Człowiek słuchał Aranona z mieszanką zdziwienia i niedowierzania na twarzy. W większości tego drugiego.
- Kłamiesz! - krzyknął. - Nie muszę ciebie słuchać, ty i tak nic o nim nie wiesz! Co mnie obchodzi jakiś Kelemvor? Nic! Ja...
Urwał nagle, jakby coś sobie przypomniał - spojrzał wtedy na Bareda, który znów zaczął "głośno myśleć".
- Dobra! Dobra! - powiedział po chwili. - Szpiegowałem was, niech będzie. Miałem dopilnować, byście zabili tego orka! Zadowoleni?!
- Więc po takiegoś grzyba poszedł - zaszydziła z niego Cerre. - Ale mam wrażenie, że nie tylko po to... - dodała ciszej, bardziej to siebie. Nadal miała na głowie kaptur, mimo iż w izbie przecież nie padało.
-To twoja decyzja. Nie musisz wierzyć w me słowa, chociaż są prawdą. Widzę, że mało wiesz o tym, co znajduje się poza tym planem. Nie wiesz nic o bogach. Nawet o Cyricu. Nie na darmo został on bogiem kłamstw i zdrady.
Mężczyzna wyglądał na zdecydowanie przerażonego - pot perlił mu się na czole w niesamowitym tempie, nerwowo wodził oczami po każdym z was po kolei, jakby nie wiedział co go czeka... w najbliższej przyszłości. Przełknął głośno ślinę.
- Nic nie możecie już zrobić! - powiedział nagle. - Wszystko już zrobiliśmy! Rytuał już się dopełnił! Możecie teraz tylko usiąść i płakać nad swoim losem, bo moi towarzysze wkrótce przyzwą potężnego sługę samego Cyrica! Potężnego demona, który najpierw zniszczy was, a potem opanuje całą tą krainę w imieniu swojego Mistrza!
Po tych słowach człowiek zaczął się śmiać jak opętany. Było to tak irytujące, że ktoś go uderzył w twarz, żeby przestał. Jednak mimo to chichotał pod nosem, zaś jego twarz zdradzała, że był co najmniej... upośledzony.
Okazało się, że to Cerre uderzyła go w twarz, jednak tym razem bardzo silnie.
- Wystarczy nam tych pierdół. Możemy go w końcu ładnie i grzecznie zabić? Wkurwia mnie.
- Lepiej nie - przerwał wojownik. - Każdego da się złamać, a on może nam wyjawić informacje o swoich towarzyszach i ich rytuale - zniżył głos - co jak co, ale myślę, że to czas by zacząć się poważnie martwić. Powiadomcie mnie, jeżeli będziecie chcieli zacząć obcinać mu palce - Kane rzekł to już dość głośniej. - Bardzo chętnie popatrze, sam jednak nie mam do niego pytań.
- W porządku... - [b]Cerre[b] uśmiechnęła się wrednie. - Ja mogę mu nawet kończyny wyrywać, jeśli mogło by mu pomóc się dowiedzieć prawdy o tamtej stronie życia.
- Może przerobimy go na dziewczynkę? - spytał spokojnym tonem Bared. - Zawsze chciałem coś takiego na kimś wypróbować, a tu proszę... Okazja sama wlazła mi w ręce.
-On już nam za wiele nie powie. Był prawdopodobnie najniższy stopniem, a do tego jego wiara w Cyrica nie jest czysta... Myślę, że możemy go posłać na tamten świat. Kolejna dusza wtopi się w materię Ściany Niewiernych.
- Zgadzam się. Najwyższa pora - odezwała się kobieta. Wtenczas spadł kaptur z głowy Cerre, zaś pojmany i skazany na śmierć mężczyzna ujrzał twarz Cerre w jej całej krasie. - Zgadnij, kotku, kto po ciebie przyszedł? - diablę uśmiechnęło się szelmowsko i zanim ewentualnie jeniec zaprotestował kobieta pociągnęła jego związane ręce i silnie kopnęła go w kręgosłup.
- Nie! NIE! - krzyknął jeniec w reakcji na słowa Kane'a, lecz chwilę później upadł na ziemię dzięki Cerre. Przez chwilę leżał na brzuchu, po czym podniósł głowę i próbował się podnieść.
- Powiem... wszystko... co chcecie wiedzieć... litości!
- Zatem gadaj wszystko albo będziesz zdychał! - poprzez nieprzyjemny i warczący głos Cerre pokazała swoje drugie oblicze. Jedna noga była gotowa do ostatecznego ciosu.
- Ale... co chcecie wiedzieć?! Smok przed domem jest iluzją! Już wkrótce zaczną, może nawet jutro! Ja nic więcej nie wiem! - mężczyzna był bliski płaczu.
- Kto zacznie i gdzie? - Cerre spytała zimnym głosem. - Jaki smok i przed jakim domem? Gdzie zabiliście albo zamierzacie zabić tych ludzi?
- Za...zabiliśmy już wszystkich... których trzeba było. - mężczyzna zaczął szybko oddychać, wręcz dyszeć. Prawdopodobnie ze strachu. - Przed domem stoi smok... nieduży... czerwony... To tylko iluzja, nie dajcie się nabrać! Ta mapa, którą mi zabraliście... tam jest zaznaczony ten dom!
- Więc postanowiliście zabijać niewinnych wieśniaków, żeby przyzwać na nasz plan potężnego demona? - Dantowi chciało się śmiać - Gdyby to było takie proste, każdy durny czarodziej czy kapłan masowo zabijałby wieśniaków i mielibyśmy w Faerunie wojnę demonów... Głupia ta wasza sekta... Ale niebezpieczna. - dodał po chwili.
- Niechaj zatem przyjmie cię Ściana Niewiernych i pochłonie - Cerre otworzyła bramy śmierci niebezpiecznemu wariatowi. - Idź w cholerę, amen - chwyciła jeńca za głowę i przekręciła mu ją błyskawicznie. |