Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2010, 23:16   #7
Arnathel
 
Arnathel's Avatar
 
Reputacja: 1 Arnathel nie jest za bardzo znany
Rudiger "Kamienny ząb"
Decyzja nie była łatwa, jednakże w końcu zapadła. Miałeś wiele wątpliwości, jednakże kto nie ryzykuje, ten nic niema i w myśl tej zasady spakowałeś wszystko swoje manatki i stanąłeś na środku pokoju trzymając w ręku swą broń i tajemniczy woreczek, który wręczyła ci elfka. Wzdychnąłeś lekko i wypowiedziałeś pod nosem kilka słów, aby dodać sobie otuchy, po czym wyjąłeś z woreczka trochę magicznego proszku i posypałeś nim głowę.

Na początku nic się nie działo, jednakże po kilkunastu sekundach, kiedy już zacząłeś wątpić w prawdziwość proszku, twój pokój zaczął się trząść. Nie wiedziałeś zupełnie co się dzieje i nagle spod twoich nóg wyrosły cztery wielkie, liściaste płaty, które zacisnęły się ku górze i zamknęły cię w swoim wnętrzu. Wszystko trwało ułamki sekund i gdy liście opadły twoim oczom ukazało się zupełnie inne pomieszczenie...

Ignius Cinnabar
Sen miałeś bardzo niespokojny, śniła Ci się historia sprzed wielu lat, kiedy to pierwszy raz ujrzałeś Elratha. Często się budziłeś i coraz bardziej przekonywałeś się, że należy posłuchać krasnoluda, który odwiedził cię dzień wcześniej i nie sprzeciwiać się woli bogów. W końcu to nie przypadek, że akurat w świątyni swego ukochanego Ojca otrzymałeś tak ważne zadanie i to z rąk czciciela Elratha. To musiał być znak, któremu nie można się sprzeciwić. Dochodząc do takiego wniosku, twój dalszy sen był już spokojny, a kiedy obudziłeś się rano byłeś całkowicie spokojny. Spakowałeś swój dobytek, chwyciłeś pewnie młot i z pełnym entuzjazmem rozerwałeś woreczek nad głową.

Po kilku sekundach ziemia pod twoimi stopami zaczęła się trząść, a kiedy spojrzałeś w dół ujrzałeś że ziemia zaczyna się podnosić i nagle wystrzeliły z niej cztery ogromne liście, które zamknęły cię tworząc coś napo dobę kokonu i po chwili poczułeś jakbyś się zapadał pod ziemię...

Irma Zuchwała

Jak zawsze piękna leżałaś na łóżku w nowo wynajętym pokoju. Gdyby ktoś wszedł do środka, na pierwszy rzut oka wydawałoby mu się, że śpisz, gdyż nie poruszałaś żadnym fragmentem ciała. Jedynie oczy wpatrzone w sufit, a dokładniej mówiąc w pająka, śledziły jego wędrówkę. Wiele myśli kłębiło się w twojej głowie i ciągle miałaś niewielkie wątpliwości co do podjętej wcześniej decyzji... Szybko jednak się pozbierałaś i przemówiłaś samej sobie do rozsądku. Zeskoczyłaś z łóżka, aby zabrać swoje manatki i wysypałaś trochę proszku na dłoń, którą po chwili przeniosłaś nad głowę, wypowiadając przy tym kilka słów.

Kiedy proszek spadł na twoje lśniące włosy nic się nie stało i przez chwilę zaczęłaś rozglądać się na wszystkie strony. nagle jednak pokój zaczął się trząść, a z jego podłogi przebiły się cztery ogromne liście, które zawinęły cię w kokon i po kilku sekundach uwolniły w zupełnie innym miejscu.

Silyana i Gwenian
Na początku cisza, którą wypełniały jedynie wasze wątpliwości i pytania, których nie zdążyliście zadać. Najwidoczniej magowie, byli zbyt pewni siebie i nie wiedzieli, że ktokolwiek po rozmowie z nimi, może mieć jakiekolwiek wątpliwości, co do ich słów. Długie przemyślenia i brak odpowiedzi na nie, skłoniły Gwenian'a do podzielenia się nimi ze swą nową towarzyszką. Swój wzrok cały czas miałeś skierowany przed siebie, a swoje słowa wypowiedziałeś w sposób, jakbyś po prostu głośno myślał. Chciałeś jednak w ten sposób, podzielić się swymi przemyśleniami z Silyan'ą, która dzięki temu, że rozpocząłeś rozmowę, w końcu przedstawiła ci swoje wątpliwości. Jak widać elfka, bardzo martwiła się o swojego kompana i nie zamierzała się z nim rozstawać, jednakże chcąc uspokoić myśli swej towarzyszki od razu, ze spokojem w głosie odpowiedziałeś na jej pytanie.

