Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2010, 20:41   #7
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kolejna bitwa była przed nią, kolejny bój w którym miała udowodnić, że nie tylko członkowie rodziny Ide potrafią sobie poradzić w potyczkach słownych.
Maki pomagała przy przygotowaniach swej pani, przygotowaniach mających tylko jeden cel: olśnić zebranych splendorem klanu i pięknem jej przedstawicielki.

Ciemny strój zdawał się migotać w świetle kaganków, gdy Otaku szła w kierunku uczty. Yakusai szedł tuż za nią, ubrany w kimono o bladozielonej barwie. Szedł cicho i ostrożnie, niczym cień, bacznie obserwując otoczenie. Rozluźniony, a jednak czujny.

Zanim doszli na miejsce , drogę przeciął im Iuchi Takage-san w czarnym kimonie wyszywanym złotą nicią w jednorożce. Szpakowate włosy zwykle luźno, niemal opadające, skrępował w koku. Za obi zatknął spory czarny wachlarz. I nadal wydawał się być więźniem własnego stroju.
Po krótki powitaniu spytał.- Mam nadzieję, że już się zadomowiłaś w Rasuto Yume Shiro?
A gdy otrzymał odpowiedź, rzekł cicho.- Może pozwolisz się zaprosić staremu shugenja na wieczorny spacer po ogrodach? W nocy mają one dodatkowy urok...acz najlepiej go kontemplować w nielicznym towarzystwie.
Tu zerknął znacząco na yojimbo Xu Xin dając dyplomatce do zrozumienia, że chce z nią porozmawiać sam na sam. Bez świadków...żadnego rodzaju.

Potem ruszyli do głównej sali, gdzie miała się odbyć uczta wieczorna. Sala rzeczywiście była olbrzymia. Pomieściłaby nawet pięciuset biesiadników. Wystrojona ona była w barwy klanowe Żurawii, błękit, srebro, biel. Ściany zdobione były malunkami Żurawi, oraz gór i rzek. A wypisane różne haiku także pięknie kaligrafowanymi znakami.
Na wiszących w katach sztandarach zaś była znaki kanji.


Znaczyły „Doji”...imię rodziny władającej Zamkiem Ostatniego Snu. Jednak wszyscy obecni, wiedzieli zapewne, że wkrótce sztandary zostaną zmienione.
Główne miejsce na uczcie zajmowała oczywiście Doji Saoro, ale miejsce tuż przy niej zajmował Daidoji Chitose. Oboje w klanowych barwach, przy czym Doji przewyższała swego podwładnego zarówno pod względem gustu, jak i gracji. Pani zamku miała subtelnie dobrane odcienie błękitu i bieli, kontrastowane srebrną nicią, zaś Daidoji wolał proste dwukolorowe kimono bez zdobień.
Xin Xu została przedstawiona pozostałym uczestnikom uczty, jak i oni zostali przedstawieni jej.
Pierwsze spojrzenie i słowa zamieniła z Ichiro Akimoto, daymio pomniejszego klanu Borsuka. Ten rosły wojownik, ostrych rysach mówił władczym tonem głosu.


Ale wydawał się zagubiony. Nieco rozbiegane spojrzenie i lekko drżący głos, gdy z trudem wymówił jej imię, mówiło Xin-Xu, że Ichiro-san wolałby tu nie być. Nie czuł się tu swobodnie. Co było widać po dłoniach z którymi nie wiedział co zrobić. I których palce chwytały rąbki bogato wyszywanego, acz krzykliwego kimona które nosił pod lekką zbroją.

Jego przeciwieństwem był bushi Skorpiona, ten sam którego Xin Xu minęła po drodze.
Bez zbroi, w delikatnym kimonie o barwie ciemnego złota, wyszywanego w karpie...nie wydawał się wojownikiem. I to mimo, że przy obi, miał daisho. Gdzieś znikła pewność spojrzenia i szybkie energiczne ruchy. Bushi Skorpiona wydawał się teraz bardziej chłopięcy i delikatny, co współgrało z jego melodyjnym głosem i wesołym spojrzeniem.
I słowami którymi ją powitał.- A więc to ty byłaś tą piękną zjawą, która przemierzała korytarze Rasuto Yume Shiro? Muszę podziękować Fortunom, że postawiły cię wtedy na mej drodze Otaku Xin Xu-san. Bo zainspirowałaś mnie do nowego haiku.
Po czym przedstawił się jako Suruga, Bayushi Suruga, bushi z urodzenia, poeta z natury.
-I potomek Bayushi Yametsu-san, prawda?- wtrąciła wtedy Doji Saoro wspominając swą młodość .- Znałam go dobrze. Zasłynął z wielu podbojów miłosnych. I choć więcej w opowieściach o nim bujd, niż prawdy, to... uroda jego i charyzma, rzeczywiście była tak wspaniała jak opowiadają.
-Hai...niegodny potomek, wielkiego przodka.-
odparł żartobliwie Skorpion uśmiechając się skromnie. Saoro spojrzała na Surugę, wyjątkowo przenikliwym spojrzeniem. Jakby nie pasującym do niej. Po czym uśmiechając się rzekła. –Czy niegodny, to czas pokaże, ne Bayshi Suruga-san?
-Hai.-
odparł z uśmiechem Suruga, a Saoro nieobecnym spojrzeniem obrzuciła salę mówiąc.- Pamiętam, że Yametsu-san pijał sake schłodzone, a nie zagrzane. A gdy spytałam go czemu tak lubi odrzekł wprost. Moja droga Saoro, nie ma znaczenia czemu tak piję. Ma za to znaczenie, że tak przyciągam do siebie uwagę innych osób.
I zachichotała cicho. Doji Saoro zdawała się żyć bardziej przeszłością niż teraźniejszością.

