Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 16:40   #10
Bothari
 
Bothari's Avatar
 
Reputacja: 1 Bothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumnyBothari ma z czego być dumny
Stary Smok siedział w najgłębszym zakamarku sali, pośród splotów bluszczu. nie ukrywał się ... ale w bezruchu, nad parująca herbatą, w pięknych zielonych szatach - doskonale zlewał się z otoczeniem. Siedzący bliżej niego bez trudu zauważyli go już wcześniej, ale nie zwracali na Ise-zumi uwagi. Nikt nie miał do niego spraw, on nie miał spraw do nikogo. Gdybyż wiedzieli, kogo mają w zasięgu ręki ...

Obserwował wszystkich. Jako sędzia - musiał poznać zawodników lepiej, niż oni sami poznają się na wzajem. Obserwował i oceniał, choć nie powinien. Wiedział o tym ... ale mimo mądrości i doświadczenia - nie powstrzymał się. Emocje były zbyt silne. Gdybyż można było zlekceważyć tą przepowiednie. Do kogo się odnosiła. Enigmatyczna tak bardzo, że nawet on, po miesiącach medytacji, widział bardzo niewiele. Zdawało mu się jedno - że jest we właściwym miejscu i właściwym czasie. Dlatego przyjął zaproszenie i funkcję sędziego.

Obserwował różne osoby i nadawał im własne imiona: "Rybiooka o martwej duszy", "Przestraszony jeżozwierz", "Popiół przed narodzinami", "Głupiec w lustrze", "Uwięziona siła", "Szlechetny gniew", "Blask miecza" ...

Obserwował ich poczynania, sojusze, zamienione przysługi i prezenty. Rozumiał jednak nadal mało. Czekał, bo tyle mógł uczynić. Czekał i próbował zwalczyć strach.

* * *

Osa ukłoniła się równie nisko. Słyszała już o tragedii Koso. Nie potrafiła znaleźć słów. Nie potrafiła myśleć nawet o podobnej stracie ... zwłaszcza, że sama nie miała na nią szans. Odrzuciła szybko pragnienia. Obowiązki wobec rodziny i daimio były ważniejsze. Szczęściem ... po wymianie ukłonów i spojrzeń, bez słowa - została sama. Całe szczęście. Takiej rozmowy mogła by nie znieść. Dalej siedziała i ... z medytacji wyrwał ją tym razem Jednorożec. Niegrzeczny Jednorożec, narwany. Próbujący jakoś załatać nietakt. Miała wtedy rozbieganą duszę. Ukłoniła się i w trakcie tego ukłonu, mruganiem wróciła do rzeczywistości. Żal odszedł. Wzbudziła w sobie odrobinę słusznego gniewu i odpowiedziała opryskliwie.
- Atoso Kamikamu, bushi klanu Osy. Jutro pierwsza konkurencja. Będzie długa. Nie wystarczy czasu, bym mogła zdradzić Ci tajemnice naszej szkoły Takatari-san. A będzie to tak męczący dzień ... że muszę już udać się na spoczynek. Wybacz panie tak krótka rozmowę - ukłoniła się i wstała. Nie wydawała się bardzo zagniewana, ale bardzo zdecydowana natychmiast wyjść. Czy obraził ją? W zasadzie nie. A jednak chciała jak najszybciej opuścić to miejsce i pomedytować w spokoju. Tuż przed własnym pawilonem zastanowiła się, czy faktycznie jutrzejsza konkurencja zajmie aż tyle czasu. I w zasadzie - dlaczego go obraziła? Po co? Co tu robisz Kamikamu? Cóż wyczyniasz?

* * *

Wyszedł. Spuściła wzrok na bonzai stojące przed nią w donicy. Jak bardzo w takich chwilach żałowała, że chwyciła miecz w dłonie i przysięgła czystość dla chwały swojego daimio. Panowała nad sobą. Na szczęście jej nie zauważył, nie podszedł i nie porozmawiał. Gdyby tak się stało ... Wolała nawet o tym nie myśleć. Nawet nie zauważyła, gdy oblała się rumieńcem. Jako Krabowi nie przyszło jej nawet do głowy, że ktoś może coś zauważyć. A Skorpion - śmiał się za swoją maską. W końcu wstała i ruszyła do wyjścia. Okrężną drogą. Przechodząc obok jednego stolika przyklękła, ukłoniła się siedzącym i podniosła poskładaną kartkę papieru ...


Potem bardzo szybko wyszła unosząc łup ze sobą.

* * *

Inny Lew, bo żywy, brązowo włosy i postawny - rozglądał się po pomieszczeniu. Przebiegł wzrokiem po jakiejś żurawiowej pani, której twarz zasłoniła mu Ważka, przebiegł i po rozmawiającym z Osą Jednorożcu ... i tam właśnie utkwił na jakiś czas spojrzenie. Odprowadził ją wzrokiem i ... obserwował co uczyni Jednorożec. Jakby z lekkim westchnieniem spojrzał na stojące opodal czarki ze słabą sake ... po czym wyszedł za łuczniczka. Była mu potrzebna. Zatrzymał się przed wyjściem, jakby poczuł czyjeś spojrzenie na plecach. Jednak obracanie się i sprawdzanie godziło by w lwi honor. Tak jak i szybki marsz na zewnątrz. Wychodził więc powoli. Okazując wszem i wobec swoją dostojność i odwagę. Skorpion za maską prawie udusił się ze śmiechu.

* * *

Inny Skorpion, bo pozostający cały czas w Wiśniowym Pawilonie ... czekał. Pragnął poznać innych uczestników, ale Zielona Sala wydawała się zbyt zatłoczona. Przeprowadził miła rozmowę z Panną Wojny. Nie ufała mu i bała się go, ale nie zaryzykowała odmowy i obrazy, gdy zagadnął uprzejmie. Zrobiła to jednak Matsu - wyraźnie z jakiegoś powodu wściekła. Tu bardziej on obawiał się tego, co mogła zrobić w gniewie, więc nie próbował być obrażonym ... choć w zasadzie mógł. Potem przybył Żuraw.
- Czy rozmowy w Zielonej Sali przebiegły pomyślnie, Doji-san? - skłonił się Arashiemu bardzo nisko. O wiele niżej, niż wymagała by pozycja i wymieniony tytuł. Obraza? Kpina? Czy tylko Skorpionia uprzejmość? - Może ty zechcesz napić się ze mną herbaty? - nieznacznie wskazał miejsce przed sobą. Porozkładane naczynia wskazywały, że ceremonia już się zakończyła i teraz została już tylko degustacja przyrządzonego naparu. Nieznacznie spojrzał w kierunku swojego pokoju. Coś się tam poruszyło. Żuraw pewnie pomyśli o skrytobójcy - westchnął za maską i czekał na reakcje rozmówcy.

* * *

W tym czasie do Sali Zielonej wszedł Doji Riwari i powiedział głośno, tak, aby przebić się przez tumult.
- Pan Kakita prosił bym przekazał, iż skoro świt pragnie ogłosić zasady tegorocznego turnieju, przedstawić sędziów i rozpocząć pierwszą konkurencję.
Wyszedł, nie dając nikomu czasu na pytania. Wiele osób zaczęło zbierać się do wyjścia, ale kilka też ostentacyjnie pozostało.
 
Bothari jest offline