W końcu jednak podjęliście decyzję i nie martwiąc się o to, co się z wami stanie po wypiciu tajemniczej cieczy, odkorkowaliście swoje fiolki i oboje opróżniliście ich zawartości. Mikstura nie zaczęła jednak działaś od razu i nie wiedząc co się dzieje spojrzeliście na siebie pytająco. Po chwili jednak w waszych brzuchach zrobiło się gorąco... Zaczął ogarniać was niepokój i nagle, gdy spojrzeliście na swoje ręce, zauważyliście że zaczynają... po prostu wyparowywać. Ogarnął was strach, jednakże nie mogliście nic zrobić, gdyż nagle cały proces przyśpieszył i wasze ciała oraz cały dobytek po prostu wyparowały, by przenieść się w tej formie do miejsca, o którym wcześniej mówili magowie. Po kilkuminutowej podróży, podczas której byliście świadomi tego co się z wami dzieje, zmaterializowaliście się w dziwnym pomieszczeniu.

Wszyscy

Zjawiliście się wszyscy, bez wyjątku, w tym samym czasie i miejscu, które najwyraźniej było wam przeznaczone. Byli wśród was elfowie, ludzie jak i krasnoludy, dlatego też tworzyliście mieszankę wybuchową. Na początku w pomieszczeniu panowała błoga cisza, gdyż nikt z was nie mógł wydusić z siebie słowa, zaskoczony tym co się właśnie stało, z faktu w jaki sposób zostaliście tu przeniesieni i tego, że w taki nagły sposób przyszło wam się spotkać. Dopiero po kilkunastu sekundach, zaczęliście dostrzegać, że jest was tylko piątka... nie widzieliście jednak Mędrców, jak o sobie mówili, którzy przybyli do was w tak nieoczekiwanych momentach waszej codzienności. Pomieszczenie było owalne i wydawało się jakbyście znajdowali się we wnętrzu jakiegoś olbrzymiego drzewa. Ściany, całkowicie brązowe od kory, która nienaturalnie pokrywała je od wewnątrz nadawała bardzo fascynujący wyraz temu pomieszczeniu, a wszystko oświetlane było przez bardzo zagadkowe świetliki, które krążyły po komnacie i rozświetlały ją za pomocą swych wyjątkowych zdolności. Na około stało pięć krzeseł, każde jednakowo wielkie i tak samo rzeźbione w drewnie, a na środku stała wielka misa z krystalicznie czystą wodą.

Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się i waszym oczom zaczęli ukazywać się Mędrcy, za namową których opuściliście miejsca swego zamieszkania, jak i cele swoich wędrówek. Na twarzy każdego/każdej pojawiał się uśmiech, kiedy wkraczali do komnaty i widzieli swych wybrańców.... Do sali wchodzili kolejno...


... (według zdjęć) elfka, która po ubiorze i znakach charakterystycznych wyglądała na druidkę, następnie do pomieszczenia wszedł elf, który przyodziany w płaszcz z niedźwiedziej skóry i dzierżący drewniany kostur również wyglądał na druida. Kolejnymi, którzy jeszcze bardziej zatłoczyli to pomieszczenia, byli kobieta i mężczyzna - oboje byli ludźmi i nie było wątpliwości, że byli magami... Ostatni wszedł najniższy z nich wszystkich, ale z największą dumą w swym chodzie, przekroczył próg. Był to krasnolud dzierżący w swych dłoniach lśniący na niebiesko młot i olbrzymią księgę.

