Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2010, 13:59   #1
Minty
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
[autorski] Tajemnica Bogini

Świat się zmienia. Wszystko idzie do przodu, nawet wbrew woli i logice ludzi. Ale zmiany te są dla zwyczajnego człowieka na tyle odległe, że wyeliminowanie z życia myślenia o nich nie jest żadnym problemem. Ale kto wie jak będzie w przyszłości, w końcu wszystko się zmienia.
Jest tyle scenariuszy końca świata, a żaden nie wydawał się być na Kontynencie przyziemny. Do czasu.
Armagedon jest coraz bliżej. I nawet głupi chłop z litnijskiej wiochy nie uzna tego za fantastykę i czcze gadanie.
Świat się zmienia...

Dźwięki wygrywane na fortepianie koiły uszy zebranych, śpiew porywał i brał w objęcia, był aksamitny, ale zdecydowany. Kunszt śpiewaka znać było po wszystkim, co robił.
Pieśń się zakończyła, cały tekst został już zaśpiewany z idealną dykcją, a każdy klawisz instrumentu uderzony z pianiście tylko znaną subtelnością.
Przyszedł czas na rozmowy.
Antonio del Estario odszedł od fortepianu, zajął miejsce przy dużym, dębowym stole, odetchnął. Można było wyczuć, że szef brundeńskiego wywiadu uznaje tę wyprawę za wybryk koronowanych głów. Pewnym był także fakt, iż del Estario umyślnie okazywał te emocje zgromadzonym. Pierwszy szpieg Imperium Południa niewątpliwie potrafił zapanować nad swoimi gestami i mimiką.
- Drodzy... bohaterowie – rozpoczął z ironicznym uśmieszkiem. - Zaraz przedstawię Wam szczegóły całej misji, zapoznacie się również z dodatkowymi wskazówkami, oraz będziecie mogli zadać mi swoje pytania. Później wyruszycie w drogę. Jeszcze dzisiaj.
Antonio del Estario był to mężczyzna wzrostu powyżej średniego, o szerokich ramionach i dumnym spojrzeniu. Na bladą twarz opadała mu płowa grzywka, która prawie przysłaniała matowe, czarne oczy, w których nie było widać zupełnie nic. Rzadko kiedy widywało się takie oczy, o których nie można było powiedzieć w sumie nic więcej ponadto, że były oczami.
- Według legendy ciało Odiana zostało pocięte, a jego części w formie kryształów rozrzucone po świecie. Ponoć jeżeli znajdziecie jeden... kawałek, to otrzymacie wskazówki co do położenia następnego. I tak po sznurku aż do kłębka – zarechotał.
Komnata odpowiedziała głuchym echem. Zalegającą tu ciemność rozjaśniało tylko kilka kandelabrów przywieszonych do ścian i jedna, samotna świeca ustawiona na fortepianie i trzymająca się jedynie na własnym, roztopionym wosku, który utworzył wokół niej małe wzgórze.
Jak to zazwyczaj bywa w pomieszczeniach, gdzie znajduje się duża liczba ksiąg i tutaj w powietrzu unosiły się niezliczone ilości drobinek kurzu. A ksiąg było tutaj nielicho. Pod każdą ze ścian stały regały wysokości postawnego mężczyzny całkowicie zapełnione opasłymi woluminami.
Niektórzy ze zgromadzonych zaczęli się zastanawiać, czy zbiory znajdujące się w tym pomieszczeniu nie są warte więcej, niż klejnoty koronacyjne królowych Tannis. Po krótkim przemyśleniu sprawy wszyscy dochodzili do tego samego wniosku: nie były. Fakt ten oczywiście nie umniejszał wartości tych ksiąg. W końcu co mogło być cenniejsze od klejnotów koronacyjnych królowych Tannis?
Mimo zimowej pory roku i później pory dnia, w dużym i przestronnym pomieszczeniu było nad wyraz ciepło. Niewątpliwie nie było to zaletą kominka palącego się pod jedną ze ścian. To musiała być magia. Swoją drogą, to kto umieszcza źródło ognia w pobliżu takiego zbioru ksiąg?



- Istnieje legenda, która głosi, że prawą rękę tytana odnaleźć można [i]„tam, gdzie wzrok mroźnego krańca świata padający na Kontynent spotyka się z wołaniami więźniów do ich żon”[i], czyli, jak ustaliliśmy gdzieś na pomiędzy Kontynentem, Anlindorem, Wolland i Arkandią – zakończył szpieg.
Miejsce, o którym mówił mężczyzna znajdowało się praktycznie po drugiej stronie Ziemi Północnych, niż drużyna bohaterów, na północno-zachodnim skraju Knotynentu. Jeżeli zebrani w bibliotece śmiałkowie rzeczywiście zamierzali się tam dostać, to czekała ich długa i męcząca wędrówka. Ale cel był szlachetny, a u kresu drogi czekała na nich sława i nieopisany honor.
- Podejrzewamy, że na Rei żyje człowiek, który będzie potrafił powiedzieć Wam więcej o położeniu artefaktu. Mowa o Siliu Gwieździstej Czapce – skrybie gildii magów na tej wyspie i opiekunowi jej biblioteki – powiedział Antonio del Estario. - Lecz to nic pewnego, a my nie wiemy nic więcej – dodał z tryumfatorskim uśmieszkiem.
Gdzieś na dworze zamiauczał kot. Zbliżała się północ, do rozpoczęcia nowego roku pozostawało już tylko kilka dni.
- Co do dodatkowych wskazówek, to powiem krótko: jeżeli... - szpieg zaśmiał się krótko, jakby nie dowierzając, że za chwilę powie to, co powie. - ...w skarbcu upadłej bogini Malii znajdziecie jakieś skarby, to powinniście poinformować o nich najbliższą gildię magów, w której zasiada arcymag. Te błyskotki mogą być obłożone klątwą – westchnął. - oczywiście po wszystkim zostaniecie wynagrodzeni i otrzymacie swoją działkę z oczyszczonego już skarbu – zakończył.
Zza okna dało się usłyszeć warczenie i szczekanie psa, któremu wtórowały śmiechy dzieci. Po chwili kot zamiauczał raz jeszcze, rozpaczliwie, jakby wołając o pomoc, w której nadejście nawet on sam nie wierzył. Później było jeszcze kilka dziecięcych chichotów, a potem już tylko cisza.
- Mieliście pytać, zatem pytajcie. Mamy mało czasu – rzekł Antonio del Estario, wygrzewając nogi obute w futrzane buciska w cieple kominka.

Świat się zmienia. Kiedyś ludzie wierzyli w bohaterów.
 
Minty jest offline