Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 17:59   #2
Jendker
 
Jendker's Avatar
 
Reputacja: 1 Jendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputacjęJendker ma wspaniałą reputację
Grupie udało się dotrzeć do wioski dość szybko by usłyszeć jeszcze kawałek rozmowy kapitana i białowłosego nieznajomego. Nieznajomy. Już na pierwszy rzut oka widać było że to doświadczony wojownik. Niezbyt przyjemna twarz z wielką blizną tylko to potwierdzała. Wyglądał by na zwykłego podróżnikia, znoszone buty, znoszony płaszcz, gdyby nie te dziwaczne białe włosy. Nikt tego jednak nie skomentował.

- Wygląda na to, że tak... - słowa kapitana potwierdził Kane nieprzejęty specjalnie przybyciem awanturników. - Niestety, moi... - odchrząknął - kompani polegli, jedynie mi udało się przeżyć walkę z goblinami.
- Goblinami? - Greive zamyślił się na chwilę. - Ach... no cóż, wypadki się zdarzają.
Po tych słowach kapitan zwrócił się do wszystkich, także nowoprzybyłych.
- A oto “nowa” grupa poszukiwawcza. - wyjaśnił, po czym zerknął na Cristin. - Jak widzę wciąż cała i zdrowa. A nawet powiększa swoje rozmiary... Myślę, że powinniście się poznać, o ile chcesz nadal wykonać zlecenie... w całości.
- A tymczasem zechciejcie mi wyjaśnić, kim jest ten osobnik? - tu kapitan wskazał na związanego mężczyznę w czarnym kapturze.
-Kapitanie - zaczął druid. - Ten oto człowiek - Tu wskazał mężczyznę, którego pojmali. - Śledził nas. Nie wiem czy od dłuższego czasu, ale gdy napotkaliśmy oto tą kobietę. - Popatrzył się na rudowłosą. - Ten czaił się w pobliskich krzakach. Ale żem go wypatrzył... no a reszty można się już domyślić. - uśmiechnął się lekko.
Kapitan uniósł prawą brew.
- Czyli uratowaliście damę z opresji, czy tak? - spytał. - Chwalebne, naprawdę... ale po co go tu ściągaliście?
-Nie jestem nimi, ale mogę się domyślać panie kapitanie że chodziło im o przesłuchanie.- Półork nie mógł sobie odpuścić tej okazji, by jeszcze raz się ponabijać z kapitana, choć widać było że nie robi tego tak raźnie jak zazwyczaj.
- Przesłuchanie? W sprawie podglądania kobiety? Nie muszę go o nic pytać, by się domyślić dlaczego mógł coś takiego... robić.
- Tak, masz rację - odrzekł do półorka. - Chodzi o przesłuchanie. - Przerwał na chwilę. - A co do tej kobiety - Cristin, myślę że sama by sobie poradziła. Ale raczej nie oto chodziło temu oprychowi. Chciał raczej pozyskać jakiekolwiek informacje o naszej drużynie. Ten to nie pierwszy, który nas śledził... a może to ten sam. - zamyślił się Turion.
- Ach... tak. - kapitan przetarł czoło ręką. - No tak, to zmienia postać rzeczy. Oczywiście, że zostanie przesłuchany, jednak nie mogę się tym w tej chwili zająć. Muszę tą dziewczynkę zaprowadzić w odpowiednie miejsce i zapewnić jej opiekę... i ochronę.
- Zostawcie tego człowieka z moimi ludźmi. - tu machnął ręką w stronę gruzowiska, przy którym krzątali się zbrojni. - I jeśli to wszystko, to obawiam się że mam obowiązki, którymi muszę się zająć.
-Jeszcze jedno kapitanie. Czy dotarł tu człowiek któremu wskazałem drogę do wioski?
- Co? Nie wiem o kim mówisz... - kapitan zamyślił się na chwilę. - Kto taki?
-Pewien tropiciel. Był ranny. Nie przedstawił się jednak, a ja za bardzo nie miałem ochoty go o to wypytywać. No nic, myślę że i tak go jeszcze spotkam.
- Jeżeli mogę się wtrącić... - rzekł Kane. - Kim jest ta dziewczynka? - zwrócił się do kapitana.
Nim kapitan zdążył odpowiedzieć wojownikowi, Cristin wyrwała się naprzód i chwyciła półorka za kołnierz.
- Tropiciel? Ranny? Jak... Jak wyglądał? - wyglądała na bardzo przejętą i nieco zdenerwowaną.
- Wysoki, ciemne włosy, Nieźle pocharatany. To wszystko co pamiętam, nie przyglądałem mu się gdy go opatrywałem.
- Kapitanie ale to nie wszystko, na tym nie kończy się akcja. - powiedział z lekkim uśmiechem druid. - Gdy my rozmawialiśmy z Cristin, napadł na nas, a raczej na nią - Ork.. a raczej człowiek w orka przemieniony.
Kane, widocznie podirytowany wtrącił się ponownie.
- Moge uzyskać odpowiedź na me pytanie? - Spytał łaskawie kapitana.
Kapitan był lekko zdezorientowany, jednak po chwili odzyskał rezon.
- Panie Kane, ta dziewczynka jest jedną z zaginionych osób, których poszukiwaliście. Nazywa się Argata. Jest córką... drwala, raczej nic niezwykłego nie ma w niej samej.
Następnie zwrócił się do Turiona, tym razem ze złowieszczym uśmiechem.
- Iluzja powiadasz? I to pewnie jeden z tych zaginionych... och tak, porozmawiam sobie z tym człowiekiem.
Cristin zaś była w lekkim szoku - puściła orka i wyszeptała:
- Ranny... - po czym rzuciła się biegiem w stronę lasu.
-Eh, to ja chyba pobiegnę za nią, bo chyba nie ciągnęliście jej tu bez powodu.- I półork pognał za nią, w biegu już krzycząc. - Poczekaj na mnie to wskażę ci drogę.

