| Grupie udało się dotrzeć do wioski dość szybko by usłyszeć jeszcze kawałek rozmowy kapitana i białowłosego nieznajomego. Nieznajomy. Już na pierwszy rzut oka widać było że to doświadczony wojownik. Niezbyt przyjemna twarz z wielką blizną tylko to potwierdzała. Wyglądał by na zwykłego podróżnikia, znoszone buty, znoszony płaszcz, gdyby nie te dziwaczne białe włosy. Nikt tego jednak nie skomentował.
- Wygląda na to, że tak... - słowa kapitana potwierdził Kane nieprzejęty specjalnie przybyciem awanturników. - Niestety, moi... - odchrząknął - kompani polegli, jedynie mi udało się przeżyć walkę z goblinami.
- Goblinami? - Greive zamyślił się na chwilę. - Ach... no cóż, wypadki się zdarzają.
Po tych słowach kapitan zwrócił się do wszystkich, także nowoprzybyłych.
- A oto “nowa” grupa poszukiwawcza. - wyjaśnił, po czym zerknął na Cristin. - Jak widzę wciąż cała i zdrowa. A nawet powiększa swoje rozmiary... Myślę, że powinniście się poznać, o ile chcesz nadal wykonać zlecenie... w całości.
- A tymczasem zechciejcie mi wyjaśnić, kim jest ten osobnik? - tu kapitan wskazał na związanego mężczyznę w czarnym kapturze. -Kapitanie - zaczął druid. - Ten oto człowiek - Tu wskazał mężczyznę, którego pojmali. - Śledził nas. Nie wiem czy od dłuższego czasu, ale gdy napotkaliśmy oto tą kobietę. - Popatrzył się na rudowłosą. - Ten czaił się w pobliskich krzakach. Ale żem go wypatrzył... no a reszty można się już domyślić. - uśmiechnął się lekko.
Kapitan uniósł prawą brew.
- Czyli uratowaliście damę z opresji, czy tak? - spytał. - Chwalebne, naprawdę... ale po co go tu ściągaliście?
-Nie jestem nimi, ale mogę się domyślać panie kapitanie że chodziło im o przesłuchanie.- Półork nie mógł sobie odpuścić tej okazji, by jeszcze raz się ponabijać z kapitana, choć widać było że nie robi tego tak raźnie jak zazwyczaj.
- Przesłuchanie? W sprawie podglądania kobiety? Nie muszę go o nic pytać, by się domyślić dlaczego mógł coś takiego... robić.
- Tak, masz rację - odrzekł do półorka. - Chodzi o przesłuchanie. - Przerwał na chwilę. - A co do tej kobiety - Cristin, myślę że sama by sobie poradziła. Ale raczej nie oto chodziło temu oprychowi. Chciał raczej pozyskać jakiekolwiek informacje o naszej drużynie. Ten to nie pierwszy, który nas śledził... a może to ten sam. - zamyślił się Turion.
- Ach... tak. - kapitan przetarł czoło ręką. - No tak, to zmienia postać rzeczy. Oczywiście, że zostanie przesłuchany, jednak nie mogę się tym w tej chwili zająć. Muszę tą dziewczynkę zaprowadzić w odpowiednie miejsce i zapewnić jej opiekę... i ochronę.
- Zostawcie tego człowieka z moimi ludźmi. - tu machnął ręką w stronę gruzowiska, przy którym krzątali się zbrojni. - I jeśli to wszystko, to obawiam się że mam obowiązki, którymi muszę się zająć.
-Jeszcze jedno kapitanie. Czy dotarł tu człowiek któremu wskazałem drogę do wioski?
- Co? Nie wiem o kim mówisz... - kapitan zamyślił się na chwilę. - Kto taki?
-Pewien tropiciel. Był ranny. Nie przedstawił się jednak, a ja za bardzo nie miałem ochoty go o to wypytywać. No nic, myślę że i tak go jeszcze spotkam.
- Jeżeli mogę się wtrącić... - rzekł Kane. - Kim jest ta dziewczynka? - zwrócił się do kapitana.
Nim kapitan zdążył odpowiedzieć wojownikowi, Cristin wyrwała się naprzód i chwyciła półorka za kołnierz.
