Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 18:52   #6
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Zahariash i Shalii
- Pani… - rzekł nie odwracając się, gdy tylko usłyszał strzał w oddali, w odpowiedzi usłyszał syk wysuwanego ostrza i ciche buczenie tarczy osobistej.
Shalii stała za Zahariashem spięta i gotowa. Na granicy widzialności można było dostrzec otaczające ją pole molekularne. Co prawda dobre było przeciw broni ręcznej, ale i tak było wstanie powstrzymać ze dwa strzały z cięższej broni. Po za tym pozostawała zbroja.
- Chodźmy, tu nic nie zwojujemy – ruszył za majorem.
Omijając kajutę kapitańską stanął przed drzwiami pomieszczenia ochrony. Nie marnując amunicji wbił opancerzoną pięść w konsolę przy drzwiach i pogrzebał chwilę. Drzwi stanęły otworem, gestem nakazał stanąć matce przełożonej pod ścianą i dopiero potem ostrożnie zlustrował kabinę.

Mike jest offline
Stary 07-30-2010, 17:25
Aschaar

Aschaar's Avatar

Reputacja: 16 Aschaar ma wyłączoną reputację
$: 239 264

Droga na mostek okazała się szybka, łatwa i przyjemna. Rozkład statku nie był jakimś labiryntem, a większość pomieszczeń była opisana, nawet na korytarzach. Podróżni podążyli więc zgodnie ze strzałkami głoszącymi mostek. Nie do końca było wiadomo, po co umieszczano aż tak dokładne oznaczenia, ale Unia Transportowa uwielbiała tworzenie różnych dziwnych przepisów, wymuszających to czy tamto... Armia urzędników opłacanych z ceł i tym podobnych opłat musiała czymś zarabiać na chleb...


Samo wejście na niewielki mostek dostarczyło całkiem sporej atrakcji związanej w niestandardowym, acz skutecznym - to trzeba było przyznać - otwarciem drzwi. Problemy jednak zaczęły się już w następnej chwili kiedy okazało się, że kompetencje majora Nowaka nie obejmują dogadania się z komputerem pokładowym. Marcus zamierzał coś powiedzieć, ale mężczyzny już nie było w pomieszczeniu... "Współdziałanie, tak... oczywiście... jasne." - pomyślał Steinberg spoglądając na pozostałych na mostku. Jego znajomość komputerów była ograniczona do interfejsu głosowego. Komputer był narzędziem pracy, a sieć magazynem danych i, z założenia, miały działać i wykonywać polecenia; do takich celów mężczyzna potrafił je wykorzystać, poza tym... cóż. Niekoniecznie. Mężczyzna zostawił więc konsole innym zainteresowanym.

Wielkość obrazka została zmieniona. Kliknij ten pasek aby zobaczyć pełny rozmiar. Oryginał ma rozmiar 766x439.

Zainteresowania jednak nie było, a jego stwierdzenie:
- W tej sytuacji może najlepszym rozwiązaniem jest opuszczenie statku? - zasugerował w zasadzie w przestrzeń mostka. - Nie sądzę, aby pozostawanie na dryfującym bezwładnie statku miało jakikolwiek sens...

Trafiło w praktyczną pustkę ponieważ kościelni też wyszli. Decyzji o opuszczeniu statku nie było specjalnie z kim skonsultować...

Odgłosy jakie dochodziły ze statku bynajmniej nie sprawiały wrażenia "powrotu załogi", chyba, że rzeczona załoga również zapomniała kluczy i rozwalała drzwi. To było jednak mało prawdopodobne. Chociaż Marcusa chyba nic by już nie zdziwiło. DX-12 zdawał się być coraz gorszym wyborem; jednak teraz już trzeba było z tym żyć i przeżyć... Sytuacja wydawała się w miarę jasna - na statku, dryfującym w środku wielkiego nigdzie na obrzeżu znanego świata; nie było załogi, a sam statek był średnio funkcjonalny. Dodatkową atrakcją był abordaż jaki właśnie się dokonywał. W tej komfortowej sytuacji można było panikować (co było by może efektowne, ale na pewno nie efektywne), lub przygotować się do opuszczenia statku - co było może głupie, ale paradoksalnie... rozsądne. Pasażerowie walczący z napastnikami dokonującymi abordażu było to zdarzenie, którego wynik można było prosto i z dużą precyzją przewidzieć; zwłaszcza, że teoretycznie najbardziej wojowniczy z pasażerów wolał pozostać bezpiecznie w mesie. Cóż najwidoczniej pudło było nie tylko biedne, ale jeszcze tchórzliwe... "Cholera, co za lot" - pomyślał Steiberg spoglądając tępo na konsolę.

Marcius zaczął szybko, aczkolwiek metodycznie przeszukiwać mostek. Ludzie po prostu mieli tendencje do przyklejania haseł pod klawiaturą, wrzucania kluczy do najbliższej szafki, i tym podopbnych zagrań... Oczywiście najlepszym znaleziskiem byłby przycisk z napisem "autodestrukcja", w ostateczności jakaś broń; ale, aż na tyle szczęścia Steinberg nie liczył...

"Do cholery, co stało się na tej krypie???" - pomyślał przetrząsając kolejną półkę.

__________________
..., aby choć raz stworzyć KANDO.
Aschaar. . . . . . . . . : Brzemię / Eliksir / *Frasdorf / Sedona / Zdobywcy / ...
[@11]: TBL / *Winterheaven / ...
Aschaar jest offline
Stary 08-06-2010, 09:31
Eleanor

Eleanor's Avatar

Reputacja: 9 Eleanor jest godny podziwuEleanor jest godny podziwuEleanor jest godny podziwuEleanor jest godny podziwuEleanor jest godny podziwuEleanor jest godny podziwuEleanor jest godny podziwu
$: 205 802

Teoretycznie była przyzwyczajona do samotności. tatuś izolował ją od wszelkiego niebezpieczeństwa. Co oznaczało izolację od rówieśników oraz wszystkich osób, które mogłaby uznać za interesujące. Wychowała się praktycznie w izolacji, za jedyne towarzystwo mając technoroboty i komputery. Była więc przyzwyczajona do samotności... a jednak teraz, na statku zawieszonym w próżni i najwyraźniej pozbawionym załogi, odejście części pasażerów wywołało w niej mocne poczucie utraty.

Rozejrzała się po tych co pozostali, na chwilę spojrzenie zawieszając na opasłym osobniku, któremy zdecydowanie przydałaby się operacja zmniejszenia żołądka i przymusowy pobyt w klinice odchudzającej. Niesmak musiał odmalować się na jej obliczu i dotrzec do pasażera. Widziała to w jego oczach zanim odwrócił wzrok. Poczuła się nieswojo, a potrzeba opuszczenia messy stała się jeszcze bardziej nagląca.

Wstała, odłożyła na niewielki stolik niedopity drink i skierowała się do wyjścia na korytarz. Tutaj na szczeście rozsuwane grodzie otwierały się bez problemu. Słyszała za sobą marudzenie elektronicznego stewarda proszącego o pozostanie na miejscach. Zignorowała go. Już dawno temu nauczyła się ignorować cudze polecenia. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku swojej kwatery. Nagle doszła do wniosku, że ponowne uruchomienie ochraniarzy wcale nie jest takim złym pomysłem. Tak samo jak dobranie się do pamięci statku za pomocą terminalu, który miała tam pod ręką.

__________________
 
malahaj jest offline