| -Trasig? - spytała druida Cerre, gdy tylko łotrzyk się oddalił - Wygląda na to, że chyba nie jestem do końca z tym wszystkim zaznajomiona...
Kane słuchał uważnie słów nowych towarzyszy i nie mógł sobie wszystkiego poukładać.
- Widzę, że zdobyliście więcej poszlak... Mógłby mi ktoś opowiedzieć nieco o przebiegu waszej misji? Takie wdrożenie bardzo by mi pomogło, szczególnie, że potrafię nie tylko machać mieczem - uśmiechnął się.
- Trasig - odpowiedział. - to kapłan, który bodajże uleczył Bareda, kiedy tego dosięgła i skaleczyła strzała naszego prześladowcy. - uśmiechnął się. - Było to kiedy ty byłaś w lesie, a my wracaliśmy z łąk do wioski. - Następnie z już mniejszym uśmiechem odpowiedział nowo przybyłemu. - A co do skrótu naszych dotychczasowych działań - powiedział druid i zamyślił się na chwilę. - Na początku nasza drużyna podzieliła się dwie grupy. Pierwsi - czyli ja, Bared i półork, poszliśmy na łąki, gdzie ponoć dokonano jednego z porwań. Spotkaliśmy tam skrzaty, które z resztą chciał się nas pozbyć. Ale nie to było głównym wydarzeniem tamtego czasu. Ukazała się nam ogromnych rozmiarów zjawa kobiety, odzianej w biel. Przemówiła do nas w języku leśnych istot... ale już nie pamiętam zbyt dobrze co takiego rzekła. - Zastopował na chwilę żeby odsapnąć. Kontynuował opowieść. - Następnie wyruszyliśmy do wioski, i to właśnie wtedy zaatakował nas pierwszy ze śledzących nas. On także przekazał wiadomość, ażeby to przestaliśmy pomagać kapitanowi. Mój orzeł - zerknął na orła. - starał wyśledzić gdzie ten polazł, ale zgubił jego trop w gęstym lesie. Następnie spotkaliśmy swych towarzyszy, czyli tą drugą grupę, która zdecydowała się pójść do druidów, sądząc iż to oni mają coś wspólnego z zniknięcami - zaśmiał się lekko. - No i w sumie to tyle, dalsze wydarzenia już znasz. - uśmiechnął się tylko nieznacznie. - Jeżeli Cerre chciała by coś dodać to proszę.
- Odnośnie waszej grupy, Turionie, nie mam nic do dodania - wtenczas głos zabrała rogata. - Ja, Dant i Aranon udaliśmy się do lasu, gdzie zaczepił nas satyr z paroma wilkami - większość szczegółów wolała pominąć z pewnych względów. - Reszty nie pamiętam, otoczyli mnie i przebili. W każdym bądź razie - satyr, z którym później udało mi się cudem nawiązać kontakt narzucał mi, że niby ja pierwsza zaatakowałam... - prychnęła. - Wspomniał też, że o tych zaginięciach nic nie wie, ale ja coś mu dowierzać nie mogę. Twierdził jeszcze, że częściej niż orki spotyka tam - wymieniła. - Ogry, gobliny, gnolle. A odnośnie samego satyra...
- Zwał się Irahhax i ponoć przynależy do Synów Dębu czy jak oni tam siebie zwą - zwróciła się ponownie do Turiona, kiedy skończyła pobieżnie opoiwadać Kane’owi. - Tak, mam jeszcze coś do dodania. Wspomniałeś coś o strzale, Turionie?
-Tak - odpowiedział druid. - Gdy wracaliśmy z łąk do wioski, zaatakował nas, a raczej chciał przekazać wiadomość, jakiś osobnik odziany w szary płaszcz, przesłał nam wiadomość zaczepioną o strzałę. Ta jednak ugodziła Bareda, który z raną poszedł do wspomnianego już kapłana. I jak już tez wspomniałem, wiadomość informowała nas, że mamy zakończyć pomagać kapitanowi. - odetchnął na chwilę po czym kontunował. - I chyba to nie koniec tej wiadomości, ale nie potrafię sobie przypomnieć co było dalej na kartce papieru. Być może sobie przypomnę, ale w tej chwili to wszystko co pamiętam. - uśmiechnął się tylko i zaczął znowu rozmyślać.
- Wygląda na to, że ktoś tu nie lubi Graive’a - Cerre spojrzała w kierunku budynku, do którego udał się Bared. - I komuś zależy, żeby tych zaginionych ktoś nie odnalazł... A tak właściwie, gdzie udał się Graive?
- Kapitan poszedł odprowadzić tą małą dziewczynkę do jej rodziców - odrzekł Turion. - I zgadzam się z twoimi przypuszczeniami co do kapitana Graive. I według mnie to i nas już ten ktoś nie lubi - zaśmiał się lekko.
- Może ktoś ten szykuje się na Graive’a. Właściwie, gdybym go nienawidziła, zamierzałabym się jakoś go pozbyć. Póki co dogłębnie nie znam pana kapitana.
-Tu także się z tobą zgodzę. Ktoś chce aby te wszystkie zniknięcia nie wyszły na jaw. Na nas też już polują, więc musimy stać na baczności.
- Wiecie co- odezwał się nagle Dant - sprawdziłbym, czy ta dziewczynka naprawdę dotarła do rodziców. Tak gwoli ostrożności - szkoda, żeby wysiłek Kane’a - tutaj skinął głową z uznaniem w stronę nowego - się zmarnował...
- Nie sądzę, żeby kapitan miał problem z odprowadzeniem dziewczynki - opowiedział do Danta. - Ale jeżeli tak bardzo chcesz to możemy iść sprawdzić czy została doprowadzona na miejsce. - zakończywszy odpowiedź uśmiechnął się nieznacznie.
- To ja tutaj zostanę i będę mieć oko na tego złapanego - zdecydowała się Cerre. - Tak na wypadek można byłoby mieć też kapitana na oku.
__________________ Incepcja - przekraczamy granice snu... Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy... Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie... |