A Suruga był groźny...groźny uśmiechem, groźny spojrzeniem, groźny każdym nieporadnym ruchem. Groźny, bo urokliwy i sympatyczny. Groźny, bo trudno było go nie lubić i ciężko się było gniewać. Mimo, że maska na jego twarzy, przypominała o tym, że jest Skorpionem.
Niemniej, gdy Otaku na niego spoglądała, często łapała się na tym, że zapominała o tym fakcie. No i bez problemu poprawnie wypowiedział jej imię.

Na ostatku było przedstawienie Isawa Saiko, pełne znaczących spojrzeń i tajemniczych uśmieszków. W końcu dziewczyny spotkały się wcześniej. Shugenja Feniksa, nosiła podkreślające sylwetkę kimono, odsłaniające szyję i barki. Kimono w kolorze ciemnego burgunda i zdobione piwoniowym haftem.
Otaku usiadła po jednej stronie z Saiko i Ichiro. Shugenja Feniksa oddzielała ją od daymio klanu Borsuka. Po drugiej stronie, zaś siedzieli Chitose, Takade i Suruga.
Uzbrojeni byli tylko Chitose, Suruga i Akimoto...ale ich daisho wyciągnięte zza obi leżało po prawej stronie każdego z nich. W ten sposób udowadniali, że mają pełne zaufanie do Saoro. Bowiem utrudniali sobie chwycenie za broń, w razie napaści...Trzymając tak oręż, wskazywali że nie czują się zagrożeni.
Yakusai, jak i pomniejsi bushi Żurawia, siedzieli, pod ścianami, w pełnym rynsztunku i z daisho za obi. Bo choć i oni ucztowali, to ich głównym zadaniem, było dbanie o bezpieczeństwo znamienitych gości. Nie mogli sobie pozwolić na rozluźnienie i utratę czujności.
Wniesiono potrawy i sake...i rozpoczęła się uczta. Do której to grała utalentowana gejsza na shamisenie.


Akompaniującego jej muzyka, zapewne estetycznie nie pasującego do artystki, ukryto za parawanem ustawionym za gejszą. Która była zdolną artystką i doskonale opanowała grę na tym instrumencie.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=_mDoLGatygA&feature=related[/media]

W czasie uczty shugenja Feniksa spytała wprost.- Stwierdziłeś Bayushi Suruga-san, że widok Otaku-san dostarczył ci inspiracji. Czy możesz zaprezentować jej owoce?
Skorpion uśmiechnął i wstał.- Oczywiście że mogę, aczkolwiek chciałbym podkreślić, że jeszcze nie jest do końca gotowe. No i nie jestem tak utalentowany jak artyści ze szkoly Kakita.
Po czym rzekł spokojnym tonem głosu powoli recytując.-
Przemierza cicho
Me serce biała zjawa
Ścieżką mych pragnień

Po czym usiadł spoglądając badawczym spojrzeniem na Otaku, ciekaw jej recenzji swego dzieła.

A później rozmowa zeszła, na zapowiedziany jutrzejszy przyjazd przedstawicielstwa klanu Lwa. Chitose poinformował zebranych gości o tym fakcie słowami.- Jutro na zamek ma przybyć poselstwo klanu Lwa, wyjątkowo liczne. A przewodzić mu ma sam Akodo Yubei-sama.
- Kto by się spodziewał. Zwykle Lwy lekceważą uroczystości w Zamku Ostatniego Snu, ne Daidoji Chitose-sama?-
spytał dość bezpośrednio Suruga. A Chitose odparł. – To prawda, ale tej akurat uroczystości nie można zlekceważyć. Zresztą wiesz dobrze dlaczego, Bayushi Suruga-san.
Spojrzenie doświadczonego Żurawia zmiażdżyło niemal Skorpiona, który pochylił głowę dodając.- Wiem, dobrze, Daidoji-sama.
Wyglądało na to, że Skorpion i Żuraw wiedzą coś, czego nie wie reszta uczestników uczty, łącznie z samą Saoro zaskoczoną rozwojem wypadków. Jednak Doji nie od dziś była panią Rasuto Yume Shiro, bo szybko opanowała zdziwienie i zmieniła temat.- Kto jeszcze będzie towarzyszył Yubei-sama w tym poselstwie?
-Jego syn Akodo Ichizaki-san.
- krótko odparł Daidoji. A Xin Xu się zamyśliła. O ile o Akodo Yubei- słynnym strategu i generale Lwów, słyszała wiele, o tyle o jego synu nie słyszała nic.
I wątpiła, by zdołała usłyszeć więcej. Bo o ile imię Yubei brzmiało w ustach Chitose nutą szacunku, to imię „Ichizaki” niemal pogardliwie wypluł.
-A kto będzie reprezentował rodzinę Ikoma?- spytała z ciekawością Saiko.
-Ikoma Tsanuri-san.- odparł Daidoi równie krótko, acz znamiennie. Po czym by uciąć dalsze spekulacje i pytania dodał.- Rodzinę Matsu, będzie reprezentowała Matsu Tenko-san, a rodzinę Kitsu, Kitsu Harame-san.

Podczas całej tej uczty, jedna osoba nie odezwała się w ogóle. Był to Akimoto. I teraz z każdym imieniem wypowiadanym przez Chitose, daymio Borsuka wydawał się zapadać w sobie. Ów samuraj zdecydowanie chciałby być teraz wiele mil od Zamku Ostatniego Snu i osobistości, które miały do niego przybyć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 31-08-2010 o 12:40.
abishai jest offline