Na początku żadne z nich nie zabrało głosu, ale nie spuszczali z was oka, tak samo jak nie znikał z ich twarzy wyraz zadowolenia. Cała piątka wybrała sobie jedno ze stojących w komnacie krzeseł, a następnie blond włosa druidka machnęła lekko swą dłonią i z ziemi wyrosło pięć drewnianych krzeseł, o wiele mnie ozdobnych niż te które zauważyliście jako pierwsze i które stanęły za wspomnianą wcześniej misą.
- Witajcie mili goście. Cieszymy się bardzo, że odpowiedzieliście na nasze wezwanie i stawiliście się tu, w tej jakże czarnej godzinie, dla naszego świata. Ale najpierw zajmijcie miejsca. - Powiedziała elfka wskazując wam gestem, że macie zająć krzesła, które przed chwilą stworzyła i sama, wraz z resztą swych towarzyszy, zasiadła na swoich miejscach. - Pozwolicie, że będę ciągnęła dalej... - zamilkła na chwilę, aby upewnić się że nikt jej nie przerwie. W sumie dała do zrozumienia tonem swego głosu, aby pozwolono jej dokończyć. - Jestem Liliem, druid siedzący po mojej prawej stronie to Amarin. Ta para magów to Vera i jej mąż Cyrus, a ostatni z nas to nie kto inny jak nasz mężny paladyn, Thorgas. Nie wiem czy wszyscy zostaliście dostatecznie poinformowani na pierwszych spotkaniach z jednymi z nas, jednakże nasza Rada powstała tysiące lat temu, aby strzec równowagi na świecie. Jesteśmy również strażnikami tajemnic związanych z żyjącymi kiedyś wśród nas smokami... - W tym momencie Cyrus wyciągnął swoją rękę w stronę stojącej przed wami misy i nagle cała się rozświetliła. Po chwili waszym oczom zaczęły ukazywać się różne obrazy, nawiązujące do tego co mówi druidka. Na początku ujrzeliście smoki spacerujące po polach i latające nad miastami... nie były jednak groźne, żyły spokojnie. Jednakże po chwili obraz się zmienił i ujrzeliście jak smoki zaczęły odlatywać... - Właśnie tak to się skończyło, smoki znudzone życiem wśród nas i zezłoszczone naszą niewdzięcznością odleciały na daleką północ, aby stworzyć swój nowy eden. Wierzcie lub nie, ale właśnie taka jest prawda... nigdy nie spodziewaliśmy się, że one znów powrócą, jednakże to się stało. Nad orczą wyspą, którą na pewno dobrze znacie, latają ostatnio czarne smoki i najwyraźniej dosiadane są przed te plugastwa. Nie wiemy jak to się stało, że te dumne istoty pozwoliły na takie coś, ale najwidoczniej orkowie obiecali im za pomoc coś cennego. - W tym momencie misa ponownie zabłysła, jednakże tym razem ukazał się w jej blasku olbrzymi kawałek papieru i była to powiększona kartka, wyrwana z dziennika żeglarza. - Na początku nie mogliśmy w to uwierzyć, myśleliśmy że temu żeglarzowi coś się przywidziało, jednakże sami to sprawdziliśmy i jedynie jeden z naszych zwiadowców wrócił półżywy z tej wyprawy, aby przekazać nam najważniejsze wieści, potem niestety zmarł. Wszystko to co do tej pory usłyszeliście okazało się przerażającą prawdą... już niedługo może nasz czekać wielka wojna z orkami i smokami, a z taką potęgą nasze wojska nie zwyciężą... Dlatego właśnie jesteście nam potrzebni Wy, drodzy herosi. Wybraliśmy was, bowiem śledząc przez kilka dni wasze umiejętności, uważamy że podołacie zadaniu jakie chcemy wam powierzyć. Chcemy byście udali się na północne tereny naszego świata, na tereny których jeszcze nikt nie zbadał i na których według legendy żyją smoki. Chcemy byście wyruszyli w to miejsce i zbadali czy to wszystko jest prawdą... - Druidka na chwilę przerwała, aby zaczerpnąć powietrza. W tym czasie światło dochodzące z misy zgasło, a elfka znów zabrała głos. - Jesteśmy gotowi odpowiedzieć na wasze pytania, a następnie chcemy poznać wasza decyzję, czy zechcecie pomóc zarówno nam, sobie jak i całemu światu... Niestety sami nie możemy wyruszyć, ponieważ musimy śledzić ruchy wroga i w razie potrzeby odpowiednio zareagować, a w dodatku jak wielu zastanawiałoby się, gdzie wyruszamy. Tak więc słucham waszych pytań, wątpliwości, jak i decyzji... - W tym momencie nastała cisza i każdy z członków rady zaczął się w was wpatrywać, w nadziei że podejmiecie właściwą decyzję.
 
Arnathel jest offline