Mur który otaczał „świątynię” był wysoki, ale też mocno naruszony zębem czasu. Pełen pęknięć i szczelin, był łatwy do sforsowania. Niemniej Ur’Thog pomógł elfowi i niziołkowi przedostać się przez mur. A sam wszedł po nich i przyjrzał się sytuacji za murem. A nie była za ciekawa.
Mur otaczał olbrzymią świątynię zbudowaną na planie kwadratu, z kwadratowymi przybudówkami w każdym z rogów. Pośrodku głównego sześcianu wznosiła się wysoka wieża...Obecnie już nieco zrujnowana. Jak zresztą cała świątynia. Kamienne mury nosiły ślady pęknięć i były pokryte pnączami bluszczu. Część dachu świątyni zawaliła się do środka, przez wybite okna wychylały się gałęzie drzew rosnących wewnątrz.
Jednak ten widok napawał twarz Dariosa zachwytem, graniczącym wręcz z obłędem...a może nawet go przekraczającym?
Półork miał inne odczucia, ilekroć spoglądał na świątynię, tylekroć czuł, że szepty w jego głowie nabierają na sile.
Zresztą był ciekawszy widok dla niego....Gobliny okupowały rozwalające się budynki przyświątynne, przystosowując je do swoich potrzeb. Czyli zatykając szczeliny sianem i mchem, prowizorycznie łatając dachy. Było ich tu około 20-30 goblinów. Głównie samce, mało samic...brak drobnicy w postaci młodych i starców. To nie było plemię, tylko banda zbójecka. Wszyscy byli uzbrojeni, w jatagany lub krótkie miecze. W dzidy, różnego rodzaju...oraz krótkie łuki. Nosili broń przy sobie, ale widać było, że nie spodziewają się napaści. Bo rozluźnieni, oddawali się piciu i hazardowi, oraz kłótniom i wzajemnemu wydzieraniu sobie łupów. To był „podział” zdobyczy typowy dla goblińskich społeczności. W prowizorycznej zagrodzie spało około 20 wilków i worgów.
Całe goblińskie zabudowania otaczał niski płotek zrobiony z gałęzi, bardziej dla zaznaczenia „granic” osady, niż w celach obronnych.
Ale to już Dariosa nie interesowało. Elf ruszył w kierunku świątyni, korzystając krzaków porastających gęsto dolinkę, jako osłony przed goblińskimi oczami.
Widząc zachowanie elfa, niziołek zaklął cicho pod nosem i zaczął skradać się za nim, chcąc zapewne dogonić go i odwieźć od całkiem szalonego zamiaru spenetrowania wnętrza świątyni.