Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2010, 19:52   #4
Elthian
 
Elthian's Avatar
 
Reputacja: 1 Elthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodze

Wiatr się wzmagał. Grupa zwiadowców przedzierająca się przez zamieć zakrywała możliwie jak najskuteczniej swe pokaleczone twarze przed przeraźliwym zimnem wzmagającym ból. Jakże kojącym dla duszy był widok małych promyków światła w oddali, za zasłoną sypiącego śniegu. Wkrótce cała drużyna dostała się do obozu. Płomienie pochodni wyznaczających granice obozowiska były nieustannie chronione przez wartowników przed wygaśnięciem. Śmiałkowie prędko odnaleźli przeznaczony im namiot i weszli pośpiesznie do jego środka ciesząc się nieznacznie wyższą temperaturą wewnątrz.

Pozostało tylko złożyć raport dowódcy. Po szybkim ogarnięciu i krótkim odpoczynku Amiril, Heder i Haril opuścili swoich towarzyszy. Na dworze wiał zimny wicher niosący ze sobą kłujące płatki śniegu i małe lodowe igły kaleczące lica trójki zmierzających ku przechylonemu namiotowi generała. W końcu, po małej wymianie zdań z przemarzniętym wartownikiem, Haril, Heder i Amiril weszli do środka, gdzie ukoiła ich nieco wyższa temperatura, jednak niepozwalająca zrzucić z siebie chodź jednej warstwy futra. Grayet, dyskutujący z resztą dowódców dopiero po chwili wyczuł obecność trójki swoich podwładnych.
- Witajcie! - Powitał ich gorąco. - Rozumiem, że wasza misja się powiodła... No w końcu stoicie przede mną. Były jakieś komplikacje? Czy pułapki zostały zastawione?
- Witaj Generale - Amiril skinął głową na powitanie - Misja wykonana, chociaż wystąpiły pewne drobne perturbacje...
- Witam Generale - odrzekł Heder, gdy tylko Amiril przestał mówić. - Jak już wspomniał mój poprzednik, do obozu było wrócić ciężko - Wziął głęboki oddech i kontynuował. - Mianowicie. Zaatakowały nas dwie poczwary. Pierwszą był ogromnych rozmiarów pająk - tego ukatrupiliśmy w miarę szybko. Drugi natomiast stwór... - Zaprzestał mówić i wymyślił, że przechwalanie się osobiście, że to on zadał ostateczny cios jest nie na miejscu, zrobi to ktoś inny. - O drugim opowie może ktoś inny... - Uśmiechnął się lekko, po czym wzrok swój skierował na Harila, a następnie na Amirila.
Haril zasalutował:
- Drugi stwór był Remorhazem. Większym i groźniejszym niż ten, który napadł wcześniej na nasze wojska. Nie wiem jakim cudem udało nam się przeżyć, najwyraźniej ktoś miał nas w swojej opiece. Pułapka okazała się całkiem skuteczna przeciwko potworowi, nasze ataki dystansowe zadały mu kilka ran, ale gdyby nie Rose... Zapewne byśmy tutaj nie stali. Doprawdy Generale nie wiem, kim jest ta osoba, jej przeszłość z pewnością skrywa wiele tajemnic, trzeba mieć ją na oku. Pozostałe pułapki zostały zastawione według rozkazu.
- Rozumiem - westchnął generał. - Właśnie miałem was o nią zapytać, widzę, że sprawuje się dobrze, jednak nękają was wątpliwości. - Po krótkim zastanowieniu dodał - Dziewczyna nie będzie z wami dłużej pracować, przydzieliłem ją do oddziału zwiadowczego, ach tak - przypomniał sobie nagle - Teraz ominął was rozpoznania i zwiady, będzie to robiła wasza znajoma, dla was z kolei rozpoczną się poważniejsze zadania. Powoli zbliżamy się do Cormyru, musimy uważać, bo jak mniemam z czasem będziemy napotykać coraz silniejszy opór ze strony wojsk Azouna. Następny przystanek to Mulmaster, większe miasto, zatem będziecie mogli uzupełnić zapasy. Myślę, że to także dobry moment na wybranie przywódcy w waszej grupie - spojrzał po trójce przybyłych, jednak niezbyt przychylnym wzrokiem obarczył niziołka. - A oto... - Podszedł do niewielkiego kufra, po czym wyciągnął z niego trzy mieszki z brzęczącą zawartością - wasze dotychczasowe wynagrodzenie, umożliwi wam zakupienie dodatkowego ekwipunku w mieście. Prosiłbym abyście wspomnieli o tym waszym towarzyszom, aby przyszli po swoją część.

Po pospiesznym pożegnaniu trójka opuściła dowódców.

