Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 16:42   #5
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Post pisany wspólnie z Midnight

- Określenie ‘twoje włości’ nie oznacza stanu posiadania - wyjaśnił Gwenian. - Dbasz o niego bardziej, niż większość istot rozumnych, dlatego nazywam go twoim. Pod tym względem jest bardziej twój, niż mój. Dajesz mu więcej, niż ja mógłbym dać kiedykolwiek.
- Wybacz, nie zrozumiałam. Ludzie często naddają sobie tytuł właściciela danego fragmentu lub niekiedy całości lasu. To nieco wytrąca mnie z równowagi... Co do dbania o niego... Taką wyznaczono mi rolę dając umiejętności którymi władam.

- Ludzie są dziwnie zachłanni
- Gwenian skomentował wypowiedź towarzyszki. - Najchętniej podzieliliby między siebie słońce, księżyc i gwiazdy. Albo schowali do skarbców i nie pokazywali nikomu. - Pokręcił głową. - Nie wiem, czy kiedyś zdołam zrozumieć taką postawę.

Nie była pewna jak odpowiedzieć na jego słowa. Za mało miała kontaktów z ludźmi by ich oceniać. Wiedziała jedynie że nigdy nie zrozumie ani nie wybaczy przywłaszczania tego co powinno żyć swobodnie, bez władzy nad sobą. Tyczyło się to każdej rasy, nie tylko ludzi.
Niezwykłe pojawienie się dwójki magów skutecznie odwróciło jej uwagę od dość drażliwego tematu kierując ją ku ich wezwaniu oraz wizji świata jaką przedstawili. Smoki. Słyszała o nich, a raczej czytała kilka baśni jednak zobaczyć na własne oczy i to siejących zniszczenie? Czy to co im powiedziano jest prawdą? Dlaczego akurat oni? Nie była pewna jaką mocą włada Gwenian, być może dość potężną, jednak ona? Potrząsnęła głową by pozbyć się natrętnie powracającej wizji którą para po sobie pozostawiła. Niepewnie spojrzała w stronę towarzyszącego jej maga. Przyglądał się trzymanej w dłoni butelce. Postanowiła iść za jego przykładem. Nie była szczególnie niezwykła. Ot, zwyczajne szkło i prosta zatyczka. Płyn który znajdował się w jej wnętrzu wyglądał jak woda. Jego zadaniem wedle słów kobiety miało być przeniesienie ich dwojga do miejsca w którym spotkają się z innymi wybrańcami. Co jednak miało się stać z Tajpanem? Przecież nie mogła go tu zostawić samego. Czy płyn miał podziałać również na niego? Nie miała jak o to zapytać gdyż nie było nikogo kto mógłby jej takowej odpowiedzi udzielić. Może Gwenian zna się na takich miksturach? Miała nadzieję że tak i że jego odpowiedź złagodzi jej niepokój. Nim jednak zdążyła o cokolwiek zapytać mag zabrał głos.

Fala wzbierająca się w taki sposób nie była czymś normalnym i Gwenian nastawił się duchowo na niespodziankę, a że zwykle bywały one nieprzyjemne, przygotował się zatem na najgorsze. Tym razem spotkało go dość miłe rozczarowanie.
Magowie nie dali im dojść do głosu. I zniknęli, zanim Silyana czy Gwenian zareagowali w jakikolwiek sposób.
Przez moment Gwenian milczał, wpatrując się w tkwiącą w jego pamięci wizję. Zdecydowanie nie był to świat, w jakim chciałby żyć. Ten, w którym żyli, i tak nie zaliczał się do najlepszych, ale tamten, który niby miał nadejść?
Spojrzał na trzymaną w ręku buteleczkę - dowód na to, że nie miał do czynienia ze snem.
- Jeśli chodzi o tego maga, Viistusa, to mówiła prawdę. Podobnie jak o tym, że nigdy nawet nie wspomniał o siostrze - członkini Rady Mędrców.
Potarł dłonią brodę.
- Wizja ratowania świata nawet by mi odpowiadała, ale smoki już mniej. Nie widzę siebie stającego do boju z takim stworzeniem - powiedział. - To raczej nie jest przerośnięta jaszczurka, tylko coś większego, mądrzejszego i dużo groźniejszego...
Spojrzał na Silyanę.
- Ale pewnie i tak zobaczę, co mają do powiedzenia. Najwyżej odmówię. A ty? - spytał.
- Mnie nurtuje nieco inny problem. Czy ta mikstura - uniosła nieco wyżej fiolkę - może przenieść Tajpana wraz ze mną?
- Jeśli ta dwójka potrafi myśleć to wie, że nie można was rozdzielać. Poza tym nie sądzę, by to była mikstura przenosząca tylko ciebie. Tak jak przeniesie twój ekwipunek i ubranie, tak samo musi przenieść Tajpana, gdyby było inaczej, dostałabyś drugą butelkę.

Westchnęła. Wyjaśnienia jakich jej udzielił były całkiem racjonalne i sama powinna dojść do podobnych wniosków.
- W takim razie chyba nie powinniśmy zwlekać. O ile bowiem nie jest to trucizna, pułapka lub żart to chyba powinniśmy się pospieszyć.
- Kto w takim razie zaczyna?
- uśmiechnął się Gwenian. Zanim Silyana zdążyła odpowiedzieć odkorkował buteleczkę i uniósł ją do ust.
Roześmiała się po czym poszła w jego ślady.
 
Kerm jest offline