A zabójca był... zdegustowany. Takie banalne słowa. Po kimś tak ważnym oczekiwał czegoś bardziej odpowiedniego do wagi tej chwili.
Czegoś tu brakowało. Ból powinien ustąpić, ale nie ustąpił. Coś było nie tak.
Co się stanie, jeśli ognia zemsty nie da się ugasić?

Czasy obecne.



Rasuto Yume Shiro jest niedużą twierdzą położoną pomiędzy Shiro Daidoji a Kosaten Shiro.
Nie tak ważny, jak te zamki, nie tak potężny. Ot, pomniejsza siedziba bocznej gałęzi rodu Doji.
Jest za to urokliwa. Zamek Ostatniego Snu jest pięknie położoną twierdzą, zbudowaną nie tylko z zachowaniem właściwości obronnych, ale też tak by pięknie się komponował z otaczającą okolicą. Rasuto Yume Shiro jest perłą architektury, tak jak klan Żurawia był jest Rokuganu. Przynajmniej w swoim mniemaniu. Inne klany mogłyby mieć odmienne zdanie.
Niemniej nawet Lwy nie potrafiły odmówić Zamku Ostatniego Snu uroku. A to że wiązało się z nim parę krwawych opowieści? Cóż... Jakiż to zamek na ziemiach Rokuganu nie ma tragedii wplecionej w historię? Któreż to zamkowe mury nie zostały splamione krwią umierających?
Rasuto Yume Shiro pełniło dość zaszczytną, acz mało znacząca funkcję miejsca w którym odbywały się ceremonie zawierania małżeństw. Co prawda małżeństwa w Rokuganie były w sumie kontraktami zawieranymi przez rodziny małżonków, ale... Klan Żurawia hucznie obchodził ceremonię zaślubin co ważniejszych członków klanu, słusznie uważając je za okazję, do ukazania swego splendoru i poszerzania swych nieformalnych wpływów.
Na takie zaślubiny spraszano przedstawicieli wszystkich klanów... i bacznie sprawdzano, kto i z czym przyjechał. A kto nie.
Cała ceremonia zaślubin była odpowiednio rozbudowana i ciągnęła się przez kilka dni. A same osoby małżonków były zaledwie dodatkiem do niej samej.
Obecnie zbliżał się taki ślub, Doji Hameiko miała zostać żoną Shiba Ume, dość blisko spokrewnionego z samym daimyo klanu i wpływowego na dworze shugenja Feniksa.
Nie tak potężnym shugenja jak synowie i córy rodziny Isawa. Za to łączącego w sobie mistykę mistrza żywiołów, spryt rodziny Asaka i umiejętności szermiercze Shiba. Osobą którą warto mieć za przyjaciela i krewnego.
Ten zaaranżowany ślub był policzkiem w twarz klanu Skorpiona, który to poprzez dyskretne zabiegi samej Bayushi Kachiko, próbował zeswatać z jedną najładniejszych cór rodziny Bayushi.
Ale nawet intrygi Skorpionów zawiodły w walce z urokiem Hameiko. Dobre urodzenie dziewczyny i dyskretny patronat nad swatami samego Szmaragdowego Championa, zrobiły resztę.
Skorpiony uznały swoją porażkę, przyjmując zaproszenie na ślub. Zresztą nie miały wyboru.
Nawet Lwy, niechętne Żurawiom, wysyłały podarki i przedstawicieli na swój ślub. Choć wiadomo, że przedstawicielka rodziny Matsu będzie dążyła do sprowokowania któregoś z Żurawi do honorowego pojedynku.
Także i przedstawiciele Jednorożców mieli się zjawić.
I przybyli wcześniej, jako że akurat przebywali w okolicy. Brakowało im jednego- podarków.
A te dyskretnie miała przywieźć uczennica i przyszła dyplomatka klanu - Otaku Xin Xu.
W Rasuto Yume Shiro czekali na nią i jej pakunki, dwaj wysłannicy Jednorożców, Iuchi Takage-sama oraz Shinjo Sakate-sama. O ile o Takage, Xin Xu nie wiedziała zbyt wiele, o tyle o dobiegającym sześćdziesiątki Sakate słyszała zbyt wiele. „Stalowy Róg” Sakate, nazywany tak ponoć ze względu na stalowe nerwy i niemożliwość wyprowadzenia z równowagi.
Ponoć za przydomkiem tym, kryło się i drugie dno, ale były to podobno niesprawdzone pomówienia.
Shinjo Sakate służył swojemu klanowi jako negocjator przez wiele lat wykazując się zmysłem dyplomatycznym i słynnymi żelaznymi nerwami. Jednak Sakate dobijał już sześćdziesiątki i dlatego daymio klanu Jednorożca uznał że czas by Sakate przekazał pałeczkę negocjacji w nowe ręce. I wybrał dłonie Xin Xu, mimo pewnych protestów ze strony niektórych członków rodziny Otaku.
I dlatego też Xin Xu przebywała w gospodzie w małej wiosce Żurawii, ledwie kilka ri od Rasuto Yume Shiro. W wiosce, która mogła budzić i zachwyt i zazdrość. W wiosce dużej, w wiosce bogatej, w wiosce otoczonej przez pola ryżowe.
Nawet gospoda w której zatrzymała się Xin Xu, była o wiele wygodniejsza, niż te które budowano na jej rodzinnych ziemiach (Po prawdzie niewiele gospód istniało na ziemiach Jednorożca, ale bliżej południa można było się na jakieś natknąć). Była też większa i z uwagi na zbliżające się święto. Niemniej jako dyplomatka, Xin Xu cieszyła się pewnymi przywilejami. Na przykład dużą i obszerną komnatą, w spokojniejszej części gospody.
Xin Xu była prawie sama na ziemiach Żurawi. Towarzyszyła jej bowiem tylko wierna Maki.
Heiminka, ale bystra i dyskretna. Maki była służką Xin Xu. Dbała o jej stroje, pomagała w garderobie i makijażu. Asystowała przy kąpieli i wykonywała wszelkie posługi jakich zażądała jej pani. Jednym słowem Maki była niezastąpioną pomocniczką.
Xin Xu popijała herbatę doprawioną po barbarzyńsku, końskim mlekiem. Gospodarz tej karczmy prawie zemdlał, gdy usłyszał jej żądanie. Na szczęście dla niego Maki miała zabrała ze sobą odpowiedni zapas końskiego mleka. Służka bowiem pamiętała o takich drobnych sprawach, którymi Xin Xu nie zawracała sobie głowy. -Otaku Xin Xu-sama, już wróciłam. I zgodnie z twym poleceniem znalazłam osobę o którą prosiłaś. Czy mogę ci przeszkodzić?- głos dziewczyny za papierowych drzwi, wyrwał Xin Xu z rozmyślań. -Tak.- odpowiedziała dziewczyna i drzwi się rozsunęły, a młoda rokuganka weszła przez nie.
Usiadła przed swoją panią i pochyliła głowę czekając na pozwolenie, by przemówić. -Ilu najemników znalazłaś?- spytała Xin Xu. Problemem bowiem na który natknęła się młoda dyplomatka było to, że na granicy ziemi Żurawi odesłano jej ochronę do domu. Żurawie bowiem uznali, że zbyt liczna świta, zwłaszcza bushi, może spowodować zbyt wiele kłopotów podczas ceremonii ślubu. I że nie musi się o nic obawiać, gdyż za jej bezpieczeństwo na ziemiach Żurawii odpowiada sam Szmaragdowy Champion. Xin Xu wolała jednak o swoje bezpieczeństwo zadbać sama, a i posiadanie jakiegoś yojimbo dodało by jej prestiżu.
Dlatego też postanowiła nająć roninów. I Maki miała znaleźć odpowiednich kandydatów.
Służka spojrzała na swą panią z lekkim uśmiechem, dodając.- Znalazłam tylko jednego.