Wielu cieszyło się z opuszczenia lodowca. Każdy przebyty pieszo kilometr wypełniał sesja podróżnych radością. W końcu pierwsze oznaki zmiany klimatu, żołnierze stopniowo zaczęli pozbywać się futer, śnieżyce nie były tak częstą przeszkodą, a i w końcu stanęli na ubitej, zmarzniętej, ale nieskutej lodem, glebie. Wdrapanie się po skarpie stanowiącej granice Lodowca Białego Robaka wieńczyło zakończenie tej nieprzyjemnej wędrówki. Kompanię zaś powita zaś równina, zamiast śniegu dostrzegane były łysiejące drzewa, złocista ściółka szeleszcząca pod okutymi butami damarskich wojaków oraz…

Wnosząca się wysoko, osnuta nieprzeniknioną mgłą twierdza. Ponury i tajemniczy widok, tym bardziej, że nad fortyfikacją stały ciemne chmury. Generał Grayet nie miał najmniejszego zamiaru zbliżać się do twierdzy, planował ominąć ją szerokim łukiem i stawić się jak najszybciej w Mulmaster, gdzie poza uzupełnieniem zapasów, Damarczycy otrzymają także wsparcie militarne. Dominująca na tutejszym morzu flota Mulmaster była silnym, aczkolwiek niepewnym sojusznikiem, głównie za sprawa zadeklarowania „całkowicie niezależnej” wyprawy wojennej. Taki charakter wyprawy zapewne nadali wolne zespoły, które były raczej uznawane za piratów, mimo wszystko, wyszkoleni w walce chcieli udać się do Cormyru, najprawdopodobniej skuszeni obietnicami bogatych łupów wojennych. Tak, czy siak, Damara główną pomoc od portowego miasta otrzymała w formie udostępnienia transportu, którym były barki, nieprzystosowane do walki, co prawda, ale mogące pomieścić wielu wojaków na jednym pokładzie. Była to znacząca zaleta dla licznych legionów ze wschodu.


Bramy miasta zostały i wkrótce osiągnięte. Mulmaster nie tętniło życiem, wyglądało na typowe, rządzone twardą ręką, miasto o dość rozwiniętym handlu. Dzieliło się na wiele dzielnic, kilka mieszkalnych, specjalna dzielnica szlachecka, dzielnica handlowa z wielkim targiem, gdzie przez cały dekadzień, z wyjątkiem dnia ostatniego, dokonywały się transakcje, tam też warsztaty swe mieli najlepsi rzemieślnicy w Mulmaster.


W centralnej części miasta znajdowała się dzielnica parkowa. Nie była zbyt zadbana, ale dla chciwych kupców, którzy stanowili większość społeczeństwa, wystarczała. Istotną sprawą przed którą ostrzegał gen. Grayer jest fakt iż w Muimaster nie toleruje się nieludzi, a stosowanie magii spoza ich zamkniętego kręgu jest zabronione. Damara potrafiła wymusić wpuszczenie nieludzkich żołnierzy za mury, jednak wszyscy doskonale wiedzą, że żaden odmieniec nie będzie tam traktowany sprawiedliwie, dlatego najlepiej, jeżeli nieludzie zasilający legiony Damary nie wychylali nazbyt. Oskar z kolei został poważnie pouczony o zakazie stosowania magii… A przynajmniej jawnie.



- Moi drodzy – zwrócił się do drużyny generał odprowadzający ich do dzielnicy portowej. – Oto nasi przyszli współpracownicy – powiedział cicho wskazując na grupę awanturników z kapitanem na czele kroczących przez przystań. – Tak, wiem, nie wygląda to dobrze, jednak nic nie możemy poradzić, będą płynąć obok nas, mam nadzieję, że w razie potrzeby przydadzą się na morzu. – grupa umięśnionych „marynarzy” przeszła w tym momencie obok poszukiwaczy przygód, a jeden z nich naumyślnie trącił Kaldora, wzrok generała nakazywał jednak zachowanie spokoju.
- Macie kilka godzin na uzupełnienie ekwipunku, potem jednak chciałbym abyście pomogli w załadunku na barki. Ci dwaj – wskazał na mężczyzn w bandanach rozmawiających przy jednym z magazynów – wskażą wam odpowiedni dok. Mulmaster było o tyle hojne, że odsprzedało nam parę mieczy – wycedził z widoczną ironią – Oni potrafią dostrzegać we wszystkim jedynie możliwość wzbogacenia się.


____________________________
Wszyscy +500 sz
Wszyscy +350 PD
Rzuty na PW podałem wam na GG, cieszcie się awansem, bo następny tak szybko nie przyjdzie
 
Elthian jest offline