Przez kilka chwil kobieta wciąż biegła, nie zważając na próby dogonienia i oferowanej pomocy. W końcu jednak zwolniła i zatrzymała się zmęczona samym biegiem. Po chwili tropiciel dotarł do niej i powtórzył swoja ofertę.

-Nie wiem... Nie sądzę... - odparła dysząc. - Nie sądzę, byś chciał mi pomóc... widzisz, Kaldor... niespecjalnie przepada za takimi jak ty...
-Dobrze o tym wiem, zabił mojego brata. Ale ty możesz być nam potrzebna, a ja jestem potrzebny tobie żeby go znaleźć najszybciej jak potrafisz.

Oczy kobiety rozszerzyły się na chwilę.
- Twojego brata? Ja... tak mi przykro... to znaczy... ja... nie wiem... nie wiem co powiedzieć. Rozumiem go i jego... dążenia. Teraz to wszystko inaczej wygląda... nigdy nie myślałam o tym w ten sposób...
Po chwili zorientowała się, że mówi sama do siebie.
- Wybacz, naprawdę mi przykro...
- Trup to trup. Każdy kto się tu wychował jest gotowy na smierć. Nadal czuję ból, ale nic na to nie poradzisz. No może wybijesz mu z głowy walkę ze mną. Ale raczej w to wątpię. Widziałem jego oczy, nie ustąpi.
- Masz rację, nie ustąpi.
- odparła. - On... dużo przeszedł. Bardzo dużo nawet... i jak na złość to wszystko z rąk orków. Obawiam się, że nawet jako mieszaniec jesteś dla niego tylko potworem, istotą pozbawioną uczuć, skrupułów, która jest w stanie tylko zabijać, niszczyć, grabić i... tym podobne.
-Zauważyłem, ale nie bardzo mnie to obchodzi. Nie zrozum mnie źle. Tutaj każdy musiał dużo znieść, i musi być przygotowany na więcej. A teraz w tę stronę, spróbuję go tropić od polany na której widziałem go poraz ostatni.
- Dobrze, chodźmy więc.


Udało im się dotrzeć do polany. Ziemia jeszcze przez jakiś czas będzie czerwona od krwi którą wypiła tego dnia. Ciała lezły tak jak przedtem, zastygłe w pozie ostatnich chwil życia. Nawet bezimienna mogiła zaczynała wtapiać się w krajobraz. Deszcz ubił już ziemię dookoła i zmył brud z kamieni. Niedługo będzie wyglądać tak jakby była tu od wieków. Półork popatrzył w stronę drzew za którymi poraz ostatni widział cień mężczyzny.

-Tędy, spróbujmy go znaleźć.
 
Jendker jest offline