Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 15:19   #9
Kovix
 
Reputacja: 1 Kovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znanyKovix wkrótce będzie znany
Latarnia uliczna, świecąca się migotliwym światłem, rzucała cień na szeroki, brukowany chodnik. Na całej długości ulicy kilkanaście takich latarni rzucało identyczny cień, tworząc coś w rodzaju rzędu żołnierzy, stojących nieruchomo i czekających na atak wroga.
Nic nie mogło zburzyć tego specyficznego ładu, ponieważ na chodniku zwyczajnie nie było nikogo.




Od końca ulicy zbliżał się jednak kształt, którego cień po kolei zlewał się z cieniami latarni, burząc ich symetryczny kontur i wprowadzając nieuchwytny nieład w spokojną egzystencję chodnikowej gwardii. Ten człowiek zresztą nie mógł pozbyć się nieładu z własnego życia.

W miarę, jak zbliżał się do pysznie oświetlonej fasady wielkiego budynku, w którym mieścił się Le Chat Noir, można było coraz lepiej opisać jego wygląd. Młody kamerdyner, stojący u zdobionych drzwi, mógł już z kilkunastu kroków dokładnie opisać wygląd przybysza.

Był to mężczyzna, na oko niewiele po trzydziestce. Wysoki, dość szczupły, z lekko przygarbioną sylwetką i oczami wbitymi w ziemię przed sobą. Oczy chyba piwne, ale przede wszystkim – nerwowe i rozbiegane. Gdyby nie te oczy, mężczyzna uchodziłby za przystojnego.
Kasztanowe włosy, krótkie i dokładnie przystrzyżone, wystawały spod ciemnego kapelusza.
Twarz miał pociągłą, tu i ówdzie poznaczoną zmarszczkami, których twórcą nie był chyba jedynie czas. Nos prosty, nie wyróżniający się niczym szczególnym. Ogólnie twarz sprawiała wrażenie miłej, ale było w niej także coś dziwnego, coś, co niektórym ludziom kazało trzymać się na dystans.

Ubrany był, jak na kanony mody w Xhystos, nieco staroświecko. Elegancki, choć lekko już wypłowiały garnitur sprawiał wrażenie, że człowiek ten dawno w wyższych kręgach towarzyskich się nie obracał. Jeśli w ogóle kiedyś to robił. Marynarka i spodnie były koloru czarnego, koszula biała a krawat – najładniejszy z całego ubrania – bordowy.

Mężczyzna przestąpił przez próg.




Przestąpiłem przez próg. Od razu, jak spod ziemi wyrósł kamerdyner ze sztucznie przyklejonym uśmiechem.

- Stolik numer siedem – powiedziałem sucho.
- Służę uprzejmie, proszę za mną – odpowiedział z nienaganną dykcją.

Nigdy nie zachwycałem się architekturą w takich miejscach. Prawda, że ten lokal, jeśli można tak nazwać gigantyczny przybytek, robił ogromne wrażenie imponującą fasadą i bogatym wnętrzem, ale nie należało teraz wlepiać oczu w ozdóbki. Musiałem być czujny, patrzeć, nasłuchiwać, szybko reagować. Ręce mi się trzęsą.

Wewnątrz głównej sali było bardzo głośno, mimo iż nikt nie krzyczał. Szmery, szepty, muzyka, rozmowy, śmiech, westchnienia, znowu muzyka, delikatna, ale jakby wgryzająca się powoli w głowę… Boli mnie głowa, chyba potrzebne będą tabletki.

- Proszę o kubek wody do stolika, jeśli można.
- Woda jest już na państwa stoliku – prędko odrzekł kamerdyner.

Już prawie koniec drogi. Widać stolik, nakryty dla pięciu osób. A zatem pięcioro.
Cieszyło mnie, że jest oddalony od głównej sali na tyle, by nie było nic słychać. Oraz widać innych gości.

Przy „siódemce” siedział już jeden człowiek, lecz nie widziałem jego (jej?) twarzy; była skrywa w półmroku, a ja nie chciałem wytężać wzroku, w obawie przed wzmożeniem i tak potwornego bólu głowy.
Skoro nie wyrywa się z powitaniem, to niech sobie poczeka. Wyjąłem dwie tabletki z kartonika, wrzuciłem do szklanki i zalałem wodą. Ciekawa sprawa, te nowe lekarstwa. Dobrze, że Steve miał trochę na składzie.

Zawartość szklanki opróżniłem w dwóch łykach; Steve mówił, że potrzeba wolniej, bo inaczej może mi się kręcić w głowie. Trudno. Otarłem usta chustką i postanowiłem wreszcie się odezwać.
 
__________________
Incepcja - przekraczamy granice snu...
Opowieść Starca - intryga w ogarniętej nową wojną Północy...
Samaris - wyprawa do wnętrza... samego siebie...

Ostatnio edytowane przez Kovix : 26-08-2010 o 15:32.
Kovix jest offline