Poranek nie należał do tych najprzyjemniejszych chwil w krótkim życiu Michaela. Tak wogóle, kto lubi poranny zryw z łóżka i spacer na odprawę u zwariowanego doktorka Noe zwanym. Po skończonym, co prawda smacznym śniadanku, Cunnigham wygodnie się rozsiadł dając ukoić się swoim myślom. Odetchnął na wieść o tym, że mają wolne. "Nareszcie. Trzy dni w porównaniu z tym, co przeżyliśmy ostatnio brzmi jak zaproszenie do raju" – posmutniał, bo przypomniał sobie, że nie każdy może radować się słońcem następnego dnia. Myślał o Strzelcu nie mógł o nim zapomnieć. Kolejnym elementem, który nie dawał mu o tym zapomnieć był nietoperz wiszący u sufitu. Z początku Herbalist spojrzał zdziwiony na Parkera, by następnie sposępnieć na widok zwierzaka. Popatrzył do góry i spróbował porozumieć się ze ssakiem. Chciał, by malec zszedł na dół. Wyglądało na to, że Michael miał od teraz nowego kompana. - Ten nietoperz. Wiesz, spotkałem go w tej pechowej jaskini. Wydaje się być miłym zwierzątkiem, ale przypomina mi o...no wiesz – nie chciał o tym już więcej mówić. Wolał zapomnieć. |