Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 13:20   #6
Kovix
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Le Chat Noir…

To gdzieś blisko Owena, jak sądzę, zostawię te torby u niego.
.
.
.
.
Nie zauważyłem, jak znalazłem się poza drzwiami mieszkania numer 2 (drugie piętro, co zawsze wszystkich dziwiło). Była 10.08 rano.
Kim będą ci moi towarzysze? W jakim stopniu będą w stanie zaakceptować, że nie jadę tam tylko na obserwację, że jadę tam spotkać… Was? Pewnie nie będzie im można ufać na początek.

Wiem, czego jeszcze potrzebuję – pióro, dużo papieru, atrament; kupię u wuja Steva.

Dorożka!

-22 Pixton St., proszę się nie spieszyć

Wcisnąłem się w miękkie pufy dorożki i zerkałem na lewą stronę drogi. Dużo roześmianych dzieciaków, kilkoro tragarzy z jakąś szybą, starają się unikać dzieci… Jakieś kobiety, smutnie wyglądają, chyba jedna płacze. W bramie facet, przysiągłbym, że mnie obserwuje… o, odszedł, być może, że agent.

Tylko tyle wiązało mnie z tym miejscem, ile przeżyłem z Wami. Mógłbym mieszkać gdziekolwiek indziej. Zaskakujące, że nie czułem żalu. Ani trochę, ani odrobinki. Jadę do rodziny, a gdzie rodzina, tam dom.

Dziura! Aż mną podrzuciło, cholerne drogi.

Powinienem oczyścić myśli, przygotować się na to spotkanie. Trzeba będzie zachować niesamowitą czujność, dokładnie zapamiętać twarze, imiona, ruchy. Muszę uważać i jeszcze postarać się dobrze wypaść. Broń Rado, żeby mnie wzięli za paranoika, albo coś.
Popatrzyłem na dłonie. Trzęsły się, oczywiście.

Sklepik papierniczy wuja Steve’a był jedynym miejscem, z którym wiązały się silne pozytywne emocje z dzieciństwa. Czułem się w tej małej, rzec można, komórce zawsze bezpiecznie i (wiem, że wiele razy Wam to mówiłem) za każdym razem odkrywałem tu inne rzeczy. Wuj lubił zbierać bibeloty i im był starszy, tym więcej tego gromadził, a potem sprzedawał. Jego sklepik był obowiązkowym punktem za trzymania dla hord dzieciaków z pobliskiej szkoły, które z rozdziawionymi paszczami patrzyły przez ladę. Steve kochał te dzieciaki jak swoje.

- Witaj, wuju…
-Robert! Z bagażami? – wuj nie dał mi nawet zacząć, tak to już z nim było kiedy się czemuś dziwił – przeprowadzasz się? Nic mi nie mówiąc? Znałem faceta, który specjalizuje się w przenoszeniu gratów z miejsca na miejsce i robi to za grosze, zaraz…

- Nie wuju – postanowiłem oszczędzić wujowi gadaniny – wyjeżdżam.
- Dokąd?!
Powiedziałem mu. Jego twarz stężała. Po chwili uśmiechnął się niepewnie.
- To żart, prawda? Chcesz mnie nabrać, tak?

Posmutniałem. Pomyślał, że znowu coś mnie naszło, że mam atak „paranoi”, albo „rzuciło mi się na mózg”. Postanowiłem nie mówić mu, że jadę do Was.
- Nie mogę pokazać Ci listu polecającego. Wiesz jednak, że rzadko wychodzę z domu, a co dopiero z bagażami. Potrzebuję kupić od Ciebie atrament, dużo papieru i pióro… jakieś ładne.
- Na co ci to wszystko…tam?
- Na zapiski – skłamałem.

Wuj Steve bez słowa przyniósł wszystko; ani grosza, nie, nie, pieniądze ci się mogą przydać.
Zobaczyłem, że ma łzy w oczach. Nie doceniałem go, to jednak bardzo dobry człowiek, choć za bardzo ufny. Teraz ja też się wzruszyłem.

Czy poradzisz sobie, tak, z kim jedziesz, nie wiem jeszcze, jak, chyba pociągiem, na jak długo… Tu zaciąłem się.

Dwa lata.

Tutaj stary Steve wybuchnął płaczem i jął mnie ściskać, mocno, bardzo mocno.
- Dokąd teraz idziesz?
- Le Chat Noir…
To gdzieś blisko Owena, jak sądzę, zostawię te torby u niego.
- Owen jest cały dzień u Belli, zostaw u mnie i przejdź się jeszcze.
- Muszę na dziewiątą tam być, nie zdążę już pożegnać się z Owenem. Przekaż mu pozdrowienia…
- Oczywiście, oczywiście – wuj cały czas miał łzy w oczach. Wiedziałem, że się o mnie boi. Szkoda, że nie ma pojęcia, ku jakiemu szczęściu jadę!
 

Ostatnio edytowane przez Kovix : 24-08-2010 o 13:29.
Kovix jest offline