Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2010, 22:57   #3
Annuszka
 
Annuszka's Avatar
 
Reputacja: 1 Annuszka nie jest za bardzo znany
Nastał kolejny dzień… leniwe, zimowe Słońce zaczęło mozolnie wychylać się zza horyzontu dopiero po godzinie siódmej. Jego skąpe promienie padły na powieki Mashy. Księżniczka jednak nie otwarła swych błękitnych oczu, chciała jak najdłużej zatrzymać Morfeusza w swoim łożu, gdyż on jedyny był do tej pory wybawcą tego biednego dziewczęcia. Tylko w jego ramionach Masha czuła to czego łaknęła ostatkiem sił. Mianowicie spokój i nadzieję. Tak było i tym razem...
Masha śniła piękną historię i nawet natrętne promyki Słońca nie były w stanie wyrwać Jej z tej cudownej wizji. Pod powiekami księżniczki dzień malował się zupełnie inaczej…

Zza okna dobiegał świergot śnieguły, miarowo przerywany okrzykami łabędzi. Nagle ptasi koncert przerwał dziki, nieposkromiony tętent końskich kopyt uderzających o skutą lodem drogę. Na ten dźwięk lazurowe oczy Mashy zabłysły niczym piorun rozświetlający taflę oceanu. Dziewczę rychło zeskoczyło z wysokiego łoża i nie zakładając nawet pantofelków pobiegło do okna.
W komnacie panowała leniwa atmosfera, którą zburzył prędki, miarowy dźwięk opadania maleńkich, nagich stóp Mashy na zimną, kamienną posadzkę. Za oknem śnieg skrzył się niczym diamenty na okryciu księżniczki. Mimo, iż poranek był zimny dziewczyna okryła się jedynie biały, futrzanym płaszczem wysadzanym drogimi kamieniami.
Masha wyjrzała za okno mroźne, różowe Słońce poczęło delikatnie ogrzewać jej jasne lica. Kryształki śniegu odbijające słoneczne przebłyski niemiłosiernie oślepiały dziewczynę. Księżniczka delikatnie nakrywając oczy wachlarzem rzęs starała się uchronić przed bezlitosnym blaskiem…Nagle wśród bezkresu bieli ujrzała czarną postać dosiadającą konia o płomiennej grzywie. Ognisty kolor rumaka rozgrzał pokryte lodem zapomnienia, dziewczęce serce, lica dziewczyny oblał rumieniec radości…

Nagły trzask wyrwał Mashę ze snu…Niestety przy jej łóżku nie było rycerza a na jej ramionach lisiego futra…jedynie policzki księżniczki płonęły żarem dziewczęcej nadziei. Nadzieja, która szeptała aby nie tracić cierpliwości popchnęła dziewczynę w stronę okna. Masha wiedziała w jak beznadziejnym położeniu się znajduje, dlatego też każda okruszyna otuchy była zdolna nakarmić jej tęskne serce. Ku jej zdziwieniu, pod wierzą ujrzała mężczyznę…
- Przybywam aby Cię uwolnić, moja pani – zabrzmiał chrapliwy głos rycerza.
- Ach, bogowie wysłuchali mojej prośby - krzyknęła księżniczka.
- Tutaj nie ma miejsca na bogów, moja pani. To ja sam tutaj przybyłem i mam zamiar Cię... teges... najpierw uratować - odrzekł rycerz i obnażył miecz.
- Tak więc ratuj mnie wybawco! Kuśka! Przepraszam za..ale chyba sam wiesz kogo ratujesz rycerzu.
- Kogo?
- Lata temu została rzucona na mnie straszliwą klątwa poplątanej mowy...wygląda na to, że będzie ona również Twoim... yyy... rzyć!... utrapieniem wybawco!
- Yyy... No... - rycerz podrapał się po głowie. - Wiem przecież... Ale zamek i rękę królewny to się opłaca.
Mężczyzna ruszył w stronę drzwi.
 
Annuszka jest offline