Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2010, 15:08   #6
Morfik
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
- Ten cholerny ból głowy i po co mi to było. - pomyślał Tony gdy obudzil sie na podlodze swojego mieszkania. Zeszlej nocy jak zwykle przeholowal. Zaczynal popadac w alkoholizm a to nie wrozylo nic dobrego. Powoli wstal z podlogi. Jeknal glosno poniewaz podnoszeniu sie towarzyszyl przeszywajacy bol glowu i kregoslupa. Chwiejac sie udalo mu sie dojsc do lazienki. To co zobaczyl w lustrze wcale mu sie nie podobalo. Ogromne waly pod oczami i dwudniowy zarost. - Tak wlasnie skonczysz Tony. - powiedzial sam do siebie. Obmyl twarz zimna woda. Przypomnial sobie nagle, ze cos musi dzisiaj koniecznie zrobic. Wczoraj stalo sie cos strasznego i dlatego schlal sie do nieprzytomnosci. Pusta w glowie. Wydawalo mu sie, ze wczorajszego dnia w ogole nie bylo.

Wyszedl na balkon i wyciagnal z kieszeni paczke papierosow. To bylo to co uwielbial, pierwsze zaciagniecie sie. Dzien od razu stawal sie lepszy. Mieszkal w duzym kilkupietrowym bloku jakich pelno w calej dzielnicy. Niedaleko od jego domu stal niewielki kosciolek. Nagle Tony uslyszal bicie dzwonow dobiegajace z wiezy koscielnej. Kosciol. Dzwony. - O jasna cholera! Pogrzeb! - kompletnie o tym zapomnial. Wyrzucil szybko papierosa i wbiegl do domu. Szybkie spojrzenie na zegarek. Byl spozniony dopiero 20 minut. Szybko umyl zeby i ubral swoja ulubiona czarna koszule. Postawil swoje krotkie, czarne wlosy na zel i wybiegl z domu. Wsiadl do swojego Mercedesa rocznik 95 i szybko udal sie na cmentarz. Z jego domu jechalo sie tam jakies 15 minut. Mial tylko nadzieje, ze nie zlapie go policja, alkomat wciaz mogl wykazac pewna ilosc promili.

- Boze jak moglem o tym zapomniec? Przeciez ten czlowiek byl dla mnie jak ojciec. - odpowiedz byla prosta, ale Tony nie chcial dopuscic do siebie prawdy. Alkohol. Spojrzal raz jeszcze na swoja przepita twarz w lusterku. - Musze sie pozbierac. Dam sobie rade. Bol glowy powoli przechodzi, moze nie bedzie az tak zle.

Przyjechal na sam koniec pogrzebu. Szczerze powiedziawszy spodziewal sie wiekszej liczby osob. Bylo calkiem sporo znajomych twarzy jeszcze ze zlotych czasow Fortyfikacji. Tony tesknil za tymi czasami. Wszyscy z nich byli krolami zycia i nikt nie mogl im podskoczyc.

Gdy pogrzeb sie skonczyl postanowili wspolnie pojechac do domu Kowalskiego i tam zastanowic sie nad cala sytuacja.

Po kilkunastu minutach dojechali do Meadow Hills. Ta okolica niezbyt podobala sie Tonemu. Wolal wielki swiat w centrum miasta. Nigdy tu nie byl. Po rozwiazaniu fortyfikacji zerwal kontakt ze wszystkimi, lacznie z Kowalskim.

Rozmowy trwaly dlugo, czasami bylo ostro, ale przyzwyczail sie do tego. Szczerze powiedziawszy brakowalo mu tego. Wreszcie po kilkunastu minutach doszli do jakiego porozumienia. Szefem zostal Fiodorov. Tony byl bardzo zadowolony z tego wyboru. Wiele slyszal o ludziach, ktorzy posiadali korzenie we wschodniej europie i wiedzial, ze sa twardzi i nieustepliwi. Wlasnie takiego czlowieka potrzebowali.

Po wysluchaniu wszystkich opinii na temat nazwy ich grupy Tony wstal i spojrzal na wszystkich. - Mysle, ze powinnismy reaktywowac nasza grupe pod taka sam nazwa jak kiedys. Fortyfikacja. Wtedy na pewno wszyscy beda wiedziec kim jestesmy i ze lepiej z nami nie zadzierac. - nawiazal tu do slow Fiodora, ze wszyscy powinni wiedziec, z kim zaczeli i jak to sie dla nich skonczy. - Fiodor polej. - poprosil o napelnienie kieliszka. Zimna wodka to bylo to. Wypil zawartosc kieliszka jednym haustem.
Lekko usmiechnal sie, gdy Fiodor zaczal namawiac Matta na wypicie paru glebszych.

- Matt poruszyl bardzo wazna kwestie. Na razie zaden z nas gang. Mysle, ze powinnismy zaczac werbowac ludzi. Na poczatku kogos kogo znamy. Jezeli chodzi o zdobywanie pieniedzy w tym miescie nie brakuje prywatnych wlascicieli nieduzych sklepikow, ktorzy chetnie zaplaca nam za ochrone. Mozemy rowniez przycisnac paru dilerow aby placili nam czesc swoich zyskow. Na razie jednak zgadzam sie z Tommym chodzmy spac a jutro ruszamy pelna para. - wstal od stolu i lekko chwiejac sie rzucil sie na kanape. Patrzyl co zrobia jego znajomi.
 
Morfik jest offline