Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 23:22   #7
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
- Widzę, że bardzo Ci się tam podoba. Wprost nie możesz się doczekać, kiedy znowu tam trafisz, prawda, gówniarzu?

Znowu.


Dwóch umięśnionych mężczyzn właśnie skończyło zakładać chłopakowi kajdanki. Musieli przyłożyć mu kilka razy pałkami po plecach, żeby się nieco uspokoił i przestał się rzucać. Jeden z nich, jakby od niechcenia wytarł w rękaw cieknąca z nosa krew.

Nie rozumieją, że się broniłem, w ogóle nic kurwa nie rozumieją. Jak zwykle...


Stołówka nie była bezpiecznym miejscem. Każdy miał tu legalnie widelec czy choćby łyżkę, tackę i talerz. To wszystko stanowiło ogromne zagrożenie, tak samo jak metalowy kubek, który mógł ze sobą nosić każdy więzień. Czy władze więzienia nie wiedzą, że większość morderstw na terenie ośrodka jest popełniana właśnie przy pomocy tych kubków? A oni dają każdemu taki, w przydziale, razem z pościelą.
Ale w stołówce ilość narzędzi zbrodni zwiększała się, co zwiększało również niepokój. Chociaż, jeśli ktoś chciałby Cię zabić, czemu miałby czekać, aż dostanie do ręki widelec, skoro może to zrobić kubkiem, czyli właściwie w każdej chwili? Na to pytanie nie było odpowiedzi.
Po prostu, stołówka była niebezpiecznym miejscem. Kropka.

No i co z tamtym? Tylko dlatego, że mi się nic nie stało, trafi pod opiekę seksownych pielęgniarek, a ja będę gnił w tym gównie.
Znowu...


Podczas gdy dwóch strażników wlekło chłopaka w stronę wschodniego skrzydła, napastnika wynoszono na noszach, w tę samą stronę. Nieśli rannego mężczyznę zaledwie kilka metrów za sprawcą tego całego zamieszania. Gdyby tylko Kurt dał się zabić, nie byłoby takiego rozgłosu. Ktoś wsunąłby jego ciało pod stół, po pół godzinie zobaczyłby je strażnik patrolujący opustoszałą salę, zanieśliby jego ciało do krematorium i spalili.
Ale nikt nie pomyślał, że młodziak będzie stawiał tak zacięty opór. Poruszyło to wszystkich, zarówno więźniów, jak i strażników.
Łysy, czarnoskóry chłopak jęczał, przytrzymując czerwony od krwi opatrunek na czole.

No i czego kurwa jęczy? Zadrapanie na czole i już kurwa paciorek zmawia i sra pod siebie jednocześnie. Czarny fiut, przez niego muszę tam wrócić.
Swoją drogą... Nie wiedziałem, że w więzieniach mają takie nosze i tak szybko reagują na jakieś wypadki. Fajnie.
Od razu czuję się, kurwa, bezpieczniej.


Marevick odczuł niewielką ulgę, gdy sanitariusze skręcili w boczny korytarz i zawodzenie murzyna najpierw straciło na sile, a potem ucichło. Nie szarpał się już, wiedział, że nic nie wskóra. Z jakiegoś dziwnego powodu, zupełnie się wyciszył. A przecież prowadzili go do "ciemni". Będzie jadł dwie kromki chleba i pił może litr wody na dobę, będzie kompletnie odcięty od światła i świata. Dlaczego go to nie denerwuje i nie dołuje tak, jak za pierwszym razem?
Gdy drzwi izolatki otwarły się i ujrzał ciemne, zaniedbane wnętrze, wiedział dlaczego. Już sobie przypomniał.



No tak. Jak mogłem o Was zapomnieć? Wybaczcie.


***

Siedział skulony w kącie. Przez kilka godzin zdołał przyzwyczaić się do egipskich ciemności panujących w pomieszczeniu, i gdyby było tu coś oprócz krat i ścian, z pewnością doskonale by to widział. Niestety, nie było na czym oka zawiesić, musiał więc wykorzystać wyobraźnię i pamięć, łącząc je ze sobą w coś na podobieństwo wizji czy snów na jawie.
Znowu ich widział.
Ericka i Lucy.

Znowu siedzieli w tej knajpie, ale tym razem Kurt do nich nie podszedł. Stał i tępo wpatrywał się w nich. Rozmawiali i śmiali się. Razem. Ale nie tak "razem", jak śmieje się grupka osób z dowcipu opowiedzianego przez jednego z nich. Oni śmiali się tak "razem", że wzajemnie się uzupełniali i przez to, mimo iż byli zupełnie inni, pasowali do siebie idealnie.
Czarnowłosy chłopak wiedział doskonale, co teraz czuje tych dwoje. On tez przecież był zakochany i czuł się właśnie tak, jak oni teraz. I mogło tak być nadal, gdyby nie... Właśnie, ciekawe, gdzie popełnił błąd. Czy były to miesiące lub nawet lata zaniedbania, czy może jedna chwila, zaledwie ułamek sekundy, który ich rozdzielił?

Wrócił myślami do rzeczywistości. Ciemność była tak samo nudna i dołująca jak poprzednio, nic się nie zmieniło. Oprócz czasu, który dłużył się niemiłosiernie. Szczególnie, że Kurt nie miał pojęcia, jak długo będzie siedział w ciemni tym razem.