- Tropiciel? Ranny? Jak... Jak wyglądał? - wyglądała na bardzo przejętą i nieco zdenerwowaną.
- Wysoki, ciemne włosy, Nieźle pocharatany. To wszystko co pamiętam, nie przyglądałem mu się gdy go opatrywałem.
- Kapitanie ale to nie wszystko, na tym nie kończy się akcja. - powiedział z lekkim uśmiechem druid. - Gdy my rozmawialiśmy z Cristin, napadł na nas, a raczej na nią - Ork.. a raczej człowiek w orka przemieniony.
Kane, widocznie podirytowany wtrącił się ponownie. - Moge uzyskać odpowiedź na me pytanie? - Spytał łaskawie kapitana.
Kapitan był lekko zdezorientowany, jednak po chwili odzyskał rezon.
- Panie Kane, ta dziewczynka jest jedną z zaginionych osób, których poszukiwaliście. Nazywa się Argata. Jest córką... drwala, raczej nic niezwykłego nie ma w niej samej.
Następnie zwrócił się do Turiona, tym razem ze złowieszczym uśmiechem.
- Iluzja powiadasz? I to pewnie jeden z tych zaginionych... och tak, porozmawiam sobie z tym człowiekiem.
Cristin zaś była w lekkim szoku - puściła orka i wyszeptała:
- Ranny... - po czym rzuciła się biegiem w stronę lasu.
-Eh, to ja chyba pobiegnę za nią, bo chyba nie ciągnęliście jej tu bez powodu.- I półork pognał za nią, w biegu już krzycząc. - Poczekaj na mnie to wskażę ci drogę.
Przez kilka chwil kobieta wciąż biegła, nie zważając na próby dogonienia i oferowanej pomocy. W końcu jednak zwolniła i zatrzymała się zmęczona samym biegiem. Po chwili tropiciel dotarł do niej i powtórzył swoja ofertę.
-Nie wiem... Nie sądzę... - odparła dysząc. - Nie sądzę, byś chciał mi pomóc... widzisz, Kaldor... niespecjalnie przepada za takimi jak ty...
-Dobrze o tym wiem, zabił mojego brata. Ale ty możesz być nam potrzebna, a ja jestem potrzebny tobie żeby go znaleźć najszybciej jak potrafisz.
Oczy kobiety rozszerzyły się na chwilę.
- Twojego brata? Ja... tak mi przykro... to znaczy... ja... nie wiem... nie wiem co powiedzieć. Rozumiem go i jego... dążenia. Teraz to wszystko inaczej wygląda... nigdy nie myślałam o tym w ten sposób...
Po chwili zorientowała się, że mówi sama do siebie.
- Wybacz, naprawdę mi przykro...
- Trup to trup. Każdy kto się tu wychował jest gotowy na smierć. Nadal czuję ból, ale nic na to nie poradzisz. No może wybijesz mu z głowy walkę ze mną. Ale raczej w to wątpię. Widziałem jego oczy, nie ustąpi.
- Masz rację, nie ustąpi. - odparła. - On... dużo przeszedł. Bardzo dużo nawet... i jak na złość to wszystko z rąk orków. Obawiam się, że nawet jako mieszaniec jesteś dla niego tylko potworem, istotą pozbawioną uczuć, skrupułów, która jest w stanie tylko zabijać, niszczyć, grabić i... tym podobne.
-Zauważyłem, ale nie bardzo mnie to obchodzi. Nie zrozum mnie źle. Tutaj każdy musiał dużo znieść, i musi być przygotowany na więcej. A teraz w tę stronę, spróbuję go tropić od polany na której widziałem go poraz ostatni.
- Dobrze, chodźmy więc.
Udało im się dotrzeć do polany. Ziemia jeszcze przez jakiś czas będzie czerwona od krwi którą wypiła tego dnia. Ciała lezły tak jak przedtem, zastygłe w pozie ostatnich chwil życia. Nawet bezimienna mogiła zaczynała wtapiać się w krajobraz. Deszcz ubił już ziemię dookoła i zmył brud z kamieni. Niedługo będzie wyglądać tak jakby była tu od wieków. Półork popatrzył w stronę drzew za którymi poraz ostatni widział cień mężczyzny. -Tędy, spróbujmy go znaleźć. |