-Jednego?- Xin Xu starała się ukryć rozczarowanie tymi słowami. Jednego?! Co to za prestiż mieć jednego yojimbo? -Jestem pewna że będziesz zadowolona z mego wyboru Otaku Xin Xu-sama.- rzekła pospiesznie dziewczyna.- W tej wiosce kręci się sporo roninów, ale ten jeden wydawał mi się godny zaufania.
- To gdzie on jest? Nie przyszedł z tobą?-
spytała Xin Xu. A Maki zaprzeczyła ruchem głowy dodając.- Iye. Czeka w ogrodzie na twe przybycie.
Dyplomatka klanu Jednorożca wstała, co było sygnałem dla Maki, by przynieść swej pani sandały.
Karczma posiadała ogród, stylowy i ładny. Heimini na ziemiach Żurawia naśladowali swych panów w umiłowaniu piękna, co powodowało, że nawet małe karczmy miały urokliwe zakątki pełne roślin i czasem małych dzieł sztuki. I przemierzając wąską ścieżkę ogrodu Xin Xu wraz z idącą za nią kilka kroków dalej Maki zbliżała się do owego ronina, należącego do klanu Smoka .


Siedział w milczeniu. Był niewątpliwie bushi Smoka, zanim stracił „twarz”. Co dziwne zachował daisho, choć zwykle ronini pozbywali się wakizashi. Z drugiej jednak strony, styl klanu Smoka opierał się na obu mieczach, więc odrzucanie wakizashi byłoby równe samookaleczeniu.
Gdy tylko Xin Xu podeszła bliżej, ronin wstał i klęknął przed Otaku, mówiąc.- Jestem Yakusai i poczytuję sobie za wielki zaszczyt móc służyć ci jako yojimbo.
Sposób w jaki to mówił, spokojny i zrównoważony sprawiał wrażenie, że była to formułka która czasem używał. Musiał mieć doświadczenie zdobyte u poprzednich pracodawców. Także i imię: „Yakusai” było intrygujące. Co więcej nie było jego prawdziwym imieniem, a przydomkiem. Bo która to matka, nadaje swemu dziecku Przypadek, na imię?
Czy więc warto było przyjąć go na krótką służbę? Wydawał się doświadczony, ale czy był taki naprawdę? Wydawał się... niezwykły. Co robił tak blisko Rasuto Yume Shiro, ronin klanu Smoka. Rozmowa z nim i decyzja co do przyjęcia go na służbę, mogły się okazać pierwszym testem dyplomatycznych umiejętności Otaku Xin Xu.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 23-08-2010 o 18:30.
abishai jest offline