***

Nie wiedział, kiedy przynieśli mu pierwszy posiłek, przespał akurat ten moment. Ale czy to miało jakieś znaczenie?
Już sam nie pamiętał, ile razy lądował w "ciemni" w czasie tych sześciu miesięcy pobytu w więzieniu. Wiele, to pewne. Ale działało to po części na jego korzyść, mało kto nie świrował po tak częstych "odwiedzinach" w ciemnej celi. Jeden zaczął się jąkać po 3 dniowej karze, inny płakał przez kolejny miesiąc, gdy tylko gasło światło. Ogólnie nikt nie lubił izolatki, to logiczne. Kurt też jej nie lubił, ale mógł tam wysiedzieć, bez uszczerbku na psychice. Dlaczego? Nie wiedział, ale nie spieszyło mu się, żeby to zmieniać.

***

Minęły już pewnie 24 godziny, a on nadal był zamknięty. Pod oczami pojawiły się cienie, przyczyniły się do tego zarówno brak narkotyków jak i "klimat ciemni". Ściany idealnie pochłaniały dźwięki, Kurt mógł więc wyć tak głośno, jak tylko chciał.
I właśnie teraz skorzystał z tej możliwości. Krzyk, trzeszczący i wręcz nieludzki, przypominający trochę zgrzyty i szumy zepsutego radia.
Nie liczył na to, że ktoś go usłyszy. Nie liczył, że ktoś się nim zainteresuje. Po prostu, ludzie pozostawieni samym sobie, bez opieki i czyjejkolwiek uwagi robią różne śmieszne i dziwne rzeczy. Jak na przykład próby wydobycia z siebie strasznego, okropnego wręcz dźwięku.
Biorąc pod uwagę sytuację w jakiej znalazł się Kurt, jego kreatywność była godna uwagi.
Oparł się o ścianę i oddychał głęboko. Co jeszcze można robić w ciemni?
Może coś, co pozwoli mu zachować jako taką kondycję? Dobry pomysł.
Po kilku skłonach, przysiadach i pompkach położył się na zimnej posadzce, rozpiął spodnie i zaczął się masturbować.

***

Leżał skulony w kącie, starając się za wszelką cenę zasnąć na jeszcze kilka godzin, gdy niespodziewanie drzwi izolatki otworzyły się. Snop oślepiającego światła wdarł się do pomieszczenia, pozbawiając go chwilowo wzroku. Skulił się jeszcze bardziej, zasłaniając twarz dłońmi I czekał, aż, jak to zwykle było, dwóch strażników zaciągnie go siłą do jego przytulnej celi z oknem. Wyczekiwał dzwonienia kluczy oraz pisku przesuwanych krat, jednak nic takiego nie nastało. Zamiast tego, usłyszał kobiecy, miękki głos.

- Kurt Marevick?- spytała uprzejmie?
- Czego kurwa chcecie?
- Mam dla pana propozycję. Testujemy nowy lek i przyszedł właśnie czas na fazę prób na ludziach. Jeśli zgodzi się pan wziąć udział w badaniu trwającym kilka dni, zostanie pan wypuszczony na wolność. Bez żadnych innych warunków, zostanie pan uniewinniony i wypuszczony. Chyba, że zdążył się już pan tutaj zaaklimatyzować...
- ironia prawie nie była wyczuwalna w jej delikatnym głosie.
Chłopak zmrużył oczy i starał się spojrzeć na rozmówczynię. Dostrzegał niewyraźnie tylko jej szczupłą, zgrabną sylwetkę oraz umięśnione ramię strażnika.

- Kim jesteś?- tylko to pytanie przyszło mu do głowy, sytuacja wydawała mu się tak abstrakcyjna, że nie wiedział, co ma robić. To wyczekująca cisza, która zawisła w powietrzu nakazała mu coś powiedzieć.
- To nieistotne. Przyniosłam papiery, albo je teraz podpiszesz, albo spędzisz najbliższe kilkadziesiąt lat w więzieniu, z czego pewnie jedną trzecią w tej obleśnej izolatce. Co wybierasz?
Chłopak zauważył jak osiłek kuca, wsuwa coś przez kraty i kładzie na ziemi. Podczołgał się i zobaczył czystą kartkę. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią, ale żadne litery się nie pojawiały. Podniósł głowę, lecz nadal kobieta była tylko czarnym kształtem na tle światła dziennego.

- Kurwa, przecież ta kartka jest czysta. Co mam podpisać?
- Warunki są takie, jak powiedziałam. Na piśmie dostałbyś to samo. Tyle że nie mam czasu na pierdoły, muszę mieć pański podpis w ciągu najbliższych pięciu minut. Czytanie umowy w pańskim stanie trwałoby znacznie dłużej, jeśli w ogóle byłoby możliwe. Wybór jest prosty: chce pan tu siedzieć, czy nie?

Kurt chwycił długopis i machnął szlaczek w rogu pustej strony. Nie miał zamiaru przepuścić takiej okazji. Gdy tylko odłożył długopis na "umowie" i przesunął kartkę w stronę krat, strażnik wrzasnął na niego.

- A teraz spierdalaj w kąt. Zabierają cię dopiero wieczorem, więc możesz poczekać tutaj.
- Co kurwa? Jestem głodny!-
mimo osłabienia zdołał dosyć głośno wyrazić swoje niezadowolenie.
- Mam do Ciebie wejść?!- krzyk mięśniaka był znacznie donośniejszy, a i gumowa pałka, którą przejechał po kratach, wzbudzała lęk każdego więźnia. Chłopak zacisnął zęby i cofał się siedząc na ziemi, podczas gdy strażnik podawał zgrabnej kobiecie papier i długopis, uśmiechając się głupkowato.

Już niedługo...
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline