Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2010, 13:25   #4
Mizuichi
 
Mizuichi's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znanyMizuichi wkrótce będzie znany
Matthew na pogrzeb Kowalsky'ego, przyjechał swoim motorem. Wprawdzie mógł też popisać się bardzo dobrą umiejętnością prowadzenia aut. Jednak jeśli potrzeba tego nie wymagała, wolał poruszać się na jednośladzie. Pozawalało mu to się odprężyć i zrelaksować. Tym razem było jednak inaczej. Śmierć Polaka była dla niego przeżyciem wstrząsającym i bolesnym, nie potrafił się cieszyć. Na pogrzeb przybył jako jeden z pierwszych, ludzie dopiero się zbierali. Ciało Kowalsky'ego spoczywało w otwartej trumnie, która z kolei znajdowała się w niewielkiej przycmentarnej kapliczne. Matt wszedł do środka, wciąż mając nadzieję że to jakaś pomyłka. Wszelkie wątpliwości rozwiały się jednak gdy ujrzał dawnego szefa. Przez chwilę, w milczeniu wpatrywał się w tak dobrze sobie znaną twarz. Schylił się nad trumną i złożył pocałunek na policzku Polaka.
- Byłeś mi niczym ojciec staruszku - szepnął - dziękuję ci za to
Odwrócił się i wyszedł z kaplicy.
Matthew czuł nieprzyjemny ucisk na żołądku. gdy tylko znalazł się na powietrzu, drżącą ręką sięgną do kieszeni i wyciągną paczkę papierosów. Odpalił jednego a resztę schował. Przy każdym kolejnym zaciągnięciu się, Matt odczuwał coraz narastający żal do siebie samego. Zastanawiał się czemu nie spędził więcej czasu z Kowalsky'm, czemu częściej go nie odwiedzał.
Im bliżej było ceremonii, tym więcej przybywało osób które chciały uczcić pamięć Polaka. Wśród zgromadzonych Matthew dostrzegł kilku dawnych znajomych z Fortyfikacji. Zjawiło się ich jednak niewielu, co było niemiłym zaskoczeniem.
Uroczystość była piękna, ksiądz z pewnością dostał pokaźną sumę za odprawienie tak wspaniałego pogrzebu. Niektórzy nawet płakali. Matt wpatrywał się jedynie pustym wzrokiem na grób który stanie się ostatnim przystankiem na drodze życia Kowalsky'ego. Gdy trumna znalazła się już w dole a ksiądz odmówił ostatnią modlitwę, wszyscy powoli zaczęli opuszczać cmentarz, wszyscy poza byłymi członkami Fortyfikacji. Sześciu mężczyzn stało nad grobem człowieka którego kochali. Sześciu mężczyzn łączyło się w bólu.
Wspólnie udali się do posiadłości Polaka. Gdy tylko Matthew przekroczył próg domu który jeszcze do niedawna należał do jego dawnego szefa. Od razu wyczuł zapach cygar, który jeszcze unosił się w powietrzu. Była to woń, przywodząca dawne wspomnienia, niemalże melancholijna. Nie było jednak czasu na dywagacje nad przeszłością. Cała grupa zasiadła do stołu, mieli wiele do omówienia.
Ivan ochoczo nalewał wszystkim kolejne kieliszki wody ognistej, której Shepard osobiście nie trawił. Ogólnie nie przepadał za alkoholem, przypominał mu o pewnych wydarzeniach, które wolałby puścić w niepamięć. Ciężko jednak wymazać z pamięci tak pokaźny fragment własnego życiorysu. Matt starał się wyjaśnić Fiodorowi że czka go jeszcze daleka podróż do domu i to poruszając się pojazdem który sam w sobie jest dość niebezpieczny, co dopiero w połączeniu z alkoholem. Rosjanin nie poddawał się jednak kwitując wszelkie usprawiedliwienia Matthew:
-Za Starego nie wypijesz?!- wyraźnie się zezłościł -Tutaj się na kanapę rzucisz, kocem Cię przykryje, a nie będziesz czcze wymówki nam tu urządzał. W ojczyźnie mych rodziców jeśli odmówisz towarzyszowi tej przyjemności, napicia się razem...
Shepard z rezygnacją wziął do ręki kieliszek i opróżnił go szybko, by jak najkrócej czuć smak trunku.
Im dłużej siedzieli przy stole tym bardziej widać było po Ivanie upojenie. W zasadzie ciężko było zorientować się kiedy Rosjanin został wybrany na szefa. Tak więc nowy boss wygłosił krótką przemowę z której Matt był w stanie pochwalić tylko jeden pomysł nazwa jaką zaproponował wielkolud zdecydowanie przypadła mu do gustu. Co do reszty miał jednak odmienne zdanie.
- Wybacz że wtrącam Ivan - powiedział stanowczym głosem - jednak co nam da przeszukiwanie całego miasta i wypytywanie przypadkowych osób. Cała ta sprawa mocno śmierdzi. Za tym nie stoi byle płotka. Jeśli nie będziemy ostrożni szybko możemy wyładować w kostnicy z kulką w głowie. Rozejrzyj się, jest nas zaledwie sześciu, potrzebujemy ludzi, musimy zgromadzić fundusze. Bez tego daleko nie zajdziemy. Trzeba zacząć od pieniędzy, bez nich nikt nie zechce wspomóc naszej sprawy. Trzeba też uważać żeby nie wychylić się z czymś na samym początku. Coś drobnego jak... - zastanowił się przez chwilę - jak chociażby kradzież samochodów. W tym mieście nikt nie zauważy zniknięcia kilku bryk a już na pewno policja nie poświęci temu zbyt wiele uwagi, takie rzeczy są tu na porządku dziennym. Owszem można popytać wśród znajomych co i jak, jednak trzeba też się upewnić co do nich, paplanie na około o Vendettcie na nic się nie zda. Nawet jeśli jakimś cudem by nas nie sprzątnęli, ostrzeglibyśmy w ten sposób winowajców którzy skrzętnie zatarliby za sobą wszelakie ślady.
Wziął głęboki oddech po czym zapalił papierosa, zaciągnął się kilka raz.
- Myślę że przedstawiłem wam sytuację dosyć dokładnie. Sześcioosobowy gang to żaden gang panowie.
Usiadł na swoim miejscu czekając na wypowiedzi innych.
 
__________________
It matters little how we die, so long as we die better men than we imagined we could be - and no worse than we feared.

11-02-2013 - 18 -02.2013 - Nie ma mnie.
Mizuichi jest offline